Kapliczki z Ponurzycy
Na południe od Otwocka i Celestynowa znajduje się Ponurzyca.
Od ponad czterdziestu lat ją odwiedzam. Najbardziej lubię tam zimę; zdjęcia, którymi tutaj okolicę ilustruję, z zimowych wędrówek właśnie pochodzą. Ostatnio jakoś nam takie zimy się nie zdarzają. A szkoda, bardzo wtedy bywa malownicze nasze podwarszawskie Mazowsze przy porządnym śniegu.
Ponurzyca jest wioską rzuconą w mazowiecki, leśny krajobraz, za górami, za lasami położoną, dotrzeć do niej niełatwo. Nie dojeżdżają do Ponurzycy autobusy, najbliższy przystanek kolejowy jest oddalony o kilka kilometrów leśnej wędrówki (teraz nawet pociągi w tamte strony nie docierają, bo właśnie przerabiają linię kolejową), a w tym lesie pełno gór piaszczystych i bagiennych torfowisk, nad głowami wędrowcy ponuro kruki kruczą i nawołują się myszołowy, przenikliwie, niczym tolkienowskie Nazgule. Samochodem dojechać też niełatwo, droga zawiła, a w zimie po kilkudniowych opadach śniegu Ponurzyca jeszcze bardziej oddala się od świata.
Ciągnie mnie tam ogromnie. Niby blisko od miasta, a daleko, bo wioska zagubiona pośród lasów i okoliczny krajobraz jakiś taki nie całkiem tradycyjnie mazowiecki, tu przypomina odległą tajgę, tam jest pogarbiony i rozfalowany całkiem nie podwarszawsko, strumyki przez ten krajobraz płyną, tu i tam widnieją głazy polodowcowe, piaszczystych wydm też nie brakuje, po lasach kryją się torfowiska o magicznej prezencji, łosie po mokradłach kroczą dostojnie, przy drogach i dróżkach, na wiejskich i leśnych rozdrożach i przydrożach moc kapliczek strzeże Ponurzycę przed czartami, bo miewały one tutaj swoje interesy i jak zwykle szło im o ludzkie dusze.
Ponurzyca wioską jest niewielką, lecz rozległą, to kilka kolonii, rzuconych w krajobraz mazowieckiego lasu. Jest wymarzonym terenem dla badań krajoznawczych, etnograficznych, kulturowych, mogłaby być świetnym tematem niejednej pracy naukowej. Nawet tego, dlaczego wieś Ponurzycą nazwano, nie wiadomo dokładnie. Czy dlatego, że ten odludny, leśny krajobraz ponuro się przedstawiał tym, którzy tu jako pierwsi zamieszkali? A może dlatego, że wieś ukryta jest "po norach", w zagłębieniach terenu ładnie tam ukształtowanej krawędzi polodowcowej równiny, opadającej ku dolinie Wisły.
Cała ta pofałdowana okolica obejmowana jest wspólną nazwą Ponurzyckich Gór, a poszczególne wzniesienia noszą jeszcze wdzięczne nazwy indywidualne: jest tam Bycocha i Zawiatrak, są Przydawki, Góra Czyżankowa, Żółwiowa i Żółwikowa, jest Grabinowa Góra oraz Regucka, Biała Góra i Góra Wywiana zwana też Dworską Górą, jest Góra Ślepota i wzniesienie zwane Nad Czarcim Dołem, a całkiem blisko tego ostatniego jest Bielna lub Podbielna Góra.
Ponurzyckie Góry są porozcinane dolinkami, płyną nimi wąskie strumyczki o czystej wodzie i piaszczystym lub żwirowym dnie. Najładniejsza struga nosi nazwę Ślepota i malowniczo pośród wzgórz meandruje. Jest jeszcze Maćkowa Woda, która często wysycha, ale jak o przedwiośniu płynie, to na całego, tworząc miniaturowe wodospadziki. Pośród pól i na przydrożach tkwią piaszczyste wydmy i polodowcowe głazy, osiągające niekiedy znaczne rozmiary.
Ogromne tutaj bogactwo krajobrazów. Bo to i uprawne pola, chłopskie borki, olszynki i brzezinki, ale i niemal puszczańskiego charakteru wilgotne i bagienne bory, będące pozostałościami historycznej Puszczy Osieckiej. Na południe od wioski jest Czarci Dół, który – jak mówią – powstał za diabelską sprawą, bo z niego czart wyrywał kamienie, aby z nich zbudować kościół i w ciągu jednej nocy miał to zrobić, a gdyby tak się stało, nagrodą dla czarta byłyby dusze nawiedzających świątynię. Kur jednak zapiał, nastał świt i diabeł jak niepyszny musiał przerwać pracę, a kościół się rozsypał, i tak po okolicy zostały leżące te rozsypane przez czarta kamienie.
Cała okolica pełna jest kapliczek, najczęściej są to typowe kapliczki nadrzewne. Wewnątrz jest jakiś obrazek, najczęściej jest zwykłą reprodukcją z kolorowego, katolickiego pisemka, czasem z kalendarza. Niekiedy te kapliczki umieszczone na ścianach domostw, czasem na jakimś słupie, od razu widać i to na pierwszy rzut oka, że ani chybi mają przed tymi czartami zabezpieczać lud ponurzycki.
W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku zaprojektowałem tam "szlak czartów mazowieckich", wyznakowany został zielonym kolorem, sporo kapliczek jest na tym szlaku, niemal na każdym rozstaju dróg jak nie krzyż przydrożny, to kapliczka. Śnieżną zima tam lubię zachodzić najchętniej. Egzotycznie jakoś, chociaż przecież tak bardzo blisko od ogromnego miasta.... Z radością stwierdzam, że mój szlak wciąż jest chodzony, i bardzo słusznie, bo jest to niewątpliwie jeden z ładniejszych szlaków podwarszawskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz