Początek czerwca to bardzo dobra pora na odwiedziny Inowłodza nad Pilicą. Krajobraz wokół jak należy. Dolina Pilicy przyjazna. Widok na nią królewski, najbardziej spod stóp fotogenicznego romańskiego kościółka z czerwonej cegły. Nie dziw, że tę okolicę ulubili sobie ci, do których należała władza.
Według oficjalnej propagandy kościółek wystawił w roku 1082 roku Władysław I Herman. Podobno jako dziękczynne wotum za przyjście na świat następcy. Skąd to wiadomo, tego nie wiadomo. Niektórzy historycy datują powstanie kościółka na okres przed rokiem 1138, a inicjatywę w tej sprawie przepisują Bolesława III Krzywoustego. Jakichkolwiek wzmianek źródłowych dotyczących pierwszych czterystu lat istnienia budowli – brak. Jak jest naprawdę?
Według oficjalnej propagandy kościółek wystawił w roku 1082 roku Władysław I Herman. Podobno jako dziękczynne wotum za przyjście na świat następcy. Skąd to wiadomo, tego nie wiadomo. Niektórzy historycy datują powstanie kościółka na okres przed rokiem 1138, a inicjatywę w tej sprawie przepisują Bolesława III Krzywoustego. Jakichkolwiek wzmianek źródłowych dotyczących pierwszych czterystu lat istnienia budowli – brak. Jak jest naprawdę?
Kościółek w Inowlodzu wzniesiono na wysokim brzegu doliny Pilicy. Fot.L.Herz |
Bez dwóch zdań kościółek jest urodziwy i ładnie usytuowany. Rekonstruowano go w latach trzydziestych XX wieku. Rekonstruktorzy poszli śladami Violette-le-Duca. I bardzo dobrze. Ten dziewiętnastowieczny francuski architekt zasłynął .jako twórca rekonstrukcji doskonałych, jeszcze lepszych od oryginału, a najbardziej znanym jego dziełem są mury jeszcze bardziej średniowiecznego, niż średniowieczne obwarowania miasta Carcassonne na południu Francji.
Nie są natomiast rekonstrukcją ruiny zamku Kazimierza Wielkiego w Inowłodzu. Są ruinami, jak należy. Ciągną k’sobie. Uruchamiają wyobraźnię. Był to jeden z tych zamków, o których każdy z nas uczył się w szkole, że Kazimierz Wielki zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną. W internetowych ściągach dla maturzystów można dzisiaj bez trudu znaleźć informacje, że władca nakazał postawić zamków dokładnie pięćdziesiąt i cztery. Zadaniem zamku w Inowłodzu było pełnienie straży na granicy państwa polskiego. Tak, tak, na granicy państwa polskiego. Na północ od Pilicy trwało wówczas samodzielne państewko książąt mazowieckich. To był wiek czternasty i tak się wtedy sytuacja polityczna układała. Władysław Jagiełło często zatrzymywał się w zamku inowłodzkim, historycy odnotowali skrupulatnie, że co najmniej sześć razy tutaj przebywał w ciągu swojego 48-letniego panowania.
Nie są natomiast rekonstrukcją ruiny zamku Kazimierza Wielkiego w Inowłodzu. Są ruinami, jak należy. Ciągną k’sobie. Uruchamiają wyobraźnię. Był to jeden z tych zamków, o których każdy z nas uczył się w szkole, że Kazimierz Wielki zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną. W internetowych ściągach dla maturzystów można dzisiaj bez trudu znaleźć informacje, że władca nakazał postawić zamków dokładnie pięćdziesiąt i cztery. Zadaniem zamku w Inowłodzu było pełnienie straży na granicy państwa polskiego. Tak, tak, na granicy państwa polskiego. Na północ od Pilicy trwało wówczas samodzielne państewko książąt mazowieckich. To był wiek czternasty i tak się wtedy sytuacja polityczna układała. Władysław Jagiełło często zatrzymywał się w zamku inowłodzkim, historycy odnotowali skrupulatnie, że co najmniej sześć razy tutaj przebywał w ciągu swojego 48-letniego panowania.
Ruiny zamku w Inowłodzu. Fot.L.Herz |
W 1657 roku Szwedzi zamek podminowali i wysadzili w powietrze, a potem przez naszych rodaków zamkowe mury zostały potraktowane jak kamieniołom, wywożono budulec na potęgę. Dopiero w latach siedemdziesiątych XX wieku ruiną poczęto się interesować i w ślad za tym poszła jakaś tam opieka. Całość wciąż jest malownicza. Ostatnimi laty jakby jeszcze bardziej.
W Inowłodzu myśli krążą również wokół Tuwima. Po powrocie z Inowłodza rzucam się w domu wygłodniały na „Kwiaty polskie” i dopiero wtedy do mnie dociera, że tak wspaniale później przez Ewę Demarczyk śpiewany do muzyki Zygmunta Koniecznego Grand Valse brillante tyczył zabawy, która „dzisiaj w Inowłodzu”, a nie w mieście Łodzi.
„Wczesnym na wsi dniem niedzielnym,
Gdy kolorowe, krochmalone,
Krajkami szumiąc wzorzystemi,
Ścieżką przydrożną idą z sioła
Kwietne dziewczęta do kościoła:
Z oczyma niebu odjętemi
I chabrom inowłodzkiej ziemi;
Choć wystrojone, idą boso,
Trzewiki na ramionach niosą”.
W Inowłodzu myśli krążą również wokół Tuwima. Po powrocie z Inowłodza rzucam się w domu wygłodniały na „Kwiaty polskie” i dopiero wtedy do mnie dociera, że tak wspaniale później przez Ewę Demarczyk śpiewany do muzyki Zygmunta Koniecznego Grand Valse brillante tyczył zabawy, która „dzisiaj w Inowłodzu”, a nie w mieście Łodzi.
„Wczesnym na wsi dniem niedzielnym,
Gdy kolorowe, krochmalone,
Krajkami szumiąc wzorzystemi,
Ścieżką przydrożną idą z sioła
Kwietne dziewczęta do kościoła:
Z oczyma niebu odjętemi
I chabrom inowłodzkiej ziemi;
Choć wystrojone, idą boso,
Trzewiki na ramionach niosą”.
Kwiaty polskie. Fot.L.Herz |
Ruiny zamku nie są już taką znowu ruiną. Są ruiną "odbudowaną". Żadna roślinność już się nie wciska, a teren wokół zamku to potraktowany kosiarką elegancki trawnik. Zapraszam do odwiedzin.
OdpowiedzUsuńHomolek