Najpiękniejsze szlaki mazowieckie:
stareńkie dęby, maleńki Bełch i wywierzysko w Osiecku
Pieszo przez lasy z Pilawy do Zabieżek
Dolinka strugi Bełch w Górkach |
Są na podwarszawskim Mazowszu szlaki uczęszczane, ku którym ludzie ciągną jak ćmy do światła. Dlatego, że warto, bo szlaki ładne i dojazd do nich wygodny i nie za daleki. Takie są przede wszystkim szlaki Puszczy Kampinoskiej, to szlaki markowe, sprawdzone. Ale są też trasy inne, nie tak popularne, a dające możliwość przeżycia turystycznej przygody i to bardziej, niż szlaki koło Palmir lub Międzylesia. Na tych szlakach niemal na pewno nie spotkacie zbyt wielu turystów, a z dużym prawdopodobieństwem nie spotka się turysty żadnego. Fakt, że dojazd nieco dłuższy niż do Dziekanowa, Truskawia lub Zalesia Górnego, ale za to jakże te szlaki smakują! Nie mam w zwyczaju podawać w tym blogu propozycji wycieczkowych, wybór tras pozostawiam czytelnikom, niech oni decydują jak dotrzeć do miejsc, jakie opisuję w blogu. Tym razem nie mogę jednak powstrzymać się od szczególnej zachęty. Ta trasa jest nadzwyczajnie urozmaicona i bardzo akuratna, aby dać moc satysfakcji każdemu rasowemu turyście o krajoznawczym zacięciu.
Pozostałości Puszczy Osieckiej w okolicach Pilawy |
Ciekawe ilu z czytelników tego blogu zaczynało wycieczkę w takiej na przyjazd Pilawie, aby stamtąd powędrować szlakiem turystycznym o niebagatelnych walorach krajoznawczych; tam co i raz jest coś do zobaczenia, na co warto spojrzeć, o czego historii warto wiedzie. Na stacji w Pilawie zaczyna się szlak do Łucznicy (ok.6 km). Jest wyznakowany kolorem zielonym i tylko na pierwszym kilometrze prowadzi miejskimi uliczkami, potem wprowadza w urozmaicony krajobraz leśny, którego przyrodniczą ozdobą są niewielkie torfowiska, chronione jako użytki ekologiczne.
Dawny dwór Potockich w Łucznicy |
W tych dniach, gdy ten post wrzucam do swojego blogu, upływa właśnie kolejna ważna dla Łucznicy data. Dnia 22 września 1934 roku na kilka dni przed śmiercią. ostatni właściciel Łucznicy Jakub Ksawery Aleksander hrabia Potocki, ostatni właściciel Łucznicy, sporządził testament. Do fundacji Jakuba Potockiego należały szmat lasów okolicznych wokół Osiecka, Łucznicy i Pilawy. Już jako bezdzietny wdowiec w roku 1934 Jakub dobra Osieckie zapisał wraz z całym innym i wielkim swoim majątkiem w kraju i zagranicą jako fundację nowo utworzonego Instytutu Marii sklodowskiej-Curie w Warszawie, którego celem była walka z rakiem i gruźlicą.
W czasie II wojny światowej w dworskich lasach ukrywali się partyzanci z Armii Krajowej. Wcześniej walczyli w nich powstańcy styczniowi i jest tam nawet ich mogiła. Po wojnie dwór przez dłuższy czas stał bezpański. Potem był w dworze ośrodek szkoleniowy, kolonie dziecięce i szkoła. Dzisiaj jest szczęśliwie użytkowany przez realizujące interesujący program Stowarzyszenie „Akademia Łucznica”. Służy ta Akademia animatorom kultury, artystom plastykom, nauczycielom i instruktorom plastyki, dzieciom i młodzieży, również osobom niepełnosprawnym i ich opiekunom.
Przez Łucznicę Łucznicę przebiega trasa niebieskiego szlaku. W jedną stronę można nim dojść do stacji Garwolin (ok.12 km) i to jest bardzo, ale to bardzo interesująca trasa leśna. W drugą stronę szlak niebieski wiedzie do stacji Zabieżki (14 km) i to jest urozmaicona trasa krajobrazowa i krajoznawcza o niepospolitych walorach. Tu ładnie i tam także. Więcej atrakcji jest na trasie do Zabieżek. Tam więc zachęcam bardziej i tę trasę tutaj proponuję.
Zaraz za Łucznica szlak znakowany wprowadza na leśne dróżki i ścieżki wiodące nad dolinką strugi Bełch. Bełch to również stara nazwa nurtu na dużych rzekach,
takich jak Wisła. Ten Bełch jest malutki, skacze po głazach i "bełkoce"
płynąc po kamienistym dnie. Struga jest wąska, spadek ma dość duży i płynie w dolince mocno wyerodowanej, zasilana wodą wytryskającą z kilku niewielkich wywierzysk. Na stokach dolinki rośnie las, znakowana ścieżka miejscami jest wątła, ale nieźle wyznakowana. Wszędzie spotyka się niewielkie głazy i kamienie. Jesteśmy wszak wyniesieniu polodowcowym, krajobraz jest lekko pofałdowany, nie za bardzo, lecz przecież wyraźnie.
Zabytkowy dąb szypułkowy we wsi Górki koło Osiecka |
Nad Bełchem dochodzi się do malowniczej wsi Górki (4 km z Łucznicy)w której rośnie drugi zabytkowy dąb szypułkowy tej okolicy, nazwany imieniem Jana Pawła II. Drzewo jest ogromne, ma 805 cm obwodu na wysokości piersi, co najmniej pół tysiąca lat, może mniej, a może więcej, dokładnie nie wiadomo, gdyż nikt jeszcze tego nie badał, jak się zdaje. W pobliżu wsi do strugi Bełch uchodzi struga Rudnik. Można się na tych strugach dopatrzeć śladów młynów i stawów młyńskich, w przeszłości przez dziesiątki lat należących do Osiecka.
Osieck usadowił się się pośród szerokiej niecki otoczonej łagodnymi wzgórkami spiętrzającej się tutaj polodowcowej równiny. Jest wsią, chociaż nie bule jaką, bo gminną i ma charakter miasteczka; był w przeszłości miastem i miejski jest układ urbanistyczny osady z kwadratowym placem rynkowym pośrodku. Jako miasto królewskie w roku 1558 Osieck uzyskał prawa miejskie za sprawą ówczesnego dzierżawcy dóbr osieckich.
W dzisiejszym Osiecku przy uliczkach stoją parterowe, małomiasteczkowe domy, nad wszystkim dominuje neogotycki kościół parafialny o dwóch wieżach (ok. 3 km z Górek). Zbudowany z czerwonej cegły jest jakby zbyt wielki na tę niedużą przecież osadę. Pierwszy kościół osiecki stał w roku 1300. Był drewniany, jak i dwa następne.
Obecna świątynia z 1902 r. zbudowana wg projektu Stefana Szyllera (jego dziełem jest m.in. gł.budynek Politechniki i wieżyce Mostu Poniatowskiego w Warszawie), a architektura wież jest wyraźnie inspirowana kształtem wyższej wieży z Kościoła Mariackiego w Krakowie. Jest to kościół ogromny: ma 54,5 m długości, 28,5 m szerokości, nawa ma ponad 20 m wysokości, a wieże aż 50 m.
Interesująco prezentuje się drewniana plebania z 1897 r. przy ul.Kościelnej (na zdjęciu powyżej), która ma wszelkie cechy typowej architektury drewnianej carskiej Rosji i równie dobrze mogłaby stać nad dalekim Bajkałem. Ten sposób zdobnictwa ojcował drewnianym willom podwarszawskim w stylu świdermajer z okolic Otwocka.
Po drugiej stronie ulicy przed kościołem czeka na remont najstarszy zachowany budynek Osiecka (na zdjęciu powyżej), to budynek dawnego szpitala parafialnego z II poł. XVIII w., najstarszy istniejący dom w Osiecku. W jego lewej mieściła się pierwsza w Osiecku szkoła parafialna wraz z izbami mieszkalnymi dla nauczycieli. Prawa strona budynku służyła jako szpital parafialny, który stanowił schronienie dla bezdomnych. W pobliżu wznosi się przydrożna arkadowa kapliczka z figurą św. Antoniego z 1928 r. Figura świętego jest drewniana, osłania ją dach wspartym na czterech kolumnach. przedstawia św. Antoniego z Dzieciątkiem Jezus na rękach.
Na terenie Osiecka znajduje się kilkadziesiąt drewnianych domów zachowanych w różnym stanie. Tak były budowane miasteczka południowo-wschodniego Mazowsza. Lokalni patrioci Osiecka (z ich strony internetowej jest powyższa fotografia) zalecają uważniej oglądać drewniany dom przy ul. Warszawskiej 8. Zwracają naszą uwagę na nabijane ćwiekami frontowe drzwi oraz oryginalne okiennice. Budynek posiada cztery izby i sień. Wykonany jest z sosnowych bali na dębowych podwalinach, a posadowiony jest na polnych kamieniach. Ściany bielone są wapnem. W domu zachował się oryginalny, zwężający się ku górze komin, do którego pierwotnie przyłączone były cztery kuchnie z każdej z izb budynku! W obrębie gospodarstwa zachowały się także drewniane zabudowania gospodarskie z początku XX w., także parkan z bali sosnowych z bramą.
Osieckie zabytki nie należą do kategorii obiektów zainteresowania masowej turystyki, chociaż niektórych zwłaszcza lekceważyć ich się nie godzi. W Osiecku być się powinno. Nazwa Osiecka pochodzi najpewniej od osieku tj.zasieki, przegrody, płotu, warowni leśnej, utworzonej z nagromadzonych pni drzewnych. Te osieckie zasieki ogradzały zwierzyniec myśliwski, przeznaczony dla rozrywki myśliwskiej książąt mazowieckich, przyjeżdżających tu z położonego na drugim brzegu Wisły zamku w Czersku. Liczne przekazy historyczne wspominają o tutejszym dworcu myśliwskim. W 1503 r. zakończył w nim życie ojciec ostatnich dwóch mazowieckich książąt, Konrad III. Chronił się tutaj przed zarazą król Zygmunt III Waza. Polował w Puszczy Osieckiej August III na łosie, dziki i daniele; te ostatnie były egzotyczną zwierzyną łowną, sprowadzaną do naszych lasów jako ich ozdoba i cel łowiecki.
Osieckie zabytki nie należą do kategorii obiektów zainteresowania masowej turystyki, chociaż niektórych zwłaszcza lekceważyć ich się nie godzi. W Osiecku być się powinno. Nazwa Osiecka pochodzi najpewniej od osieku tj.zasieki, przegrody, płotu, warowni leśnej, utworzonej z nagromadzonych pni drzewnych. Te osieckie zasieki ogradzały zwierzyniec myśliwski, przeznaczony dla rozrywki myśliwskiej książąt mazowieckich, przyjeżdżających tu z położonego na drugim brzegu Wisły zamku w Czersku. Liczne przekazy historyczne wspominają o tutejszym dworcu myśliwskim. W 1503 r. zakończył w nim życie ojciec ostatnich dwóch mazowieckich książąt, Konrad III. Chronił się tutaj przed zarazą król Zygmunt III Waza. Polował w Puszczy Osieckiej August III na łosie, dziki i daniele; te ostatnie były egzotyczną zwierzyną łowną, sprowadzaną do naszych lasów jako ich ozdoba i cel łowiecki.
Dziś nie ma śladu po owym myśliwskim dworcu i nie bardzo wiadomo, gdzie się znajdował. Zapewne w tej części osady, która dzisiaj jest nazywana nadal Starym Miastem, gdzieś między obecną budowlą kościoła, a dwoma źródłami doskonałej wody, które od wieków zasilają potok "o srebrzystej toni". Książęcego dworu już dawno nie ma, zwierzyniec przetrwał tylko w herbie Osiecka (jeleń przy studni na czerwonym tle), drewniane Stare Miasto spłonęło w czasie działań wojennych 1939 roku.
Zdroje to nigdy nie zamarzające wywierzysko osieckie. Te źródła wydają się być tutaj od zawsze. To wielka niezwykłość osady. Na Mazowszu praktycznie nie spotyka się tak mocno bijących źródeł, jak to, znajdujące się przy ul.Zdrojowej. Pili z tych źródeł mazowieccy książęta, pili polscy królowie, jak już tam zajdziecie, nabierzcie wody w dłonie i skosztujcie. Smaczna i zdrowa jest ta zdrojowa woda! Przyjemnie zagospodarowany teren umożliwia odpoczynek w wędrówce.
Jeżeli nie chce się wędrować dalej do Zabieżek (dalsze 7 km), a przyszło się tutaj pieszo z Pilawy w dniu powszednim, wtedy ma się szanse na autobus do Pilawy i do Otwocka, kursy tylko w dni robocze, przystanek jest na rynku, rozkład podaje Internet: http://woloszka.com.pl/komunikacja-z-terenu-gminy-osieck/. W dnie świąteczne, w soboty i niedziele przez 7 km trzeba dyrdać dalej na nogach do stacji kolejowej w Zabieżkach, skąd pociągi do Warszawy są co ok.60 min.
Szlak niebieski z Osiecka do Zabieżek to trasa zajmująca, w otoczeniu mozaika pól i lasów, na odcinku leśnym miejscami bór wilgotny, w otoczeniu kilka użytków ekologicznych, wszystkie są atrakcyjnymi widokowo torfowiskami. Szlak wiedzie tam dróżkami, które we fragmentach bywają mokrawe, to także walor tego szlaku, nie najgorszy element turystycznej przygody.
Legenda o Czarcim Dole
Na północ od Osiecka w roku 1919 archeolodzy odkryli się cmentarzyska z czasów rzymskich, datowane na I-III wiek n.e. Były to groby jamowe przykryte głazami. Lud okoliczny nazywał te miejsce Czarcim Dołem (jedne) i Czarcimi Kościołami (drugie) i związane są z nimi legendy. Różne wersje mają, wszystkie sprowadzają się mniej więcej do tego, że głównym zadaniem miejscowego czarta (każda okolica ma swojego czarta, a ta również, a jakże, było zdobywanie ludzkich dusz. O tym, że być może ten czart wciąż tu grasuje, o tym
zaświadcza mnogość nadrzewnych kapliczek, zawieszanych gdzie tylko
można, zapewne tak na wszelki wypadek, aby czarta precz odgonić.
A temu czarowi z legend to długo mu jakoś nie wychodziło, bo ludzie w okolicy zacni i cnotliwi. Wreszcie dopadł takiego jednego, ten mu przyrzekł swoją duszę, ale coś za coś, zażądał, aby przedtem czart wyrwał kamienie z takiego jednego wąwozu w Ponurzyckich Górach i koniecznie nocą, między zmierzchem a świtem, przeniósł te głazy do Osiecka, na budowę kościoła. Zgrzytał czart zębami na takie żądanie, ale zawziął się i do roboty przystąpił, kamienie wyrywał, po kilka łańcuchem związywał i na grzbiecie do Osiecka przenosił. No i ja zawsze w takich legendach bywa, tak i w tej się zdarzyło. Duszy czart nie zdobył i roboty wykonać zdążył, bo świt nadszedł i kur zapiał.
Inna wersja legendowa opowiada, że czart chciał się przypodobać diabelskiemu księciu i chciał zbudować kościół dla Lucyfera; kamienie z wąwozu (dziś zwanego Czarcim Dołem) przenosił na wydmę (tam były Czarcie Kamienie). Ale jak wiadomo czart może po świecie hasać głównie nocą, więc przed świtem musiał pracę skończyć. Zdawać by się że coś w tej legendzie z prawdy być musi, bo przecież kamieni już nie ma w wąwozie. Na tamtej wydmie zresztą także nie ma żadnego kamienia. A tak naprawdę, to te kamienie wywieźli furmankami okoliczni mieszkańcy. Już bez pomocy czarta, choć na pewno za jego podszeptem zlikwidowali jedną z najważniejszych pamiątek historycznych swojej okolicy. Dziś kamienie te stanowią część wielu podmurówek w domostwach. Chociaż... kto to wie... może jednak... Przed kościołem znajduje się jeden z tych głazów, z "autentycznymi" śladami czarciego łańcucha, przy pomocy którego diabeł przenosił kamienie na jakąś tam budowę, ale że kur zapiał, więc głazy upuścił. Czy to nie ten głaz, który pokazuję na tym poniższym zdjęciu?
Inna wersja legendowa opowiada, że czart chciał się przypodobać diabelskiemu księciu i chciał zbudować kościół dla Lucyfera; kamienie z wąwozu (dziś zwanego Czarcim Dołem) przenosił na wydmę (tam były Czarcie Kamienie). Ale jak wiadomo czart może po świecie hasać głównie nocą, więc przed świtem musiał pracę skończyć. Zdawać by się że coś w tej legendzie z prawdy być musi, bo przecież kamieni już nie ma w wąwozie. Na tamtej wydmie zresztą także nie ma żadnego kamienia. A tak naprawdę, to te kamienie wywieźli furmankami okoliczni mieszkańcy. Już bez pomocy czarta, choć na pewno za jego podszeptem zlikwidowali jedną z najważniejszych pamiątek historycznych swojej okolicy. Dziś kamienie te stanowią część wielu podmurówek w domostwach. Chociaż... kto to wie... może jednak... Przed kościołem znajduje się jeden z tych głazów, z "autentycznymi" śladami czarciego łańcucha, przy pomocy którego diabeł przenosił kamienie na jakąś tam budowę, ale że kur zapiał, więc głazy upuścił. Czy to nie ten głaz, który pokazuję na tym poniższym zdjęciu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz