Strony

Strony

piątek, 30 października 2015

Na cmentarzu pod Konstancinem 

    Pogoda była pochmurna, lecz przyjazna, późnojesienna, nostalgicznie melancholijna. Rok temu, 1 listopada odwiedziliśmy z przyjacielem położony pośród pól pomiędzy Konstancinem, a Oborami, ukryty w krzewach, oryginalnie uformowany w dwa okręgi, cmentarz wojenny z I wojny światowej z grobami 37 żołnierzy rosyjskiej i 18 niemieckich, poległych 18 października 1914 roku.

Cmentarz koło Konstancina.Fot.L.Herz

    Odwiedzała ten cmentarz ze swoim ojcem Monika Żeromska: ...ścieżki i groby owinięte były powojami, chmielem i dzikim głogiem i porośnięte dziewanną, wrotyczem i ślazem. Na słońcu, na kamieniach leżały zaskrońce i taki śpiewały wysoko w gałęziach czterech topól. Odwiedziny tego cmentarza zainspirowały Stefana Żeromskiego do napisania opowiadania „Pomyłki”. Opowiadanie jest pełne podziwu dla mazowieckich pól i zarośli w okolicy, lecz głównym jego tematem jest wspomnienie bitwy, w której zwarły się wręcz oddziały rosyjskie i niemieckie, i gdzie po obu stronach ofiarami byli Polacy, wcieleni do wrogich armii.
    To nie jest zwykły cmentarz, lecz rodzaj mauzoleum, którego nieznany nam z nazwiska projektant sięgnął do tradycji grobowców starożytnych Greków i ziemnych kurhanów nagrobnych kultury Wschodu. Ale nie tylko, niektórzy dopatrują się ech sztuki celtyckiej, te pionowe głazy-menhiry, te kamienne kręgi okręgu w jaki uformowany jest cmentarz, te ustawione w tych okręgach skromne stalle nagrobków z nazwiskami poległych, ta wciąż widoczna kamienna brama od południa. Jeden z pasjonatów historii okolic Konstancina zwrócił uwagę, iż do idei mauzoleum, będącego miejscem pochówku bohaterów odwołuje się zresztą użyte określenie – nie „soldaten” czyli żołnierze, lecz „krieger” czyli wojownicy. 


Cmentarz koło Konstancina.Fot.L.Herz

     Długie minuty spędziłem na tym cmentarzu. Chodziłem po nim, wiele fotografowałem, bo bardzo to wszystko było fotogeniczne, jak każda ruina, myśli nie dawały spokoju. Tyle tych cmentarzy naokoło naszej Warszawy, tak wiele z tej wielkiej wojny, pierwszej, a już zapomnianej, jak ten cichy cmentarzyk na uboczy, sądząc po śladach niemal nie odwiedzany. Druga wojna, jeszcze straszliwsza, przesłoniła tamtą. Był dzień Wszystkich Świętych, zaczynał się listopad, nieco ponad sto lat temu była tutaj bitwa, w której polegli ci, co spoczęli w tym miejscu, na tym skrawku mazowieckiej ziemi. Na ich wspólnym grobie nie płonął żaden znicz...
      Stefan Żeromski rozmawiał tu z napotkanym wieśniakiem, w swoim opowiadaniu tę rozmowę opisał. — To teraz tak tu cicho. Ale było tu gwarno jak na jarmarku, może i lepiej jak na placu we Warszawie. Kiedy? A jak się tu goniły Moskale z Niemcami. Tu właśnie bitwa była nad bitwami. Tu się dopadły. Z tamtej strony okopały się Moskale, a z tej szły Niemce. Bili się dniami, nocami. Aże jednej nocy wyleciały z rowów i tu się w najkrwawszej bitwie sczepiły. Przyślimy patrzeć. Sanitariusze z doktorami pędziły przodem. Zbierali ich tu, między tymi starymi topolami. Nas to samo zagnali do roboty. To, mówię, leżeli jedni na drugich, Moskal na Niemcu, Niemiec na Moskalu — pokotem. A rżnęli się nie tylko bagnetem, ale i długimi nożami. Tak ta pogaśli, skłuci wraz, trzymając się za gardła jeden drugiego, z powbijanymi w piersi nożami. Tu właśnie, w tym "cichym" miejscu, w tym "kościele".
       Jeszcze dziesięciu lat od tej bitwy nie minęło, gdy odwiedzał ten cmentarz wielki pisarz. Odczytywał nazwiska niemieckich żołnierzy  wyryte w twardym kamieniu nagrobków: Moczyński, Rogoziński, Fabiński, Kornowski, Krajewski, Rekowski, Zakrzewski... I rosyjskich „którzy wbiwszy noże po rękojeść w piersi wrogów śpią tu na wieki u pogranicza ich boju”: Wąsowicz, Zabielski, Galewski, Wiktor, Szczerbiński... Teraz już tylko jedno nazwisko było czytelne, czas
nie oszczędził nawet wyrytych w kamieniu liter .
    Powędrowałem później po sąsiadujących z Konstancinem lasach, było tam bardzo jesiennie, bardzo ładny las tam rośnie, dywan liści zaścielał jego podłogę, przyjemnie się szło po tym dywanie, szur szur szurały liście pod stopami.


Pochmurnym dniem jesiennym w lesie koło Konstancina. Fot.L.Herz


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz