Opowieść o konwaliach.
Mówiła mi niedawno znajoma
„pani od przyrody”, zawodowo oprowadzająca wycieczki szkolne po
edukacyjnych szlakach Kampinoskiego Parku Narodowego, że miejskie
dzieci mają z przyrodą ogromny kłopot i aż dziw że większość
nawet nie słyszała o konwalii majowej; a przecież kwiaty konwalii
noszono jako oznakę szczęścia i miłości, ofiarowanie konwalii
swojej dziewczynie było znakiem oświadczyn.Właśnie w mazowieckich lasach zakwitają kobierce konwalii majowej. „Wątłe to takie, nerwowe, blade, chwiejne. Cała jej potęga – ten zabijający zapach, pieśń jej życia” notował Stefan Żeromski w młodzieńczych swoich dziennikach. W starożytności konwalia majowa zwana była: lilia convalium, co oznacza lilię, rosnącą w dolinach. Uważano ją za krewną lilii. W średniowieczu zyskała miano łacińskie: auricula cervi, łanie uszko. Jakoby ze względu na podobieństwo do ucha łani. Także w Polsce lud nazywał ją podobnie: łanka, łaniuszka, albo lanka, właśnie od tego ucha łani. Czy zwana jest tak nadal? Miejscami tylko i to tylko przez bardzo już wiekowych mieszkańców wsi.
W
pogańskich czasach była konwalia kwiatem bogini jutrzenki i wiosny.
Na jej cześć urządzano zabawy, a jej kwiaty noszono jako oznakę
szczęścia i miłości. Więdnące gałązki palono na stosie. We
Francji dzień pierwszego maja był jej świętem, świętem
przynoszącej szczęście - konwalii. "Wszyscy musieli mieć
przypiętą gałązkę konwalii; kto mógł, dążył do pobliskiego
lasu, zbierał jej kwiaty, przynosił do domu, urządzało się
zabawy, przejażdżki zdobnymi w konwalie pojazdami" - pisał
January Kołodziejczyk, zmarły w 1950 r. wybitny botanik, autor
m.in. wydanej w roku 1922 cennej i dzisiaj książki "Rys
florystyczny okolic Warszawy. I jeszcze jedną rolę
obyczajową pełniła, a możliwe, że i pełni konwalia - wybawiała
z kłopotu ludzi nieśmiałych, którzy nie są zdolni do wyznania
słowami swoich uczuć. Przyjęcie przez kobietę gałązki konwalii
lub nawet szpilki do jej przypięcia, oznaczało wzajemność lub
dawało prawo do składania hołdów.
Od
czasów średniowiecza konwalia była również rośliną leczniczą,
używaną nie tylko w ludowej medycynie. Stosowano ją w kroplach, a
proces wytwarzania takich kropel był niezwykle skomplikowany.
Leczono nimi serce, nerwice, drżączki, paraliże, także i zwykłe
bóle głowy. Jest to roślina rzeczywiście lecznicza. W jej
kwiatach są dwa składniki: stosowana przy chorobach żołądka
konwalarina i skuteczna na niedomogi serca konwalamarina. Należy
dodać jednakże, iż jest to ziele silnie trujące! Właściwość
tę - jak podawał znakomity etnograf, Kazimierz Moszyński -
wykorzystywały dziewczęta białoruskie i ruskie ...w celu
poprawienia swojej urody. A moda była na urodę pyzatą, z
rumieńcami jak malowanie. Dlatego też pocierały one swoje policzki
korzeniami konwaliowymi, przedtem rozgryzionymi zębami na miazgę.
Skutkiem szczypiącego działania skóra czerwieniała i policzki
uzyskiwały pożądany kolor.
Ostatnimi
laty w mazowieckich lasach jakby jest trochę więcej konwalii, a
miejscami tworzą się ogromne nawet skupiska, szczególnie tam,
gdzie lepsza jest ochrona prawna i skuteczniejsze leśne służby
ochronne. Konwalia bowiem podlega ochronie! Zrywanie dziko rosnących
kwiatów nie powinno mieć miejsca. Jeśli chce się być uczciwym
wobec praktycznie bezbronnej przyrody, kupować powinno się
wyłącznie konwalie wyhodowane w ogrodach. Gdybyż to jeszcze
uczciwymi byli sprzedawcy konwalii, spotykani na ulicach naszych
miast!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz