W krainie łąk nadbużańskich
Na
świętego Grzegorza zima idzie do morza, to wie każdy Polak i to od
dziecka, a w marcu topimy Marzannę i witamy wiosnę. A przecież tak naprawdę
to jeszcze nie wiosna. Zanim
pojawi się wiosna na polskiej ziemi, wcześniej nadchodzi
przedwiośnie. Przeciętny mieszczuch na ogół nie wie, że istnieje
coś takiego. Że zanim nadejdzie wiosna, po przedwiośniu będzie
jeszcze pierwiośnie i dopiero gdy zaczną kląskać słowiki i
pojawią się dokuczliwe komary, wtedy dopiero nadejdzie wiosna
prawdziwa... Ale teraz jest przedwiośnie, a bardzo często bywa bardzo urodziwe, jak to w marcu. Chociaż wiadomo, że w marcu, to jak w garncu. Ale i kwiecień sie jeszcze pod to przedwiośnie podłapuje...



Ten
post wkładam do swojego blogu w tym przedwiosennym czasie właśnie, na świętego
Grzegorza. To bardzo piękna pora roku to przedwiośnie, czas niezwykły i niecodzienne ofiarowujący krajobrazy ich miłośnikom. To dobry czas dla opowieści o nadbużańskich łąkach,
tych najpiękniejszych, między Kamieńczykiem, a Małkinią. To kraina nadbużańskich łąk, tam jest to, o co nad
mazowieckim Bugiem jest najładniejsze, najbardziej fascynujące. O
przedwiośniu nie ma tu jeszcze zieleni, dominuje kolor rudy z
najróżniejszymi jego odcieniami. Oraz kolor wody. Nie tylko Bugu,
także, a może przede wszystkim, jego przedwiosennych rozlewisk. W
normalnych latach tej wody jest tutaj mnóstwo, jak na tych
zdjęciach, które otwierają tę opowieść. W ostatnich latach
jednak coś nie tak powyrabiało się z naszym klimatem i coraz rzadziej nam się zdarzają pełne rozlewisk przedwiośnia.
Dolinę mazowieckiego Bugu odwiedzam często i niezależnie od pory roku - zawsze
z zachwytem. Zainteresowanym moją opowieścią odsyłam do obejrzenia mojej opowieści na You tubie; oto link do niej:
https://youtu.be/7rIXSV-2yck
Bardzo bliska jest mi ta nadbużańska ziemia. Poświęciłem jej wiele
lat swego życia. Pierwszy raz byłem tam w marcu roku 1971,
pięćdziesiąt cztery lata temu. Miałem wtedy 36. lat, gdy pojawiłem się w tamtych stronach nad Bugiem, Ugoszczą i
Dzięciołkiem, w okolicy Kamieńczyka, Broku i Sterdyni. Przez ziemię nadbużańską zostałem uwiedziony od pierwszego wejrzenia
i niemal zaraz potem rozpocząłem walkę o objęcie tych terenów
ochroną w granicach parku krajobrazowego. Kilka lat później
przywiodłem w tamtą okolicę m.in. prof. Stefana Kozłowskiego,
który wówczas przewodniczył komisji parków krajobrazowych w
Państwowej Radzie Ochrony Przyrody. Wędrowaliśmy pieszo, a ja
pokazywałem mu pejzażową mozaikę i bogactwo ekosystemów okolicy.
Bardzo mu się widziało, to co zobaczył. Rychło więc przystąpiono
do opracowania projektu parku. Aż wreszcie, w roku 1993 został
utworzony Nadbużański Park Krajobrazowy; od zasiania idei do jej
realizacji upłynęło lat dwanaście..jpg)
Przyroda nad mazowieckim Bugiem najładniejsza jest oczywiście o pełnej zieleni, w pełni majowej wiosny lub młodym latem. W parku
narodowym najważniejsza jest przyroda i ochrona prawna służy
przede wszystkim zachowaniu lub odbudowie przyrodniczej naturalności
chronionego terenu. Działalność ludzka winna być tam ograniczona
do niezbędnego minimum. W parku krajobrazowym jest inaczej. Tu
chronione są krajobrazy naturalne, lecz dopuszcza się udział
elementów antropogenicznych, ale że jest to strefa bezinwestycyjna,
więc nie dopuszcza się rozwoju przemysłu i aglomeracji miejskich.
W
parku krajobrazowym przyroda powinna pozostawać w ścisłym związku
i w zgodzie z codziennym życiem człowieka. Ludzie we wsiach powinni
normalnie żyć i pracować, a lasy i łąki powinny być normalnie
eksploatowane. Naturalnie, że preferowana jest gospodarka oparta na
ekorozwoju.
.jpg)
Pod koniec ubiegłorocznego mazowieckiego lata dostałem
telefon z Nadbużańskiego Parku Krajobrazowego: Czy
wyrazi pan zgodę na nadanie pańskiego imienia ścieżce
przyrodniczej "W Krainie Nadbużańskich Łąk", a także
zamieszczenie zdjęcia przedstawiającego pańską sylwetkę na
jednej z tablic edukacyjnych na tejże ścieżce. Ścieżka
zlokalizowana będzie w sąsiedztwie miejscowości Brzuza i Wywłoka
na terenie Gminy Łochów. Oczywiście,
że się zgodziłem, jakże by inaczej, jest to dla mnie zaszczytem,
wymyśliłem ten cały park krajobrazowy, jestem z niego dumny
(chociaż jest nie do końca w takich granicach, o jakich marzyłem
i nie tak zaistniał w świadomości społecznej okolicy, jak to
sobie wyobrażałem), a pejzaż nadbużański koło Wywłoki i Brzuzy
jest mi wyjątkowo bliski. I tak jakoś się złożyło, że ta część
mazowieckiej ziemi stała się mi bliska i już nie mogę się bez
niej obyć.


.jpg)
Dla
przeciętnego miłośnika przyrody i krajobrazów, łąki
nadbużańskie ("nadbużne" – powiedzą miejscowi)
prezentują się bardzo przyjemnie, zwłaszcza przed sianokosami, gdy
pokrywają się łanami białego, żółtego i fioletowego kwiecia;
wtedy można się po nich błąkać godzinami. To harmonijny krajobraz kulturowy, w którym dzieła natury
wcale nieźle i z pewnym szacunkiem zostały zagospodarowane przez
człowieka. Korespondują tam ze sobą nie najgorzej rzeka i jej
rozlewiska oraz starorzecza, nadrzeczne łąki, otaczające je dwie
puszcze, Kamieniecka na południu i Biała na północy, także wioski i
obok nich położone osiedla domków letniskowych, ale i dzikie
ptactwo, którego tam nie brakuje. jako że moc ornitologicznych rarytasów
się lęgnie. Okolica jest wyjątkowo bogata w gniazda bocianie, tak na północnym, jak i południowym brzegu rzeki; w okolicach Warszawy nigdzie indziej nie ma tak wielu bocianów, jak tutaj.

Okolica jest bardzo piękna i aż trudno w to dzisiaj
uwierzyć, że całkiem niedawno było tu jeszcze piękniej - zanim
usypano wał przeciwpowodziowy nad Bugiem pół wieku temu. Nie była dobrym pomysłem decyzja
likwidacji zakoli rzeki, prostowania jej koryta i obwałowywania
tarasu zalewowego rzeki między Małkinią a Szuminem. Powstało prawie 90 km
obwałowań po obu stronach rzeki i w zasadzie bez sensu. Przed
powstaniem wałów tamtejsza ludność budowała domy na tzw.
terpach, naturalnych lub sztucznych wzniesieniach. Gdy tylko
powstały wały, ludzie poczuli się bezpiecznie i zapomnieli o
swoich terpach. Utrzymywanie setek kilometrów wałów w przyzwoitym stanie kosztuje
ogromne pieniądze. Wały odgradzają wodę od człowieka, odsuwają
ją, a znacznie sensowniej i taniej byłoby odsunąć człowieka od
wody. Dla starożytnych Egipcjan wylewający Nil był
dobrodziejstwem, podobnie zresztą jak Bug dla mieszkańców jego
doliny, którzy przed obwałowaniem rzeki mieli znakomite plony traw
na zalewanych terenach. Teraz tego już nie ma, chcąc użyźniać łąkę, zamiast naturalnych wylewów rzeki mamy do dyspozycji chemię.
............
Kuliki
i derkacze
Wielki
obszar nadbużańskich łąk jest wielką i cenną ostoją ptactwa
błotnego i wodnego. Przylatują tutaj na żerowiska gnieżdżące
się w okolicznych lasach dostojne żurawie popielate i tajemnicze
bociany czarne, a licznie jest spotykany bocian biały. Od wielu ostatnich lat gnieżdżą się tutaj gęsi gęgawy. Jeszcze dziesięć lat temu mogliśmy je obserwować tylko na wiosennych i jesiennych przelotach, teraz - wobec coraz cieplejszych zim w naszym klimacie - dzikie gęsi najczęściej nie odlatują z Polski do ciepłych krajów, lecz na nadbużańskich lakach zimują!
Kulik
wielki jest największą osobliwością awifauny tego obszaru, a jego
tutejsza ostoja jest ewenementem na podwarszawskim Mazowszu, gdzie
kulik wielki ma tylko kilka stanowisk. Pisząc te słowa w marcu, nie
wiem, czy kuliki jeszcze na te łąki w tym roku powrocą. Kulik
wielki znajduje się na czerwonej liście zwierząt zagrożonych.
Podczas, gdy np. bociana białego mamy w Polsce ponad 35 tysięcy par
lęgowych, to populacja kulika wielkiego jest oceniana zaledwie na
około 400 par. Jest to największy ptak spośród siewkowatych i
oznacza się długim i zagiętym ku dołowi dziobem, a nawet bez
niego jest dużym ptakiem, bo jego ciało ma 50 cm długości, zaś
rozpiętość skrzydeł osiąga 110 cm. Żywi się pająkami,
owadami i ich larwami, nie gardzi małymi ślimakami i żabami.
Na
łąkach, na których kuliki się gnieżdżą, nietrudno je zauważyć,
z odległości kilometra w cichy wieczór lub w nocy jeszcze z
większej odległości, dają się słyszeć ich melodyjne, fletowe
głosy. Miękkością, głębią i pełnią tonu kulik wielki wybija
się ponad wszystkie inne gatunki, nie wyłączając ptaków
śpiewających. Nie ma u nas ptaka o głosie bardziej nastrojowym i
smętnym. Głos kulika często wykorzystują filmowcy w ścieżce
dźwiękowej swoich filmów i niekiedy go nadużywają dla uzyskania
odpowiedniego nastroju, a wtedy głos kulika biegnie z głośników
poza ekranem, na którym ukazuje się zupełnie inny biotop, niż
ten, który jest dla tego ptaka właściwym.

Licznie
występuje tutaj jeszcze jeden gatunek, również należący do
raczej rzadkich. O ile kulika zobaczyć można, o tyle drugi rarytas
ornitologiczny tej okolicy jest niemal nie do zobaczenia. Jest to
derkacz, przez Adama Mickiewicza zwany "pierwszym skrzypkiem
łąki". Z nadzwyczajną wprawą chowa się pośród trawy. Na
tych łąkach, np. w okolicach Wywłoki derkacza każdy może
usłyszeć, a głos jest donośny i jemu to zawdzięcza ptak nazwę
łacińską "crex" oraz polską "derkacz". Odzywa
się powoli i rytmicznie: "derr derr", po czym następuje
przerwa i znów "derr derr" bardzo długo i najczęściej
systematycznie, chociaż tylko w porze godowej, od początków maja
do połowy lipca i do tego najchętniej nocą, chociaż bardziej
zakochane potrafą wabić samice nawet pośród dnia. Mimo, że głos
to tak monotonny, nie sposób go nie polubić i wtedy, gdy ptaki już
w końcu zamilkną, przez wiele następnych miesięcy za głosem ich
się tęskni i oczekuje na koncerty derkaczy w roku następnym.
.............
Łąki
w dolinie Bugu, ciągnące się na północ od wsi Brzuza, od Wywłoki
w górę biegu rzeki aż po Brok, pomimo niekorzystnych zmian
środowiska przyrodniczego wciąż jednak budzą zainteresowanie
przyrodników, chociaż nie w takiej skali jak przed rokiem 1982. Wyniesienie takiego wału nad okoliczny teren jest jednak nam, zwykłym wędrowcom, przydatne. Z wysokości większą ogarnia się okolicę.
Wzdłuż wału, ale i nie tylko tam, przez teren tych łąk prowadzą usypane wśród torfowisk drogi żwirowe, przydatne w czas sianokosów, są albowiem te łąki gospodarczo użytkowane. Większość jest dostępna dla samochodów osobowych o przyzwoitym zawieszeniu. Najbardziej
popularny wjazd wiedzie obok wsi Wywłoka, na początku szlaku znajduje
się tam tablica informacyjna szlaku i kilkaset metrów dalej gruntowy parking, od którego rozciąga się rozkoszny widok na koryto Starego Bugu; przed rozpoczęciem prac hydrotechnicznych to było główne koryto rzeki, współczesne znajduje się na północ od tego miejsca, za usypanym wałem przeciwpowodziowym. .jpg)
.jpg)

Największą frajdę z wędrówki przez łąki nadbużańskie mają jednak wędrowcy piesi. Jak wiadomo bowiem, przyjemność ze zwiedzania jest odwrotnie proporcjonalna do szybkości z jaka się zwiedza. W
głąb łąk nadbużańskich da się również dojechać komunikacją
publiczną. Są bezpośrednie kursy autobusowe z Warszawy. Na szlak łąk nadbużańskich dojeżdżających komunikacją publiczną najlepiej jest wchodzić od wsi
Brzuza. Autobus
firmy DarBus w kier.Sadownego startuje z ul.Wileńskiej w Warszawie o
g.8.15. O g.9.37 wysiada się na przystanku Brzuza PGR, w pobliżu zaczyna
się szlak. Z tego samego przystanku o g.16.30 odjeżdża autobus
powrotny i o g.17.35 jest już w Warszawie obok
stacji metra Dw.Wileński. Przy dobrej zwłaszcza pogodzie, inwestycja w
bilet należy do bardzo korzystnych; krajobraz łąk nadbużańskich i świat
ich żywej przyrody jest nadzwyczajny i wart każdej ceny!
.jpg) |
Początek szlaku w Brzuzie |
