czwartek, 29 lutego 2024

 
W skansenie kurpiowskim we wsi  Brańszczyk

 


 

Właśnie spadł śnieg, zapewne ostatni tej zimy na Mazowszu. I niebo przykrywała szara opona z chmur, a zimno było przenikliwe. A ja akurat wybierałem się w odwiedziny do Brańszczyka. Przyciągnął mnie  tam  powstały w roku 2015 skansen kurpiowski. Jest niewielki, kilka zabytkowych chałup w kurpiowskim stylu, które uratowano w ostatniej chwili z terenów, po których biegnie teraz droga ekspresowa z Warszawy prowadząca do Wilna. Nie udało mi się wejść do wnętrz, gospodarz skansenu akurat zachorował i nie miał kto chałup dla mnie otworzyć.  

   Osiedleni  w XVIII wieku w Puszczy Białej Kurpiowie z Puszczy Zielonej,  przynieśli tutaj ze sobą swoje obyczaje, sztukę, sposób budowania. Po przeszło dwustu latach to wszystko należy, tak naprawdę, do przeszłości.  Obyczaje już niemal zanikły, sztuka tu i ówdzie jeszcze egzystuje, już  dzisiaj nie buduje się domów z drewna,
gdyż są droższe od murowanych, mniej okazałe, mniej modne i wygodne, chociaż - jak mówią miejscowi -  murowane budynki są mniej zdrowe.  Te stare, drewniane i bardzo stylowe, można jeszcze odnaleźć w kilku wsiach, czasem już trwają tam tylko pojedyncze, samotnice pośród współczesnych, wygodnych domów murowanych bez cienia indywidualności regionalnej.  Spotkać je można w Porządziu,  Dąbrowie Trzecim Polu, najładniejsza jest w Rząśniku, najlepiej utrzymana w Obrytem, jest tam muzealna izba ludowa, udostępniona do zwiedzania.
 To były ładne chałupy. Gdy poznawałem te tereny przed sześćdziesięciu laty, takiego drewnianego budownictwa było jeszcze trochę, we wsi Porządziu najwięcej. Nie fotografowałem wtedy, i bardzo tego żałuję. Czasem coś pstryknąłem, bawiły mnie wtedy slajdy, błony były polskiej produkcji z Fotonu, szybko traciły barwę, takie były czasy. Po latach kilka udało mi się  zdygitalizować, niestety jest ich naprawdę niewiele.
    Chałupa kurpiowska zwraca uwagę doskonale wyważoną proporcją pomiędzy dwuspadowym dachem, a bryłą budynku. Najstarsze chaty nie miały fundamentów i stawiano je wprost na piasku. Później zrąb opierano na luźnych kamieniach lub podmurówce z kamieni. ściany zrazu stawiano z ociosanych pni sosnowych, później stosowano "sialunek", szalując, tj.obijając ściany pionowymi deskami z zewnątrz.     Szczyt chałupy kurpiowskiej odróżniał ją od wszystkich innych w kraju i jeżeli np.na Mazurach zobaczy się podobny, nie ulega wątpliwości, iż został tam wprowadzony przez Kurpiów.  Wierzchołek wieńczyły ozdobnie wycięte zakończenia desek "wiatrówek", tzw.rogale ("śparogi" to określenie z Puszczy Zielonej, tutaj nazywano je "rogalami"). Były one ważnym elementem zdobnictwa, jak i nieco późniejsze "pazdury". 



     Niezwykłość zjawiska, jakim była chałupa kurpiowska, podkreślony jest przez fakt, iż ten rodzaj budowania trwał niesłychanie krótko, właściwie zaledwie około pół wieku!   Zmierzch kurpiowskiej chałupy zaczął się, gdy w pierwszych latach po II wojnie światowej pojawił się zakaz wznoszenia domów drewnianych w Puszczy Białej, który położył kres tradycyjnemu budownictwu ludowemu w momencie, kiedy kształtowała się dopiero jego następna faza rozwojowa. Przed trzydziestu paru laty Porządzie było zadbaną wioską, w której drewnianych i pięknych chałup było bardzo wiele. Z roku na rok ich ubywało. Ile lat jeszcze będą stały te, które jeszcze przetrwały, coraz mniej liczne drewniane chałupy Porządzia, Dąbrowy, Rząśnika? Ich los już jest przesądzony, pozostaje tylko kwestia ustalenia daty... W marcu roku 2005 we wsi Sadykierz sfotografowałem ten drewniany, czterospadowy budynek z drewna, nakryty jak należy słomianą strzechą. To była, proszę państwa, wiejska szkoła! Ta urodziwa chałupa mogłaby znaleźć miejsce w każdym parku etnograficznym, jaki by powstał na Kurpiach Białych. Ale tak się nie stało. Rok później już tego budynku nie było, został rozebrany. 


    Przed laty postulowano duży skansen nad Narwi na przedmieściach Pułtuska, nic z tego nie wyszło. Za to wychodziły chałupy kurpiowskie z puszczańskich wiosek. Trudno się nawet ludziom dziwić. Jest taka jedna wieś puszczańska, nazywa się Rząśnik (pisałem już o niej w tym blogu) w której najważniejsza w niej ulica jest po obu stronach wyasfaltowanej ulicy zabudowana wygodnymi, murowanymi, piętrowymi domami. Żadnej odrębnej cechy regionalnej nie mają. Im podobne znajdują się także w innych częściach Polski. Wszystkie niemal takie same. Dachy  z współczesną dachówką, za solidnym, najczęściej metalowym ogrodzeniem  zadbane ogródki. I pośród tego wiejskiego dostatku tylko  ta jedna drewniana chałupa pozostała.

Po pierwszej wojnie światowej zbudował tę chatę cieśla Zaręba dla siebie.  Jak dobrze, że współcześni jej gospodarze zadbali o nią. Że jest, że możemy na nią patrzeć i podziwiać. Ma Rząśnik powód do dumy. Dba o swoją spuściznę...

    Skansen w Brańszczyku jest niewielki i skromny, ale przecież jest.  Jakże się nim nie zachwycić. Więc się zachwyciłem. Złapałem za swojego smarfona i zacząłem fotografować. 

Czy mogłem sobie wyobrazić przed pół wiekiem, że doczekam kiedyś czasów, kiedy będę mógł robić fotografie przy pomocy  niewielkiego telefonu? Ja nawet w domu telefonu wtedy nie miałem. Bo telefony w tamtych czasach miał mało kto. Bo takie to były czasy. Ale tych drewnianych kurpiowskich domów w wioskach pośród Puszczy Białej – żal. Po prostu – żal...

poniedziałek, 19 lutego 2024

 

W Puszczy Białej

Te drogowskazy turystycznych szlaków PTTK znajdują się obok kapliczki św.Hubeta i leśniczówki Tuchlin pośród Puszczy Białej w okolicach gminnej wsi Brańszczyk. Te dwa znakowane szlaki, które anonsują drogowskazy,  oferują sporo przygody wymagającemu turyście z plecakiem na grzbiecie. Jednym jest wyznakowany czerwonym kolorem szlak wiodący przez dwie puszcze, Kamieniecka i Białą, 80% jego trasy prowadzi przez bory i lasy. Zaczyna się ta trasa na stacji PKP  Sadowne w Puszczy Kamienieckiej, w Kamieńczyku przekracza Bug promem (czynny tylko w lecie) i przez Puszczę Białą dociera do Pułtuska nad Narwią. Ten drogowskaz ustawiono w węźle szlaków, niemal dokładnie w połowie trasy. To długi na 80 km szlak, rzadko uczęszczany, bo nie na jeden dzień oczywiście, najczęściej frekwentowany jest odcinek stąd do stacji PKP Dalekie. Swoją drogą szkoda, że właśnie tej stacji nie umieszczono na tym drogowskazie, jest o kilka kilometrów bliżej od Porządzia.  A ten drugi szlak, także długi, praktycznie dostępny tylko dla wędrowców z naprawdę dobrą kondycją, wyznakowano żółtą farbą i jest jeszcze bardziej leśny, niż pierwszy.



                                         Na znakowanych szlakach Puszcz Kamienieckiej i Białej

 Niedawno  fotografowałem te drogowskazy ze wzruszeniem. Bo oba szlaki, i ten czerwony i żółty,  ja projektowałem w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. To było trzydzieści lat temu !Doskonale pamiętam jak poznawałem okolicę i jak wybierałem drogi i dukty, którymi chciałem szlak poprowadzić. Najważniejszą zasadą było takie prowadzenie szlaku, aby jak najwięcej lasu było na trasie. I tak pozostało do dzisiaj, chociaż niektóre leśne drogi zamieniły się w międzyczasie na dość szerokie żwirowe trakty, a inne wyasfaltowano. Wciąż jest to szlak leśny, jakich na podwarszawskim Mazowszu niewiele.  Dobrze jest mieć ze sobą mapę, w internecie jest taka na stronie Mazowsze PTTK, tam jest przebieg szlaku najbardziej aktualny, a taka mapa trzeba sobie pomagać, bywają niszczone znaki na trasie, a znakarze nie co roku odnawiają te leśne trasy. 


Przy znajdującej się tutaj kapliczce św. Huberta miejscowi myśliwi spotykają się zawsze w pierwszą niedzielę po święcie tego patrona łowców. Myśliwi mają tu używanie. W okolicznym lesie bytują po sąsiedzku licznie zwierzęta, m.in. łosie, jelenie, dziki i sarny. W latach osiemdziesiątych w tej właśnie części Puszczy Białej przebywały wilki, na bagnach uroczyska Tuchlin corocznie wychowywały po kilka młodych. 20 stycznia 1988 roku łowczy wyszkowskiego kola łowieckiego strzelił tu złotomedalowego wilka, to było wtedy, jak jeszcze nie wzięto polskich wilków pod ochronę. W sąsiedztwie kapliczki jest leśniczówka, teraz nosi nazwę Tuchlin, jak i całe uroczysko.

Obok kapliczki zatrzymują się pasażerskie autobusy firmy Stalko, przystanek nazywa się Sierakowiec; słupa przystankowego i tabliczki z rozkładem jazdy nie ma, ale jak się kierowcę poprosi, to się zatrzyma. Jedzie się ze stanowiska przy  ul.Lubelskiej koło dw.wschodniego w Warszawie, autobus do Broku i Małkini  przez Brańszczyk i Porębę. Z Warszawy są dwa kursy ok. g. 7 i 8 rano, do Sierakowca jedzie się  niespełna półtorej godziny, nieco krócej niż do Nowin w Puszczy Kampinoskie, a i bilet tańszy. Popołudniem ok.g. 17 przejeżdża przez Sierakowiec autobus  powrotny.  

Autobus ten uruchomiono dopiero wtedy, jak szeroka leśna droga, którą jedzie, została wyasfaltowana. To Trakt Napoleoński, stary i wiekowy.  Jest częścią starożytnego szlaku handlowego, łączącego Ruś Kijowską z Gdańskiem. Znaczenie tego szlaku podupadło po wieku XIII wraz z najazdem Mongołów i rozbiciem Kijowian, ale wciąż było to ważne połączenie i najpewniej tą właśnie drogą, później oczywiście przebudowywaną, podróżowało się z Mazowsza na Litwę i tędy jeździły królewskie orszaki i kupieckie wozy. Przez Bug przeprawiano się w Kamieńczyku,  później w Wyszkowie.

Najpewniej  podróżował tędy również sam Bonaparte, chociaż słusznym może być przypuszczenie, iż nazwa upamiętnia prace unowocześniające drogę w czasach Księstwa Warszawskiego, utworzonego przez Napoleona. Trasę tego historycznego szlaku można doskonale wypatrzeć nie tylko w terenie, lecz również na współczesnych mapach.  Ten trakt stracił znaczenie po zbudowaniu obecnej szosy (dziś już ekspresówki o dwóch jezdniach), która miała pierwszorzędne znaczenie polityczne i handlowe, łączyła bowiem Warszawę przez Białystok i Grodno ze stolicą imperium rosyjskiego, Sankt Petersburgiem.
 
W pobliżu tych drogowskazów, po drugiej stronie traktu kryje się w lesie dawna gajówka Sierakowiec i według tradycji jej nazwa upamiętnia pobyt w tych stronach oddziału Zygmunta Sierakowskiego w czasie powstania styczniowego.  Wszechstronnie wykształcony i całkowicie przejęty - można by rzec, opętany - myślą o wyzwoleniu Polski - pisał o Sierakowskim prof.Stefan Kieniewicz. W wieku 22 lat za próbę nielegalnego przejścia granicy w roku 1848 na osiem lat został zesłany za Ural "w carskie sołdaty". Po powrocie z zesłania postanowił podjąć walkę z caratem od wewnątrz, stając na czele powstania na Litwie. Ujęty, został powieszony na szubienicy w Wilnie w roku 1863. Miał 36 lat.

I cóż jeszcze o okolicy powiedzieć? Jak ludzie, tak i każdy kraj ma swoją duszę. I jak to z ludźmi bywa, często wydaje się tylko, iż tę duszę dostrzegamy, a to przecież nieprawda. Zazwyczaj widzimy tylko pozór, wygląd zewnętrzny. Dobrze jest zajrzeć w ten puszczański las, przerąbany dzisiaj mocno za mocno, ale wciąż dla rasowego wędrowcy podniecający i w sumie egzotyczny. To nie jest podwarszawska "puszcza domowa", jak nazywa się często Puszczę Kampinoską, bliską i łatwo dostępna, masowo odwiedzana, przez wędrowców rozpoznana na wszelkie możliwe sposoby. Na  szlakach Puszczy Białej tygodniami można nie spotkać turystów. 
..................................................
 

niedziela, 11 lutego 2024

Dziwna sosna: 

               

    

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Sosna kołnierzykowata.

Wygląda normalnie, jak każda sosna. A jednak inaczej. Coś w niej jest nie tak. Rzeczywiście to  najbardziej zwyczajna sosna pospolita (Pinus silvestris), tyle że ale w niecodziennej odmianie. Nie jest zbyt częsta ta sosna kryzowana, zwana również kołnierzykowatą lub daszkową. Zobaczyć je najlepiej o takiej, jak teraz bezlistnej porze roku, wtedy bardziej rzucają się w oczy leśnych wędrowców.  Na podwarszawskim Mazowszu spotkałem ją tylko w kilku miejscach: w rezerwacie Popławy w Puszczy Białej i rezerwacie Jedlina w Lasach Mieńskich, przy niebieskim szlaku w lasach nad Tarczynką w pobliżu jej ujścia do Jeziorki, również  w sąsiedztwie leśnego ośrodka edukacyjnego koło Celestynowa, jedyna z tych wszystkich, którą można oglądać z okna samochodu. Pozostałe nie najgorzej ukrywają  się przed ludźmi. 

W takiej sośnie w miejscu okółków gałęzi kora odstaje i przypomina kształtem właśnie kołnierzyki, albo dachówki. Pierwsze doniesienia o występowaniu takiej sosny w naszym kraju pochodzą z okresu międzywojennego. Wówczas dendrolodzy natrafili na te okazy na obszarze Puszczy Białowieskiej oraz Sandomierskiej. Przyczyny odstawania kory w ten sposób nie są znane,  badacze mają dwie teorie. Jedna mówi, że związane jest to ze zróżnicowanym stopniem nasłonecznienia poszczególnych płatów kory na pniu. Zaś według drugiej, jest to spowodowane wzmożonym przyrostem na grubość drzewa, co powoduje tworzenie się walcowatych guzów dookoła pnia i odginanie się w tych miejscach kory na zewnątrz.