środa, 1 czerwca 2016


W Inowłodzu nad rzeką Pilicą
 Pilica pod Inowłodzem. Fot.L.Herz
       Początek czerwca to bardzo dobra pora na odwiedziny Inowłodza nad Pilicą. Krajobraz wokół jak należy. Dolina Pilicy przyjazna. Widok na nią królewski, najbardziej spod stóp fotogenicznego romańskiego kościółka z czerwonej cegły. Nie dziw, że tę okolicę ulubili sobie ci, do których należała władza.
    Według oficjalnej propagandy kościółek wystawił w roku 1082 roku  Władysław I Herman. Podobno jako dziękczynne wotum za przyjście na świat następcy. Skąd to wiadomo, tego nie wiadomo. Niektórzy historycy datują powstanie kościółka na okres przed rokiem 1138, a inicjatywę w tej sprawie przepisują Bolesława III Krzywoustego. Jakichkolwiek wzmianek źródłowych dotyczących pierwszych czterystu lat istnienia budowli – brak. Jak jest naprawdę? 
Kościółek w Inowlodzu wzniesiono na wysokim brzegu doliny Pilicy. Fot.L.Herz
     Bez dwóch zdań kościółek jest urodziwy i ładnie usytuowany. Rekonstruowano go w latach trzydziestych XX wieku. Rekonstruktorzy poszli śladami Violette-le-Duca. I bardzo dobrze. Ten dziewiętnastowieczny francuski architekt zasłynął .jako twórca rekonstrukcji doskonałych, jeszcze lepszych od oryginału, a najbardziej znanym jego dziełem są mury jeszcze bardziej średniowiecznego, niż średniowieczne obwarowania miasta Carcassonne na południu Francji.
    Nie są natomiast rekonstrukcją ruiny zamku Kazimierza Wielkiego w Inowłodzu. Są ruinami, jak należy. Ciągną k’sobie. Uruchamiają wyobraźnię. Był to jeden z tych zamków, o których każdy z nas uczył się w szkole, że Kazimierz Wielki zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną. W internetowych ściągach dla maturzystów można dzisiaj bez trudu znaleźć informacje, że władca nakazał postawić zamków dokładnie pięćdziesiąt i cztery.  Zadaniem zamku w Inowłodzu było pełnienie straży na granicy państwa polskiego. Tak, tak, na granicy państwa polskiego. Na północ od Pilicy trwało wówczas samodzielne państewko książąt mazowieckich. To był wiek czternasty i tak się wtedy sytuacja polityczna układała.  Władysław Jagiełło często zatrzymywał się w zamku inowłodzkim, historycy odnotowali skrupulatnie, że co najmniej sześć razy tutaj przebywał w ciągu swojego 48-letniego panowania.
Ruiny zamku w Inowłodzu. Fot.L.Herz
     W 1657 roku Szwedzi zamek podminowali i wysadzili w powietrze, a potem przez naszych rodaków zamkowe mury zostały potraktowane jak kamieniołom, wywożono budulec na potęgę. Dopiero w latach siedemdziesiątych XX wieku  ruiną poczęto się interesować i w ślad za tym poszła jakaś tam opieka. Całość wciąż jest malownicza. Ostatnimi laty jakby jeszcze bardziej.    
    W Inowłodzu myśli krążą również wokół Tuwima. Po powrocie z Inowłodza rzucam się w domu wygłodniały na „Kwiaty polskie” i dopiero wtedy do mnie dociera, że tak wspaniale później przez Ewę Demarczyk śpiewany do muzyki Zygmunta Koniecznego  Grand Valse brillante tyczył zabawy, która „dzisiaj w Inowłodzu”, a nie w mieście Łodzi.

          „Wczesnym na wsi dniem niedzielnym,
          Gdy kolorowe, krochmalone,
          Krajkami szumiąc wzorzystemi,
          Ścieżką przydrożną idą z sioła
          Kwietne dziewczęta do kościoła:
          Z oczyma niebu odjętemi
          I chabrom inowłodzkiej ziemi;
          Choć wystrojone, idą boso,
          Trzewiki na ramionach niosą”. 



Kwiaty polskie. Fot.L.Herz

1 komentarz:

  1. Ruiny zamku nie są już taką znowu ruiną. Są ruiną "odbudowaną". Żadna roślinność już się nie wciska, a teren wokół zamku to potraktowany kosiarką elegancki trawnik. Zapraszam do odwiedzin.
    Homolek

    OdpowiedzUsuń