wtorek, 18 kwietnia 2017

Niezwykłe zabytki
w Dolinie Dolnego Bugu na wschodnim Mazowszu
Wiosenne rozlewiska w dolinie Bugu. Fot.L.Herz



Znowu tam byłem. Bywam tam niemal nieustannie. Zostawiłem tam sporo serca, to i powracam. Wiosną najbardziej. Dolina Dolnego Bugu należy do najładniejszych fragmentów Mazowsza. Ja szczególniejszą estymą  obdarzam jej fragment powyżej Wyszkowa, w górę biegu rzeki. Krajobraz tam jest taki, jakim być powinien. Tam wszystko zdaje się być na miejscu. To harmonijny krajobraz kulturowy, w którym dzieła natury wcale nieźle i z pewnym szacunkiem zostały zagospodarowane przez człowieka. Korespondują tam ze sobą nie najgorzej rzeka i jej rozlewiska i starorzecza, nadrzeczne łąki, otaczające je dwie puszcze, Kaminiecka na południu i Biała na północy, wioski i obok nich osiedla domków letniskowych, tubylcy i letnicy,  i dzikie ptactwo, którego tam nie brakuje i moc ornitologicznych rarytasów się lęgnie. Opowiadać o tym wszystkim mógłbym bez końca, jako  rzekłem albowiem, odwiedzam tę część Mazowsza  często i zawsze z zachwytem. 

Nie ulega wątpliwości, iż dopiero świadomość związku krajobrazu z historią i rozwojem duchowym człowieka nadaje mu szczególnego uroku i stanowi o pełni naszego doznania. Inaczej mówiąc – dopiero wtedy, gdy zaludniamy jakiś obszar wspomnieniem dziejów, które na nim się toczyły, zaspokajamy nigdy nie nasyconą potrzebę refleksji.
Obserwować to można we wszystkich liczących się w Europie obszarach szczególnej ochrony przyrody, w parkach narodowych i krajobrazowych lub parkach natury, jak nazywa się je w krajach Zachodniej Europy. Na pewno mniejszą rangę miałyby polskie Tatry i Park Tatrzański bez Podhala, bez Góralszczyzny i tłumu zakochanych w nich artystów o ceperskim rodowodzie. Czy można podobnie mówić o nadbużańskiej okolicy Mazowsza? Zapewne nie, ale przecież i ona ma swoje atuty, których lekceważyć nie można.

Tutaj chcę opowiedzieć o trzech ważnych, chociaż niewielkich w gruncie rzeczy zabytkach, jakie znajdują się w tej nadbużańskiej krainie. To trzy rzeźby niepospolitej wartości. Sfotografowałem  i oto są. Jak znajdziecie czas, popróbujcie zobaczyć je na miejscu. Madonna Tronująca z Poręby i Tron Łaski z Prostyni  są we wnętrzach kościołów, Nepomucen spod Sadownego znajduje się w zabytkowej brogowej kapliczce. Podróż ku nim przez otaczający krajobraz też warta jest  grzechu.  


     Madonna Tronująca z Poręby

(ok.1360 r.)


We wsi Poręba w Puszczy Białej znajduje się niezwykłe dzieło w miejscowym kościele parafialnym. Jest nim najstarsza drewniana rzeźba epoki gotyku na Mazowszu, pochodzi z około 1360 roku.
Królem Polski był wówczas Kazimierz Wielki. W maju 1350 roku Litwini wtargnęli na Mazowsze i dokonali tam wielkich zniszczeń (m.in. spalili Warszawę i Czersk). Poręba znajdował się wówczas w księstwie mazowieckim, panował w nim wówczas  Siemowit III, syn Trojdena I. O rzeźbie świat dowiedział się dopiero po sześciuset latach, w roku 1973.
Odkryły tę rzeźbę Izabella Galicka i Hanna Sygietyńska, nieocenione znawczynie sztuki na Mazowszu, to one jako pierwsze obwieściły światu rangę wielu dzieł, których znaczenie same odkryły (one odnalazły na strychu w Kosowie Lackim obraz El Greca!), także i rzeźby z Poręby, publikując jej pierwszy opis w Biuletynie Historii Sztuki w roku 1975. 
Madonna przedstawiona jest  na tronie, artysta nadał jej hieratyczną pozę, na ustach ma zastygły „archaiczny uśmiech”, dekoracyjnie, malowniczo ułożone fałdy szaty opadają ku ziemi, wychyla się spod nich typowo średniowieczny spiczasty pantofelek. Na prawym kolanie Matki stoi Dzieciątko, odziane w długą szatę, podtrzymywane matczyną ręką, w drugiej matczynej ręce znajduje się przyłożone do serca królewskie jabłko. Jezusek lewą swoją ręką położył pieszczotliwie na matczynej głowie, uśmiecha się uśmiechem dziecka, które zdaje sobie sprawę z powagi chwili.
Można przypuszczać, iż rzeźba pierwotnie była umieszczona w postawionym w roku 1638 drewnianym kościele, poprzedniku obecnego murowanego, który został zbudowany dopiero w drugiej połowie wieku XVIII. Gdy ten murowany pobudowano, rzeźba stała się niemodna, powędrowała więc do akurat postawionej kapliczki. Czy rzeczywiście tak było? tego nie wiem. Powróciła do parafialnego kościoła dopiero po drugiej wojnie światowej, wtedy, gdy proboszczem miejscowym był ks. Jerzy Dąbrowski, a do Poręby zawitały inwentaryzujące zabytki sztuki na Mazowszu dwie panie.
Matka Boska tronująca znajduje się w bocznej kaplicy kościoła, na prawo od głównego ołtarza. Została umieszczona w drewnianej szafie o otwartych szeroko drzwiach, w które wkomponowano misternie wyrzezane dwie nadokienne "koruny", jakie dawnymi czasy ozdabiano okna drewnianych chałup w kurpiowskim stylu, z których słynęła okolica porębiańska, a do dzisiaj zachowały się już tylko bardzo nieliczne.
Mieszkańcy okolicy są w dużej części potomkami osadników z Puszczy Myszynieckiej, przez Załuskich sprowadzonych do Puszczy Białej w XVIII wieku. Jeszcze w niepodległej Polsce po 1920 roku mówiło się o tym regionie: Kurpie Puszcza Biała. Biografka tej okolicy, świetna pani etnograf, Maria Żywirska tak ich nazywała, o nich mówiła, o nich pisała. Pamiętam sąsiadującą z Porębą wioskę Udrzynek z szeregiem kurpiowskich chałup. Jedna w drugą były znakomitymi przykładami drewnianej architektury o kurpiowskim rodowodzie. To było bardzo niedawno, zaledwie czterdzieści lat temu. Jak jest tam teraz?  Wiele ich  tam jeszcze?  Dawno nie było mnie w porębiańskiej stronie... 

 
     Tron Łaski z Prostyni


(1460 r.)
Z około 1460 roku pochodzi Tron Łaski w Prostyni, wioski, która jest położona  na wyniesieniu pośród  szerokiej doliny Bugu na północny wschód od Warszawy. W jej sąsiedztwie znajduje się Treblinka, miejsce męczeńskiej śmierci dziesiątków tysięcy Żydów z całej Europy w czasie drugiej wojny światowej. Na przełomie wieków XIII i XIV Prostynia znajdowała się na terytorium Rusi. Potem księstwa ruskie zostały podbite przez władców litewskich i w ten sposób wioska   znalazła się w granicach Wielkiego Księstwa Litewskiego. Od Unii Lubelskiej w roku 1569 okolica była już  częścią Królestwa Polskiego. Dziś wioska jest w województwie mazowieckim, ale to już Podlasie, nie Mazowsze.
Bardzo ładna okolica ta dolina Bugu koło Prostyni.  Tam wiosną
po niebie wędrują twarzowe chmury, a zieleń jest bujna i  przyjazna. W  maju na otaczających wioskę łąkach rozkwitają  łany mniszków, nad nimi   kwilą czajki, słychać zewsząd tęskne pokrzykiwania kulików i dzwonienia krwawodziobców, bliżej wsi przepiórki krzyczą  swoje "pójdźcie żąć, pójdźcie żąć", nad przybrzeżnymi partiami jeziora Bużysko hałasują krzykliwe rybitwy czarne, na wodzie kołyszą się milczące łabędzie, a ze wszystkich stron słychać rozkoszne żabie koncerty. 
Nad okolicą góruje prostokątna wieża modernistycznego kościoła w Prostyni. Ten kościół powstał po roku 1945.W krajobrazie okolicy tej nadbużańskiej wioski jest ciałem zdecydowanie obcym. Widoczny jest z bardzo daleka, oglądałem go ze szczytu triangulacyjnej wieży, stojącej o w odległości 25 km od niego na wydmie nad Mostówką koło Wyszkowa.  Jest to nieco zmieniona wersja projektu drugiej, niezrealizowanej Świątyni Opatrzności w Warszawie, której autorem był Bogdan Pniewski. Skąd się wzięła tutaj ta dziwna świątynia? No cóż, był do zagospodarowania projekt, a wieś dopiero co straciła swój kościół, który spłonął podpalony przez hitlerowców w roku 1944. Stał w miejscu strategicznym, wystawiony na widok z każdej strony, aż się prosił aby go zniszczyć.
We wnętrzu kościoła, w dość pretensjonalnej współczesnej oprawie, znajduje się największy skarb wioski i jeden z największych skarbów ziemi w tej książce opisanej. Tron Łaski jest wykonaną z drewna lipowego figurą Trójcy Świętej, umieszczoną w głównym ołtarzu. Rzeźba jest niewielka, ma nieco ponad metr wysokości, przedstawia Boga Ojca, obejmującego rozłożonymi rękami ramiona krzyża z krzyżowanym na nim Synem, a na szczycie krzyża znajduje się gołębica Ducha Świętego. Być może jest to dzieło z warsztatu Wita Stwosza, niektórzy przypuszczają, że wyszło spod ręki samego mistrza, zostało  wykonane około roku 1460. Powiada się, że podarował ją nowo założonej parafii bp Paweł Holszański. W tamtych czasach Prostyń przynależała do Litwy i do diecezji w Łucku, a żyjący w latach 1490-1555 Paweł Algimunt Holszański herbu Hippocentaurus był nie tylko biskupem, również i księciem  litewskim.
Biskupi dar przybył tutaj  najpewniej na płynącej Bugiem łodzi, ale lud ubrał ten fakt w piękną legendę, podle której figura przypłynęła z powodziowymi wodami Bugu, utknęła w nadbużnych zaroślach i tam jako pierwsze zobaczyły ją prostyńskie kozy. Czy dlatego szeroko zasłynęła chlebowa figurka kozy, od lat niezmiennie sprzedawana na tutejszych odpustach? A może dlatego, że po powstaniu styczniowym pod pozorem handlu kozami przychodziło na tutejsze odpusty wielu unitów? Kozy prostyńskie są wypiekane z twardego ciasta. Tutejsze gospodynie przygotowują je tradycyjnie od setek lat. Mam taką jedną kozę w swoim domu, miło na nią spoglądać. Szymon Kobyliński, znakomity  rysownik i gawędziarz przedni, miał swój drugi dom nad Liwcem w Gniazdowie. Każdego odwiedzającego go nowego gościa obdarowywał jedną taką kozą. Kupował je na odpuście na zapas, kopami.  




Nepomucen spod Sadownego
 
(XIX w.)
Z krajobrazem polskim ściśle są złączone kaplice i kapliczki przydrożne. Mnogość ich wielka wszędzie, małych i większych, drewnianych i murowanych. Nawet wypróchniały pień dębu zamieniano na kaplicę, jakby pozostałość pogańskiej czci. Okazji bywało dość: pobożny uratowany od pioruna, od koni, które poniosły, w miejscu cudownego objawienia, dla ochrony przed powodzią, morem, zbójcami, wznosił kaplicę lub kapliczkę — pisał Aleksander Brũckner.
Święty Jan Nepomucen, którego figury stawiano przy brodach i mostowych przeprawach, strzegł od powodzi, przed utonięciem, ale i przed suszą również. Jan Nepomucen nazywał się Jan Welflin i pochodził z miejscowości Pomuk, był czeskim kanonikiem, który w roku 1393 został na rozkaz króla Wacława IV pojmany, torturowany, a następnie zrzucony do Wełtawy z mostu Karola w Pradze. Przyczyną jego śmierci było jakoby to, iż nie chciał zdradzić tajemnicy spowiedzi królewskiej małżonki, którą niezrównoważony i chory na umyśle król podejrzewał o zdradę. Kanonizowano męczennika dopiero w roku 1729. Jego figura - jako że zginął w wodach rzeki - stawiana była zazwyczaj u brodu, nad stawkiem lub sadzawką obok kościoła. Miała za zadanie strzec przed powodziami oraz przynosić potrzebne deszcze w czasie suszy. Niekiedy jego figury osiągały znaczne rozmiary, czasem nawet wielkości naturalnej, podobna znajduje się nieopodal Sadownego. Wykonywane były często z drewna dębowego, a koszt ich wykonania musiał być znaczny. Jacek Olędzki przypuszczał, iż „istnieje wiele powodów, aby sądzić, że były to rzeźby zamawiane u specjalistów przez ogół mieszkańców wsi". 
Ów czeski święty został z czasem także i polskim świętym, często spotykanym również i w mazowieckim krajobrazie. Figury świętego są zwieńczeniem kapliczek słupowych drewnianych lub murowanych. Niekiedy figury skrywają się w cieniu namiotowych daszków, przykrywających kapliczki brogowe lub zrębowe. Zrósł się Nepomucen z naszym pejzażem, stał jego częścią nierozerwalną, elementem nieodzownym. Nawet zyskał to pieszczotliwe, jakby spoufalające imię "Nepomucka".
Z pośród wielu figur tego świętego na Mazowszu szczególniejszą przyjaźnią darzę jedną, tę która znajduje się w brogowej kapliczce koło Sadownego.  Kilka kilometrów na zachód od sadowieńskiego kościoła, przy lokalnej szosie do Zarzetki i Brzuzy stoi w pobliżu przepustu nad uregulowaną Bojewką, zwaną też Zbożową Strugą, drewniana zrębowa kapliczka brogowa, wewnątrz której umieszczona jest naturalnej wielkości drewniana figura św.Jana Nepomucena  odznaczająca się wysokim poziomem artystycznym, zapewne pochodząca spod dłuta kogoś, którego rzeźby zamawiane były do kościelnych ołtarzy, nie do przydrożnych kapliczek. 

Być może więc pierwotnie rzeźba znajdowała się w sadowieńskim kościele, ale potem, gdy wyposażano świątynię w aktualnie modne stylowo ołtarze i towarzyszące im rzeźby, ta akurat została zesłana nad Bojewkę. Dobrze się tu czuje, to widać. Okoliczni mieszkańcy opowiadają, że podczas powodzi, często występujących tu przed budową wałów ochronnych, figura była zabierana przez wodę, a jednak Nepomucen zawsze wracał sam na swoje miejsce. Ostatni raz miało się tak zdarzyć całkiem niedawno, bo w 1979 lub 1981 r. legenda ta, rozpowiadana w okolicy, jest o tyle interesująca, iż rzeczywiście w tym mniej więcej czasie Święty opuścił kapliczkę na czas jakiś, rzeźba została bowiem poddana konserwacji. Ta kapliczka ma ogromną ilość wdzięku i jest nie najgorzej wkomponowana w okoliczny krajobraz, ona po prostu jest jego częścią. 

Kapliczka spod Sadownego w Dolinie Dolnego Bugu. Fot.L.Herz
 

1 komentarz:

  1. Korzystam z okazji, by podziękować za Pańskie książki i przewodniki. A w kwestii tego artykułu: kolejny rok się zastanawiam, czy przy okazji prowadzonej przeze mnie licealnej wycieczki do Treblinki nie odwiedzić Prostyni. Jakoś mi się to jednak nie komponuje, choć stwierdzam to z żalem.

    OdpowiedzUsuń