Matka Boska Telefoniczna z Boernerowa
Wspaniały warsavianista, Jerzy Kasprzycki w jednym ze swoich felietonów z cyklu Spacerki Warszawskie, publikowanych przed laty w "Życiu Warszawy", nazwał tę rzeźbę Matką Boską Telefoniczną, bo sąsiaduje z osiedlem pracowników poczt i telegrafów, powstałym przy radiostacji transatlantyckiej, zbudowanej na terenie dawnego poligonu wojskowego. Kupiłem od niego tę nazwę, ale chyba tylko ja jeden. Spotykam często ludzi u jej stóp, bo nie tylko ja ją odwiedzam. Większość to miejscowi. Ale, kogokolwiek nie zagadnę, ten nie zna nazwy, jaką obdarzył figurę redaktor Kasprzycki. Ustawiona tu została w roku 1933, szczęśliwie przetrwała II wojnę światową i nadal cieszy oczy.
Do Boernerowa jeżdżę co jakiś czas, najczęściej wtedy, gdy dnie są krótkie, a pogoda wyjątkowo kapryśna i nie za bardzo chce się wtedy jechać dalej. A przecież i tutaj jest ładnie, choć nie wiejsko. Jeżdżę tam przede wszystkim dla sąsiadującego z osiedlem Lasu Bemowskiego. Wycieczkowanie po nim powinno się zaczynać od tej figury, od Matki Boskiej Telefonicznej. Najlepiej dojechać tam tramwajem i wysiąść z niego na najładniejszym krańcowym przystanku tramwajów warszawskich, ładniejszego nigdzie nie znajdziecie, ta pętla istnieje od roku 1934.
Rzeźba z Boernerowa jest niewątpliwie nietuzinkowym dziełem sztuki. Paweł Giergoń w internetowym portalu sztuka.net pisał, że jest to prawdopodobnie najpiękniejsza figura Matki Boskiej z Dzieciątkiem , jaka powstała w dwudziestoleciu międzywojennym w Warszawie. Znana chyba wyłącznie lokalnej społeczności Boernerowa, nie doczekała się jak do tej pory słowa wzmianki w literaturze tematu, co dziwi, ponieważ jest to dzieło sztuki o wysokich walorach artystycznych.
Na czym polega wdzięk i uroda rzeźby Jana Golińskiego? Myślę, że na tym przede wszystkim, że jego Matka Boska jest inna, niż inne z innych rzeźb, kapliczek i pomników. Chyba nie tylko z okresu międzywojennego, ale w ogóle. Nie nawiązuje stylistycznie do średniowiecznych rzeźb w typie Pięknej Madonny, jest zaprzeczeniem rozpowszechnionych w wieku XIX figur Matki Boskiej z Lourdes. Przede wszystkim jednak, to też widać od razu, jest dziełem w stylu całkiem osobnym. Anna Kostrzyńska - Miłosz [w tekście „Jan Goliński – rzeźbiarz-architekt”, znajdującym się w publikacji „Polskie art déco”, Płock 2015] pisała o rzeźbie, że jej stylizacja zawiera typowe dla lat trzydziestych formy. Twarz Madonny przypomina twarz kobiety z tak bardzo znanej rzeźby Henryka Kuny "Rytm". Multiplikujące poziome linie fałdy szaty czy układ włosów małego Chrystusa wydają się być inspirowane przez ideologię ugrupowania artystycznego Rytm. Dla mnie kobieta z rzeźby boernerowskiej jest kobietą z ludu, różni się od obowiązującego w dwudziestoleciu międzywojennym wzorca kobiety. Przecież jednak wystarczy spojrzeć, żeby wiedzieć, że jest naprawdę królową. I – że to jest dzieło z międzywojennego dwudziestolecia, bo to się czuje od razu, zaraz po jej zobaczeniu.
Figura z Boernerowa myśl pierwotnego projektu, miała wieńczyć pomnik Zjednoczenia Ziem Polskich, jaki miał stanąć w Gdyni w 1931 roku. Wg projektu Golińskiego pomnik miał mieć formę latarni morskiej, zwieńczonej figurą Matki Boskiej. Projekt ten zajął drugie miejsce w konkursie na ten pomnik, pomnika zresztą nie zrealizowano, a rzeźbę w zmienionej formie wykorzystano do wykonania tej figury na warszawskim Boernerowie. Dwa lata później, niż w Gdyni i nie na wysokiej latarni.
Odlana z brązu figura jest usadowiona na trzymetrowym cokole, obłożonym płytami z piaskowca. Cokół jest utrzymany w stylu modernistycznym - ma obłe, wręcz opływowe kształty i symetrycznie umieszczone relingi, będące obramowaniem postumentu; jest stylizowany na element wyposażenia statku lub okrętu. Tyle tylko zostało z projektu konkursowego.
Jaki on miał być, opowiedział mi o tym p.Marcin Gubała w artykule „Tajemnica gdyńskiego pomnika w Warszawie” z dn. 9 marca 2019 pomieszczonym w internecie www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Tn132451. Pod koniec lat dwudziestych XX w. rozbudowująca się Gdynia cierpiała na brak jednoznacznie wyznaczonego centrum miasta. Aby temu zaradzić, opracowano koncepcję tzw. Dzielnicy Reprezentacyjnej, wychodzącej ze śródmieścia ku morzu, w której miały być pomieszczone m.in. dwa obiekty o symbolicznym znaczeniu, a mianowicie Bazylika Morska oraz Pomnik Zjednoczenia Ziem Polskich.
Ta Matka Boska, dziś obecna na dalekich peryferiach Warszawy w Boernerowie, w Gdyni miała się znajdować na szczycie pomnika Zjednoczenia Ziem Polskich. Miał to być pomnik nie byle jaki. Rozpisano konkurs. Chciano majestatycznej wieży, wyrastającej ponad okolicę, ponad port i miasto, a jednocześnie skierowanej w stronę morza. Zgłoszone do konkursu projekty jawiły się jako strzeliste katedry patriotyzmu i miłości młodego państwa do morza, były to projekty obezwładniające artystyczną wyniosłością.
Projekt opracowany na konkurs przez Jana Golińskiego miał monumentalną formę, ale jednocześnie cechował się lekkością i wyraźnie skłaniał się charakterem ku stylowi okrętowemu, ku modernistycznej architekturze obwieszczającej postęp i nadzieję. W zamyśle Jana Golińskiego pomnik miał odgrywać rolę użytkową - oprócz tego, że pełniłby funkcję latarni morskiej, miał być również obiektem otwartym dla publiczności, która z tarasów umieszczonych piętrowo na wieży mogłaby cieszyć wzrok widokiem portu, miasta i zatoki.
Nic tego nie wyszło. Pomnik „Matki Boskiej Telefonicznej”, jak nieco żartobliwie, ale przecież przesympatycznie, nazwał tę rzeźbę Jerzy Kasprzycki, wznosi się w warszawskim Boernerowie, jest jego nieodłączną częścią, jego ozdobą i emanacją. Powstało to osiedle z inicjatywy Ministra Poczt i Telegrafów, zapamiętałego piłsudczyka, żołnierza Legionów, płk Ignacego Boernera, on właśnie w 1932 roku zainicjował jego budowę. Przeznaczone było głównie dla pracowników telekomunikacji, dla załogi radiostacji i wojskowych. Radiostacja przetrwała czas wojny, wysadzili dopiero, gdy przyszło im się wycofywać. Szczęśliwie czas wojny przetrwała też figura Matki Boskiej z Dzieciątkiem.
Tam gdzie dzisiaj jest lotnisko, to o kilka kroków od Matki Boskiej, znajdowały się kiedyś Góry Szwedzkie. Już ich nie ma, fizycznie przestały istnieć. Bo zbudowano lotnisko, lotnisko musi być płaskie, żadne góry nie są tam potrzebne. Podobno coś tam się działo w czasie szwedzkich wojen, za „potopu”. Podobno, ale co, tego dokładnie nie wiadomo. Dokumenty milczą. Czy to były piaszczyste wydmy, nie wiadomo. A może jakieś szańce, które obozujący tam Szwedzi usypali, a jak wiemy z innych miejsc, także na Mazowszu, robili to chętnie. Ale tego też nie wiadomo. Zadziwiające, jak znikają takie - istotne przecież - elementy krajobrazu, po których zostaje tylko i wyłącznie nazwa.
W książce "Wierna puszcza" Marii Kann (Wyd.LSW 1972) znalazłem taki fragment, to opowieść stareńkiego dziadka Bieńkowskiego, którego autorka odwiedziła. Na pytanie skąd powstała nazwa Szwedzkie Górki, tak pan Bieńkowski odpowiedział.
- Aaa.... wiem, mój dziad gadał, że na tych górkach Szwedzi się chowali... Szkody w lesie robili, roje pszczele niszczyli, miód rabowali, chaty i kościoły palili, bydło nam zabierali. Naszych chłopaków, znaczy się polskich, wieszali"...
Zimą roku 1940 miała tam miejsce jedna z pierwszych hitlerowskich zbrodni na mieszkańcach Warszawy. Była utrzymywana przez Niemców w tajemnicy. 6 stycznia, w Święto Objawienia Pańskiego, na Trzech Króli Z dwóch ciężarówek wyprowadzono 96 osób. Szukałem wiadomości o tej zbrodni. Znalazłem tylko pytania. Kim były ofiary, kim kaci? Czy podobnie jak w Wawrze, także koło Boernerowa zastosowano odpowiedzialność zbiorową? Jeśli tak, to za co? O tej zbrodni sprzed lat nie wiemy dziś niemal nic.
W roku 1949 pod figurą Matki Bożej z Dzieciątkiem umieszczono kamień upamiętniający śmierć powstańców warszawskich, którzy polegli w okolicach Boernerowa i Szwedzkich Gór, podczas wycofywania się ku Puszczy Kampinoskiej. Kamień ten pierwotnie znajdował się w miejscu masakry powstańców, ale tam po wojnie powstało lotnisko, więc trzeba go było przenieść. Powstańcy zginęli na samym początku powstania, 2 sierpnia 1944 roku. To byli młodzi ludzie od „Żywiciela”, mieli za zadanie wykurzyć Niemców z Lasu Bielańskiego i Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego na Bielanach. Wobec niepowodzenia ataku, wycofała się z zamiarem przejścia do Puszczy Kampinoskiej. Na Szwedzkich Górach powstańcy dostali się w podwójny ogień niemiecki. W ciągu godziny większość zginęła, schwytanym nakazano wykopać zbiorą mogiłę dla swoich poległych kolegów oraz dla siebie. Do historii zdarzenia te przeszły pod nazwą masakry.
W książce „Kronika Boernerowa”, jej autorka Lowisa Lermer opisuje związaną z tą figurą niezwykłą historię z czasu Powstania Na terenie Boernerowa stacjonował oddział węgierski. Formalnie Węgrzy kolaborowali z hitlerowskimi Niemcami, ale ich rozmieszczone na terenie Polski ich oddziały w każdej możliwej chwili starały się demonstrować swój prawdziwy stosunek do Polski i Polaków. W Boernerowie urządzili Węgrzy niezwykły koncert dla mieszkańców osiedla. „Ich orkiestra grała przed figurką Matki Boskiej niesłyszane dawno melodie, w tym hymn polski. W tym czasie płonęła Warszawa, dobrze to widziano z Boernerowa. Licznie zgromadzeni boernerowiacy słuchali ich, płacząc ze wzruszenia. Koncert przerwał wreszcie oficer niemiecki, kiedy zorientował się poniewczasie.
Po skończonej wojnie w roku 1947 zmieniono nazwę osiedla, piłsudczyk jako jego patron był nie do przyjęcia dla nowej władzy. A że w pobliżu był kiedyś poligon artyleryjski, sięgnięto po artylerzystę, generała Bema, jako patrona osiedla. I tak narodziła się nowa nazwa Bemowo. W czerwcu 1951 r. Boernerowo (a właściwie Bemowo) zostało wcielone do Warszawy. Z czasem bardzo się to Bemowo rozrosło. Najstarsza jego część powróciła do nazwy Boernerowo po 1989 roku, gdy „najlepszy z ustrojów” odszedł już w przeszłość.
9 sierpnia 2017 Figura Matki Bożej z Dzieciątkiem została wpisana do rejestru zabytków ruchomych województwa mazowieckiego.Jest niewątpliwie zabytkiem sztuki. Ale i świadkiem historii. Napatrzyła się, oj... napatrzyła... boernerowska Matka Boska Telefoniczna...
Do Boernerowa jeżdżę co jakiś czas, najczęściej wtedy, gdy dnie są krótkie, a pogoda wyjątkowo kapryśna i nie za bardzo chce się wtedy jechać dalej. A przecież i tutaj jest ładnie, choć nie wiejsko. Jeżdżę tam przede wszystkim dla sąsiadującego z osiedlem Lasu Bemowskiego. Wycieczkowanie po nim powinno się zaczynać od tej figury, od Matki Boskiej Telefonicznej. Najlepiej dojechać tam tramwajem i wysiąść z niego na najładniejszym krańcowym przystanku tramwajów warszawskich, ładniejszego nigdzie nie znajdziecie, ta pętla istnieje od roku 1934.
Rzeźba z Boernerowa jest niewątpliwie nietuzinkowym dziełem sztuki. Paweł Giergoń w internetowym portalu sztuka.net pisał, że jest to prawdopodobnie najpiękniejsza figura Matki Boskiej z Dzieciątkiem , jaka powstała w dwudziestoleciu międzywojennym w Warszawie. Znana chyba wyłącznie lokalnej społeczności Boernerowa, nie doczekała się jak do tej pory słowa wzmianki w literaturze tematu, co dziwi, ponieważ jest to dzieło sztuki o wysokich walorach artystycznych.
Na czym polega wdzięk i uroda rzeźby Jana Golińskiego? Myślę, że na tym przede wszystkim, że jego Matka Boska jest inna, niż inne z innych rzeźb, kapliczek i pomników. Chyba nie tylko z okresu międzywojennego, ale w ogóle. Nie nawiązuje stylistycznie do średniowiecznych rzeźb w typie Pięknej Madonny, jest zaprzeczeniem rozpowszechnionych w wieku XIX figur Matki Boskiej z Lourdes. Przede wszystkim jednak, to też widać od razu, jest dziełem w stylu całkiem osobnym. Anna Kostrzyńska - Miłosz [w tekście „Jan Goliński – rzeźbiarz-architekt”, znajdującym się w publikacji „Polskie art déco”, Płock 2015] pisała o rzeźbie, że jej stylizacja zawiera typowe dla lat trzydziestych formy. Twarz Madonny przypomina twarz kobiety z tak bardzo znanej rzeźby Henryka Kuny "Rytm". Multiplikujące poziome linie fałdy szaty czy układ włosów małego Chrystusa wydają się być inspirowane przez ideologię ugrupowania artystycznego Rytm. Dla mnie kobieta z rzeźby boernerowskiej jest kobietą z ludu, różni się od obowiązującego w dwudziestoleciu międzywojennym wzorca kobiety. Przecież jednak wystarczy spojrzeć, żeby wiedzieć, że jest naprawdę królową. I – że to jest dzieło z międzywojennego dwudziestolecia, bo to się czuje od razu, zaraz po jej zobaczeniu.
Figura z Boernerowa myśl pierwotnego projektu, miała wieńczyć pomnik Zjednoczenia Ziem Polskich, jaki miał stanąć w Gdyni w 1931 roku. Wg projektu Golińskiego pomnik miał mieć formę latarni morskiej, zwieńczonej figurą Matki Boskiej. Projekt ten zajął drugie miejsce w konkursie na ten pomnik, pomnika zresztą nie zrealizowano, a rzeźbę w zmienionej formie wykorzystano do wykonania tej figury na warszawskim Boernerowie. Dwa lata później, niż w Gdyni i nie na wysokiej latarni.
Odlana z brązu figura jest usadowiona na trzymetrowym cokole, obłożonym płytami z piaskowca. Cokół jest utrzymany w stylu modernistycznym - ma obłe, wręcz opływowe kształty i symetrycznie umieszczone relingi, będące obramowaniem postumentu; jest stylizowany na element wyposażenia statku lub okrętu. Tyle tylko zostało z projektu konkursowego.
Jaki on miał być, opowiedział mi o tym p.Marcin Gubała w artykule „Tajemnica gdyńskiego pomnika w Warszawie” z dn. 9 marca 2019 pomieszczonym w internecie www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Tn132451. Pod koniec lat dwudziestych XX w. rozbudowująca się Gdynia cierpiała na brak jednoznacznie wyznaczonego centrum miasta. Aby temu zaradzić, opracowano koncepcję tzw. Dzielnicy Reprezentacyjnej, wychodzącej ze śródmieścia ku morzu, w której miały być pomieszczone m.in. dwa obiekty o symbolicznym znaczeniu, a mianowicie Bazylika Morska oraz Pomnik Zjednoczenia Ziem Polskich.
Ta Matka Boska, dziś obecna na dalekich peryferiach Warszawy w Boernerowie, w Gdyni miała się znajdować na szczycie pomnika Zjednoczenia Ziem Polskich. Miał to być pomnik nie byle jaki. Rozpisano konkurs. Chciano majestatycznej wieży, wyrastającej ponad okolicę, ponad port i miasto, a jednocześnie skierowanej w stronę morza. Zgłoszone do konkursu projekty jawiły się jako strzeliste katedry patriotyzmu i miłości młodego państwa do morza, były to projekty obezwładniające artystyczną wyniosłością.
Projekt opracowany na konkurs przez Jana Golińskiego miał monumentalną formę, ale jednocześnie cechował się lekkością i wyraźnie skłaniał się charakterem ku stylowi okrętowemu, ku modernistycznej architekturze obwieszczającej postęp i nadzieję. W zamyśle Jana Golińskiego pomnik miał odgrywać rolę użytkową - oprócz tego, że pełniłby funkcję latarni morskiej, miał być również obiektem otwartym dla publiczności, która z tarasów umieszczonych piętrowo na wieży mogłaby cieszyć wzrok widokiem portu, miasta i zatoki.
Nic tego nie wyszło. Pomnik „Matki Boskiej Telefonicznej”, jak nieco żartobliwie, ale przecież przesympatycznie, nazwał tę rzeźbę Jerzy Kasprzycki, wznosi się w warszawskim Boernerowie, jest jego nieodłączną częścią, jego ozdobą i emanacją. Powstało to osiedle z inicjatywy Ministra Poczt i Telegrafów, zapamiętałego piłsudczyka, żołnierza Legionów, płk Ignacego Boernera, on właśnie w 1932 roku zainicjował jego budowę. Przeznaczone było głównie dla pracowników telekomunikacji, dla załogi radiostacji i wojskowych. Radiostacja przetrwała czas wojny, wysadzili dopiero, gdy przyszło im się wycofywać. Szczęśliwie czas wojny przetrwała też figura Matki Boskiej z Dzieciątkiem.
Tam gdzie dzisiaj jest lotnisko, to o kilka kroków od Matki Boskiej, znajdowały się kiedyś Góry Szwedzkie. Już ich nie ma, fizycznie przestały istnieć. Bo zbudowano lotnisko, lotnisko musi być płaskie, żadne góry nie są tam potrzebne. Podobno coś tam się działo w czasie szwedzkich wojen, za „potopu”. Podobno, ale co, tego dokładnie nie wiadomo. Dokumenty milczą. Czy to były piaszczyste wydmy, nie wiadomo. A może jakieś szańce, które obozujący tam Szwedzi usypali, a jak wiemy z innych miejsc, także na Mazowszu, robili to chętnie. Ale tego też nie wiadomo. Zadziwiające, jak znikają takie - istotne przecież - elementy krajobrazu, po których zostaje tylko i wyłącznie nazwa.
W książce "Wierna puszcza" Marii Kann (Wyd.LSW 1972) znalazłem taki fragment, to opowieść stareńkiego dziadka Bieńkowskiego, którego autorka odwiedziła. Na pytanie skąd powstała nazwa Szwedzkie Górki, tak pan Bieńkowski odpowiedział.
- Aaa.... wiem, mój dziad gadał, że na tych górkach Szwedzi się chowali... Szkody w lesie robili, roje pszczele niszczyli, miód rabowali, chaty i kościoły palili, bydło nam zabierali. Naszych chłopaków, znaczy się polskich, wieszali"...
Zimą roku 1940 miała tam miejsce jedna z pierwszych hitlerowskich zbrodni na mieszkańcach Warszawy. Była utrzymywana przez Niemców w tajemnicy. 6 stycznia, w Święto Objawienia Pańskiego, na Trzech Króli Z dwóch ciężarówek wyprowadzono 96 osób. Szukałem wiadomości o tej zbrodni. Znalazłem tylko pytania. Kim były ofiary, kim kaci? Czy podobnie jak w Wawrze, także koło Boernerowa zastosowano odpowiedzialność zbiorową? Jeśli tak, to za co? O tej zbrodni sprzed lat nie wiemy dziś niemal nic.
W roku 1949 pod figurą Matki Bożej z Dzieciątkiem umieszczono kamień upamiętniający śmierć powstańców warszawskich, którzy polegli w okolicach Boernerowa i Szwedzkich Gór, podczas wycofywania się ku Puszczy Kampinoskiej. Kamień ten pierwotnie znajdował się w miejscu masakry powstańców, ale tam po wojnie powstało lotnisko, więc trzeba go było przenieść. Powstańcy zginęli na samym początku powstania, 2 sierpnia 1944 roku. To byli młodzi ludzie od „Żywiciela”, mieli za zadanie wykurzyć Niemców z Lasu Bielańskiego i Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego na Bielanach. Wobec niepowodzenia ataku, wycofała się z zamiarem przejścia do Puszczy Kampinoskiej. Na Szwedzkich Górach powstańcy dostali się w podwójny ogień niemiecki. W ciągu godziny większość zginęła, schwytanym nakazano wykopać zbiorą mogiłę dla swoich poległych kolegów oraz dla siebie. Do historii zdarzenia te przeszły pod nazwą masakry.
W książce „Kronika Boernerowa”, jej autorka Lowisa Lermer opisuje związaną z tą figurą niezwykłą historię z czasu Powstania Na terenie Boernerowa stacjonował oddział węgierski. Formalnie Węgrzy kolaborowali z hitlerowskimi Niemcami, ale ich rozmieszczone na terenie Polski ich oddziały w każdej możliwej chwili starały się demonstrować swój prawdziwy stosunek do Polski i Polaków. W Boernerowie urządzili Węgrzy niezwykły koncert dla mieszkańców osiedla. „Ich orkiestra grała przed figurką Matki Boskiej niesłyszane dawno melodie, w tym hymn polski. W tym czasie płonęła Warszawa, dobrze to widziano z Boernerowa. Licznie zgromadzeni boernerowiacy słuchali ich, płacząc ze wzruszenia. Koncert przerwał wreszcie oficer niemiecki, kiedy zorientował się poniewczasie.
Po skończonej wojnie w roku 1947 zmieniono nazwę osiedla, piłsudczyk jako jego patron był nie do przyjęcia dla nowej władzy. A że w pobliżu był kiedyś poligon artyleryjski, sięgnięto po artylerzystę, generała Bema, jako patrona osiedla. I tak narodziła się nowa nazwa Bemowo. W czerwcu 1951 r. Boernerowo (a właściwie Bemowo) zostało wcielone do Warszawy. Z czasem bardzo się to Bemowo rozrosło. Najstarsza jego część powróciła do nazwy Boernerowo po 1989 roku, gdy „najlepszy z ustrojów” odszedł już w przeszłość.
9 sierpnia 2017 Figura Matki Bożej z Dzieciątkiem została wpisana do rejestru zabytków ruchomych województwa mazowieckiego.Jest niewątpliwie zabytkiem sztuki. Ale i świadkiem historii. Napatrzyła się, oj... napatrzyła... boernerowska Matka Boska Telefoniczna...
Fot.Ula ze Słodowca |
Fot.Ania z Sadyby |
Kiedyś założyłam obok niej skrzynkę opencaching, ale po kilku zaginięciach odpuściłam sobie reaktywowanie. Widzę, że po latach nadal dobrze się trzyma.
OdpowiedzUsuń