czwartek, 30 stycznia 2020



Stacja w Celestynowie

To zdjęcie wykonałem w grudniu 2018 roku, przedstawia budynek drewnianej stacji kolejowej w Celestynowie. Niemal dokładnie rok po moich tam ostatnich odwiedzinach tej stacji, 10 grudnia 2019 roku dowiedziałem się, że wczoraj, tuż przed północą zaczął płonąć drewniany, zabytkowy budynek dworca kolejowego w Celestynowie, zbudowany w roku 1900. Aż do rana na miejscu trwała akcja gaśnicza. Podczas prac w zniszczonej ogniem siedzibie dworca kolejowego, strażacy znaleźli ciało mężczyzny. Mimo reanimacji, nie udało się go uratować. W akcji gaszenia pożaru uczestniczyło 45 strażaków i 11 zastępów straży pożarnej. Na miejsce przyjechały też trzy karetki pogotowia ratunkowego i policja. 
    Ogromny żal tego budynku. Niewiele mu podobnych na Mazowszu. Na linii do Dęblina jeszcze tylko budynek stacyjny w Falenicy, i podobnie okazały jak w Celestynowie budynek w Życzynie, a i jest jeszcze drewniany budynek stacyjny w Gąsocinie koło Ciechanowa, ale to na trasie z Warszawy do Mławy po drugiej stronie Warszawy, budynek ten w roku 2019 był nieużywany i zaniedbany. 



Siostrzane budynki stacyjne w Życzynie (r.2015) i Gąsocinie (r.2019)

 
Wszystkie te drewniane budynki stacyjne powstały na zbudowanej w nieprawdopodobnie szybkim tempie Drodze Żelaznej Nadwiślańskiej, której budowę po czterech latach ukończono w 1877 roku. Trasę kolei, wiodącej z Mławy przez Warszawę, Lublin i Chełm do Kowla, z odgałęzieniem z Dęblina do Łukowa, a łącznie było to ok.517 km, w tym nasypy i przekopy,  189 mostów i przepustów, własnymi rękami budowały tysiące robotników, a wg niektórych danych aż 25 tysięcy jednocześnie. Wszystkie prace ziemne były wykonywane ręcznie, do transportu używano ciężkich, drewnianych taczek. Zbudowano wtedy mosty, które - odbudowane po zniszczeniach w II wojnie światowej - nadal służą: w Warszawie pod Cytadelą i w Modlinie.
    Patrząc na tę budowę z perspektywy czasu należy stwierdzić, że dzieło to wykonane głównie przez rodzimych robotników i projektantów zadziwia trwałością konstrukcji i poziomem niektórych rozwiązań inżynieryjnych. Budowę tej linii - zważywszy środki jakimi dysponowano - można uznać za poważny sukces ówczesnej techniki i organizacji pracy. To wydaje się nieprawdopodobne, ale Centralną Magistralę Kolejową z Zawiercia do Warszawy o długości 223 km budowano pięć lat; o połowę krótsza trasa powstawała w czasie dwukrotnie dłuższym, mimo zmechanizowanych robót! 
   Kilka dziesiątek razy wsiadałem lub wysiadałem w Celestynowie, bo okolica zawsze mi miała coś ciekawego do zaoferowania. Ja również coś tam jej ofiarowałem, m.in.szlaki turystyczne, zaczynające się na tej stacji, wybiegające w sąsiadujące z Celestynowem lasy. Zaprojektowałem te szlaki w połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku i chociaż przeszły ich trasy kilka modyfikacji, wciąż z Celestynowa tam prowadzą, dokąd iść im nakazałem. Ten drewniany budynek stał tam jakby na straży tej całej okolicy. Nie sądzę, aby zdecydowano się go odbudowywać, bo niby kto to ma robić? Powinny koleje, ale chyba bardziej powinno zależeć na tym budynku miejscowej gminie. Czy znajdą się na to pieniądze? 
   W okolicy Celestynowa w czasie II wojny światowej rozgrywana była prawdziwa „bitwa o szyny” i w wielu miejscach przy torach znajdują się dzisiaj pomniki, upamiętniające te wydarzenia. Transporty hitlerowskie były kilka razy atakowane na tej przebiegającej przez lasy linii kolejowej. Akcja najbardziej znana została przeprowadzona w Celestynowie. Opisał ja później Aleksander Kamiński w książce "Kamienie na szaniec". 20 V 1943 r. tu uwolniono z transportu 49 więźniów politycznych przewożonych z Lublina do Oświęcimia. Akcję przeprowadził Oddział Szturmowy "Kedywu" Komendy Głównej Armii Krajowej pod dowództwem kpt. Mieczysława Kurkowskiego "Mietka" i Tadeusza Zawadzkiego "Zośka".  Ten drugi był bohaterem m.in. akcji pod Sieczychami w Puszczy Białej, gdzie zginął. Nie pamiętam dlaczego po raz pierwszy przyjechałem do Celestynowa. Podejrzewam jednak, że przyprowadziła mnie tu opowieść o tej akcji, a szczególnie Tadeusz Zawadzki. bohater mojego pokolenia. 
     Ostatnim razem, jak tam byłem, trasa mojej wycieczki była o wiele lepsza od  mojej kondycji. Do stacji w Celestynowie przyszedłem z dużym zapasem czasu do odjazdu pociągu. Ale w poczekalni dworcowej nie było ławek, na których chciałem odpocząć po wędrówce. Co się stało z tymi ławkami? - zapytałem kasjerkę. A no, trzeba było je zlikwidować, bo całymi godzinami przesiadywali na nich miejscowi pijaczkowie, czasem nawet spali na nich. To i ławki zostały usunięte. Teraz już całkowicie kłopot jest z głowy, nie tylko ławek, budynku także brakuje.  
    Będę wdzięczny Czytelnikom bloga za wszelkie aktualne informacje, nie mam szans, aby tam w najbliższym czasie znowu się pojawić. Nie mam nawet aktualnej fotografii z Celestynowa.  

2 komentarze:

  1. Wielki żal!
    https://mymazovia.wordpress.com/2015/10/13/celestynow/

    OdpowiedzUsuń
  2. O Celestynowie pisałem w 2012 r.: https://mazovia.home.blog/2012/12/01/celestynow/

    OdpowiedzUsuń