sobota, 16 sierpnia 2025

 

Dąb Jana Kazimierza 

Znowu ten urodziwy dąb odwiedziłem. Jak czynię to ostatnio, pociągiem szybkiej kolei miejskiej dojechałem do przystanku Dąbkowizna na linii do Radzymina. Są tam szlaki znakowane, nie wydaje się aby nadto używane. Tłoku na nich nie ma i to jest wielka ich zaleta!  Pociąg zatrzymuje się na peronie pośród sosnowego lasu, tuż pod piaszczystymi wydmami, malowniczo tam, odludnie i pełna egzotyka, choć tylko 40 minut jazdy z dworca gdańskiego. To interesujące miejsce dla krajoznawcy. 

Koło peronu kolejowego przystanku brzozowy krzyż na cmentarzyku polowym żołnierzy radzieckich, którzy zginęli w walkach w tej okolicy, po latach szczątki ich przeniesiono na cmentarz w Warszawie. Na okolicznych wydmach ślady transzei, być może z polskiej wojny polski obronnej w roku 1920. Ok. 300 m na wsch. od przystanku PKP są niemieckie umocnienia z 1944 r. Zostały wybudowane jako element planowanego, ale nieukończonego przedmościa niemieckiego z II wojny światowej. Szczególnie imponujące są potężne bloki żelbetowe wysadzonego schronu obserwacyjnego dla artylerii. Współczesnych śmieci też nie brakuje. 

Niespełna dwa kilometry na północ są ruiny potężnego fortu Beniaminów, służył wojsku carskiemu, służył pruskiemu, służył przedwojennej Polsce, w powojenną wszedł już tylko jako ruiny. Imponujące, to prawda. Taka to podwarszawska okolica, tu jest wszystko jak należy, sośniny na piaszczystych wydmach i ślady wojen, jak niemal w całej okolicy podwarszawskiej  tutaj być może trochę jakby bardziej – kłania się nam historia.    

Za kompleksem wydm na pn.wsch. od torów na skraju lasu pół kilometra od przystanku kolejowego (kilka minut zielonym szlakiem z peronu kolejowego), rośnie jeden z najokazalszych w sąsiedztwie Warszawy pomnik przyrody – dąb szypułkowy „Jan Kazimierz”. To okazałe drzewo ma 480 cm obwodu i ok. 22 m wysokości. Jego wiek oceniany jest na 300-400. Wygląda na zdrowe drzewo i – jak mu ktoś nie przeszkodzi – pożyje jeszcze sporo.  


Zabytkowy dąb jest okazały, kształt ma dorodny, ale widać, że nie byli aniołami ludzie, którzy mu się do skóry dobierali w przeszłości. Boleśnie przeżył zbrodniczy atak na potężny konar, rosnący od strony południowej, .siekierą rąbano go nerwowo, jakby rąbiący się spieszyli, aby zdążyć, przed czym, możemy się tylko domyślać. Rana jest ogromna, nie ma szans na zagojenie, drzewom odrąbanych członków się nie przyszywa. Po drugiej stronie widać ślady piłowania, drewno okazało się za mocne na używanie piły, od pomysłu pilarz szczęściem odstąpił. A jak się dobrze przyjrzeć, widać, że do wysokości około trzech metrów dąb był korowany, tą zdartą z dębu korą lud okoliczny palił w swoich piecach, może w czas wojenny, lutą zimą, bo bywały takie zimy, aż trudno dziś uwierzyć.


 Fascynuje mnie jako postać król Jan Kazimierz.
Znajdujący się w warszawskim muzeum narodowym jego portret namalował Daniel Schutz z Gdańska w 1659 r. Naczytałem się o tym władcy, niekoniecznie rzeczy dobrych, choć trzy lata przed powstaniem tego portretu 1 kwietnia 1656 r. w katedrze lwowskiej złożył uroczyste ślubowanie i ogłosił Matkę Boską Królową Korony Polskiej i powierzył jej opiece mieszkańców Rzeczypospolitej. Sienkiewicz wystawił mu pomnik w swoim "Potopie", a Juliusz Słowacki skreślił brzydki wizerunek w dramacie "Mazepa". Wizerunek gdańskiego artysty przedstawia raczej obraz króla widziany przez poetę, nie powieściopisarza. Nazwę temu dębowi nadał warszawski konserwator przyrody, nieodżałowany Czesław Łaszek. Chciał w ten sposób przypomnieć postać władcy z dynastii Wazów, którzy w Nieporęcie mieli swój dwór myśliwski, w którym spędzali czas letni i dokąd uciekali z zamku królewskiego w Warszawę, gdy do wrót miasta stukała zaraza, a stukała dość często. Nieporęt był ulubioną siedzibą Jana Kazimierza, mieszkał tam, gdy był jeszcze królewiczem i kardynałem, a gdy został królem, pod wpływem częstych napadów mizantropii, chronił się tu od gwaru dworskiego i trudów panowania. Abdykując, ofiarował rezydencję zakonowi jezuitów. Śladu po niej nie ma. I żadnej jego podobizny, ryciny, obrazu.

 Nieporęt mocno jest Wazami związany. Ponad 80% powierzchni gminy obejmują lasy. To dawna Puszcza Nieporęcka. Warto o tym przypominać. Są to zarówno rozległe, zwarte kompleksy leśne i łąkowe, jak i niewielkie, silnie rozdrobnione lasy i łąki o znacznej różnorodności biologicznej. Wszystko to we współczesnych granicach Warszawskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu, który obejmuje również tereny rolnicze z luźną zabudową zagrodową oraz tereny zurbanizowane ze zwartą zabudową mieszkaniową. W jego granicach wyodrębniono strefę szczególnej ochrony ekologicznej oraz strefę zurbanizowaną.

Od carskich czasów w okolicach gościło się wojsko w tamtejszym lesie. Upodobało sobie okolice wsi Białobrzegi, choć go już niewiele, wojsko jest tam nadal, a po rozgrodzonych już lasach pozostały tam po nim ruiny bunkrów i przepiękny, nie wyrąbany jeszcze ponad stuletni drzewostan sosnowy. Przyjeżdżam tam od czasu do czasu i sporo radości dostarczają mi przechadzki w lasach uroczyska Białobrzegi. Partie leśne są tam całkiem, całkiem, a może nawet jeszcze bardziej. Pcha się tam leśny krajobraz do obiektywu. 

 ...............................................

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz