poniedziałek, 25 czerwca 2018

Gaj topolowy w Kamieńczyku
 
Upały zelżały, schłodniało, to i pojechałem do Kamieńczyka, aby nareszcie obfotografować gaj topolowy nad Bugiem. Przed wielu laty zobaczyłem go po raz pierwszy na czarno białym zdjęciu w albumie „Na Mazowszu” Kazimierza Saysse-Tobiczyka, wydanym w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Zobaczyłem  na tym zdjęciu polną drogę, na niej domowe ptactwo, drewnianą stodołę i stare drzewo z bocianim gniazdem, a za nim las topolowy. Krajobraz bardzo polski, łapiący za serce. Zauroczył mnie ten pejzaż, począłem go odwiedzać. Wiele razy tam byłem, nigdy nie zrobiłem dobrego zdjęcia, najczęściej pogoda do niczego, zupełnie nie fotograficzna. Gniazda już nie ma. Drzewo padło już dawno temu, powiedzieli mi teraz miejscowi. Na budowę gniazda nowego bociany najwyraźniej nie miały ochoty, a miejscowym jakby nie przyszło do głowy, aby bociany do osiedlenia się zachęcić. Szkoda. 

Wspaniałe topole w Kamieńczyku są przyrodniczą atrakcją miejscowości. To są topole czarne, siostry topoli białej, zwanej białodrzewem. W przeciwieństwie do tamtej czarna ma korę ciemniejszą, choć nie czarną. Jest spękana głęboko, zgrubiała u dołu, gdy stara. Dorasta 37 metrów wysokości i osiąga 8 metrów obwodu. Z czasów rosyjskiego zaboru została jej druga nazwa i jest to oczywisty rusycyzm: sokora. W nazwie tej znajduje się >sok< i nie bez powodu, bowiem sokora lubi puszczać sok i niespodziewanie obdarowuje nim niekiedy pod nią odpoczywających. Liście sokory, jak i innych gatunków topoli tj.białodrzewu i osiki, są bardzo ruchliwe i gdy inne drzewa pogrążone są w milczeniu, sokora "ciągle coś szepcze i szemrze, wtórując ptakom, które na niej gromadzą się chętnie i licznie" (Bronisław Gałczyński, 1932).    
    Topola czarna jest coraz radziej spotykana w polskim krajobrazie, a przed wiekami bardzo licznie rosła w nadrzecznych  lasach łęgowych. Słynęły ze swojej urody topolowe aleje z Puław do Kazimierza oraz z Marymontu na Bielany. Po tej drugiej już nie ma śladu żadnego. Dziś topola czarna występuje zazwyczaj pojedynczo lub w niewielkich zgrupowaniach, m.in. nad Wisłą koło Jabłonny. Często zwana jest topolą nadwiślańską, zapewne z tego powodu. Chociaż przecież nie tylko tam rośnie. W Kamieńczyku rośnie nad Bugiem.  


Topolowy gaj w Kamieńczyku. Fot.L.Herz
Zgrupowanie wiekowych topól w Kamieńczyku nazwałem gajem i jako gaj począłem prezentować w opracowywanych przez siebie przewodnikach. A więc to moja nazwa, nie miejscowa, ów „gaj topolowy w Kamieńczyku”. Nazwa wydała mi się stosowna, albowiem, gdy to miejsce zobaczyłem, wydało mi się miejscem niezwykłym, jakby aż - świętym. Wyraz „gaj" jest wyrazem ogólnosłowiańskim. Pierwotnie oznaczał ogrodzoną, chronioną przestrzeń z drzewami. ,,Gaj ogrodzony stanowił najpierwotniejszy przybytek bogów" — pisał Zygmunt Gloger. Językoznawcy wskazują także na pokrewieństwo nazwy gaj oznaczającej wśród Słowian święty gaj oraz słowa raj oznaczającego miejsce wędrówki dusz po śmierci. Kamieńczykowskie  topole były najpewniej sadzone. Kiedyś rosły wcale gęsto, widać to na archiwalnym zdjęciu Tadeusza Sumińskiego, pomieszczonym w albumie z 1964 roku, na którym zobaczyłem je po raz pierwszy. Nie wykluczone, że te drzewa sadzono tutaj z konkretnego powodu. Na pewno nie jako gaj święty. Zapewne dlatego, żeby rosnąc utrwalały brzeg rzeki, chroniły osadę przez podmyciem z jej  strony. A może też dlatego, żeby ratowały ludzkie sadyby w czasie burzy; topole od dawien dawna znane były jako swego rodzaju odgromniki, przyciągające pioruny. Ale jest jeszcze jedna możliwość do rozważenia.
    Kazimierz Moszyński w swoim monumentalnym dziele „Kultura ludowa Słowian” pisze o tym, że w czasie rozlewów Prypeci używano  ogromne czółna, te „duby” poleskie wyrabiano z ogromnych sokór lub dębów, a mieściły w sobie niekiedy wóz z parą koni, albo nawet i dwa wozy. Dziś gdy drzewa-olbrzymy należą do rzadkości, trudno to sobie nam wyobrazić. W czasie gdy sadzono te drzewa, które zobaczyć można jeszcze dziś w Kamieńczyku, był on osadą flisacką, żył nad rzeką i z rzeki, dla jego mieszkańców czółna były sprzętem pożytku codziennego. A więc może i z ich powodu sadzono te topole? 

     Może ktoś z Czytelników ma coś interesującego do dorzucenia do tej opowieści o tym cudownym kamieńczykowskim nadbużnym gaju o przedziwnej prezencji. Kto wie czy nie tak wyglądał tolkienowski las Entów ze Śródziemia.  
Las Entów koło Kamieńczyka. Fot.L.Herz

2 komentarze:

  1. Dzień dobry Panie Lechosławie, z chęcią nawiązałbym kontakt z Panem w powyższym zagadnieniu. Kontakt do mnie moje bez polskich liter imie.nazwisko@gmail.com. Pozdrawiam, Rafal Grzeda

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłbym wdzięczny, gdyby zechciał się Pan podzielić z czytelnikami tego blogu (i ze mną przy okazji) swoimi przemyśleniami, wiedzą, informacjami, tyczącymi tego gaju.
    LH

    OdpowiedzUsuń