Wojciech Jastrzębowski, bohater dwóch puszcz
Warto się przyjrzeć tej starej fotografii. Zobaczy się na niej twarz przyjazną, pogodną, budzącą zaufanie. To twarz wielkiego Polaka, dobrego człowieka i patrioty. Dla współczesnych Polaków ten człowiek jest niemal zupełnie nieznanym. Niewielu z tych, którzy wędrują po Puszczy Kampinoskiej, zna jego nazwisko, chociaż na pewno przyznają się do znajomości tej puszczy, czasem nawet się tą znajomością chwalą. A przecież powinno się wiedzieć kim był, on albowiem jako pierwszy organizował wycieczki do tej podwarszawskiej puszczy. Dawno temu to było, w drugiej połowie XIX wieku. Przed nim nikt z Warszawy na wycieczki po lesie nie chodził.
Wojciech Jastrzębowski był świetnym botanikiem, profesorem Instytutu Agronomicznego na warszawskim Marymoncie, uwielbianym przez młodzież profesorem i mentorem życiowym. „Nie wiecie na co wam się kiedyś przyda wielka nauka chodzenia – mówił do swoich studentów. – Człowiek na ten świat przychodzi i ze świata schodzi, umieć więc chodzić, znaczy umieć już w części spełniać zadanie, jakie nas w tej wędrówce od kolebki aż do grobu czeka”.
Żył długo. Osiemdziesiąt trzy lata. Gdy umierał w roku 1882, mógł sobie powiedzieć, że powierzone mu zadanie wypełnił. Społeczeństwo godnie jego pamięć uczciło, umieszczając tablicę z jego epitafium w warszawskim kościele św.Krzyża, opodal serca Fryderyka Chopina i epitafiów innych wielkich Polaków, Władysława Reymonta, Józefa Ignacego Kraszewskiego, Bolesława Prusa, Juliusza Słowackiego i Władysława Sikorskiego. Spoczął na cmentarzu powązkowskim; kwatera 162 (V/16).
Studentem Jastrzębowskiego był m.in. Józef Wieniawski „Jordan”, brat słynnego skrzypka Henryka. Pozostawił po sobie opisy wędrówek z profesorem, pełne wdzięku i oddechu przygody. „W ślad za nim ruszaliśmy żwawo, zapominając o znużeniu i niewygodach, a gdy zapadająca noc czyniła dalsze poszukiwania niemożliwymi, miękka leśna murawa lub wiązka świeżego siana bywały wezgłowiem, na którym spoczywały młodość, zapał i marzenia... Powracaliśmy z ekskursji do głębin Puszczy Kampinoskiej wszyscy zdrowi i weseli, pogodni i beztroscy”.
Do Puszczy Kampinoskiej był wtedy z Warszawy kawał drogi. Z warszawskiego Marymontu trzeba było pieszo dyrdać przez Bielany i Młociny aż za Sieraków. W pierwszej połowie XIX wieku (o tym warto wiedzieć) pomiędzy Młocinami, a Sierakowem lasu nie było, tam były piaszczyste nieużytki.
Zapamiętajmy Wojciecha Jastrzębowskiego. Był on
pierwszym, który łączył w sobie poszukiwania przyrodnicze w terenie z
turystyką; bardzo to istotne nadal, gdy Puszcza Kampinoska jest już
parkiem narodowym. Jego imieniem nazwano szlak zielony, wiodący z
Dziekanowa Leśnego ku Pociesze, ale w tej puszczy nie ma pan Wojciech żadnego pomnika, żadnego kamienia, które by go przypominało współczesnym turystom.
W przeciwieństwie do Kampinoskiej, inna mazowiecka puszcza o nim pamiętała, a mianowicie Puszcza Biała. Obok zabytkowego kościoła w miasteczku Brok
nad Bugiem, sąsiadującym z tym największym kompleksem leśnym
podwarszawskiego Mazowsza, wystawiony został pamiątkowy kamień, na
którym umieszczono płaskorzeźbiony medalion z wizerunkiem
Wojciecha Jastrzębowskiego, a poniżej niego znajduje się tablica z
napisem: Wybitnemu botanikowi, założycielowi zakładu praktyki leśnej
Feliksowo.
Nazwa Feliksowo przez krótki czas znaczyła bardzo wiele. Tam właśnie, nad rzeczką Brok w odległości 5 km od Broku, powstało w 1860 roku leśne gospodarstwo doświadczalne, muzeum i szkoła leśna, założone przez prof. Jastrzębowskiego. Feliksowo znane było w całym kraju, odwiedzały je liczne delegacje z państw europejskich. Kilkudziesięciu uczniów szkoły leśnej z Feliksowa przystąpiło do powstania styczniowego. W pobliżu ich szkoły, 14 marca 1863 roku doszło do bitwy z sotnią Kozaków. Nieopodal leśniczówki Antonowo, nieco ukryty w lesie, znajduje się prosty pomnik powstańców z polnych kamieni, wzniesiony dla uczczenia poległych w bitwie. Budynki Feliksowa spłonęły, władze carskie urządziły w tym miejscu ośrodek wczasowy dla dygnitarzy. Po tym wszystkim śladu nawet nie ma. Jeśli jednak popytać mieszkańców okolicy, poniektórzy wskażą miejsce, gdzie się znajdował.
Ten polski pozytywista był nie tylko jednym z wybitniejszych polskich ekologów. Zebrał, opisał i nazwał blisko 2 tys. roślin, jako pierwszy opisał klimat Warszawy, był pierwszym który organizował wycieczki turystyczno naukowe do Puszczy Kampinoskiej, a jeszcze do tego, podczas powstania listopadowego w 1831 r. napisał pierwszą w historii „Konstytucję dla Europy”. Dokument ten można i należy traktować jako polski wkład w rozwój myśli zjednoczeniowej w Europie.
Profesor Jastrzębowski na medalionie pomnika w Broku nad Bugiem. Fot.L.Herz |
Nazwa Feliksowo przez krótki czas znaczyła bardzo wiele. Tam właśnie, nad rzeczką Brok w odległości 5 km od Broku, powstało w 1860 roku leśne gospodarstwo doświadczalne, muzeum i szkoła leśna, założone przez prof. Jastrzębowskiego. Feliksowo znane było w całym kraju, odwiedzały je liczne delegacje z państw europejskich. Kilkudziesięciu uczniów szkoły leśnej z Feliksowa przystąpiło do powstania styczniowego. W pobliżu ich szkoły, 14 marca 1863 roku doszło do bitwy z sotnią Kozaków. Nieopodal leśniczówki Antonowo, nieco ukryty w lesie, znajduje się prosty pomnik powstańców z polnych kamieni, wzniesiony dla uczczenia poległych w bitwie. Budynki Feliksowa spłonęły, władze carskie urządziły w tym miejscu ośrodek wczasowy dla dygnitarzy. Po tym wszystkim śladu nawet nie ma. Jeśli jednak popytać mieszkańców okolicy, poniektórzy wskażą miejsce, gdzie się znajdował.
Ten polski pozytywista był nie tylko jednym z wybitniejszych polskich ekologów. Zebrał, opisał i nazwał blisko 2 tys. roślin, jako pierwszy opisał klimat Warszawy, był pierwszym który organizował wycieczki turystyczno naukowe do Puszczy Kampinoskiej, a jeszcze do tego, podczas powstania listopadowego w 1831 r. napisał pierwszą w historii „Konstytucję dla Europy”. Dokument ten można i należy traktować jako polski wkład w rozwój myśli zjednoczeniowej w Europie.
Wędrując śladami prof.Wojciecha Bogumiła Jastrzębowskiego można napotkać skonstruowane przez niego zegary słoneczne, bo i to robić umiał. Jeden jest w warszawskich Łazienkach, inny na gotyckim kościele w Dziektarzewie nad Wkrą i on jest na fotografii poniżej.
Post scriptum. Niedawno ukazała się interesująca biografia naszego bohatera pt. "Azymut wspólna Europa. Jastrzębowski", autorstwa Alicji Wejner. Gorąco polecam. Bardzo interesująco pisał o Wojciechu Jastrzębowskim periodyk, wydawany przez PTTK "Gościniec". Zachęcam do sięgnięcia po ten tekst do internetu:
gosciniec.pttk.pl/18_2005/index.php?co=101
Zegar słoneczny na ścianie kościoła w Dziektarzewie nad Wkrą. Fot.L.Herz |
Post scriptum. Niedawno ukazała się interesująca biografia naszego bohatera pt. "Azymut wspólna Europa. Jastrzębowski", autorstwa Alicji Wejner. Gorąco polecam. Bardzo interesująco pisał o Wojciechu Jastrzębowskim periodyk, wydawany przez PTTK "Gościniec". Zachęcam do sięgnięcia po ten tekst do internetu:
gosciniec.pttk.pl/18_2005/index.php?co=101
Dzień dobry.
OdpowiedzUsuńCzy ten szlak nadal nosi imię W. Jastrzębowskiego? Na stronie Parku taki szlak nie istnieje…
Zmartwił mnie Pan. Właśnie Oficyna Wydawnicza Rewasz skończyła przygotowywać do druku kolejne wydanie mojego przewodnika Puszcza Kampinoska, Wojciech Jastrzębowski ma w nim swoje miejsce, jak od lat. To że o nim zapomniano na stronie internetowej Parku jest moim wielkim smutkiem. Brok o nim pamięta, miałby nie pamiętać Kampinos?
UsuńProszę do nich napisać, powinno im być szczególnie przykro, gdy człowiek o tym nazwisku Parkowi Kampinoskiemu powinności pamiętanie przypomni. Serdeczności! L.Herz
Dziękuje Panu za odpowiedź i pamięć o Wojciechu Jastrzębowskim. Zamierzam rozpocząć prace nad upamiętnieniem wycieczek prof. Jastrzębowskiego w Puszczy. Doprawdy zasłużył na to. A co do szlaku to oczywiście napisze w tej sprawie do Parku. Jako przewodnik kampinoski napewno będę o tym wielkim Polaku wszystkim mówił. Wszystkiego dobrego Panie Lechosławie!
OdpowiedzUsuń