środa, 18 września 2019

Nad podwarszawską Wisłą
...wąska drożynka wyprowadziła mnie nad Wisłę. I to było to. Pejzaż, który powinno się oglądać, klęcząc. Piękno w postaci najdoskonalszej. Napatrzyć się nie mogłem. Rzeka płynęła dostojnie, szeroka, dzień ofiarował mi pogodę idealną, urlopową, wakacyjną. Owiewał mnie wietrzyk, na niebieskim niebie płynęły białe obłoki cumulusów, rozmawiałem z tym krajobrazem, zwierzałem się rzece ze swoich smutków i radości.
Mądrzy ludzie utworzyli na rzece kilka prawem chronionych rezerwatów, które obejmują jej kryto i znaczną część brzegów, więc jest szansa, że nasze prawnuki będą jeszcze mogły karmić swoje oczy i serca tym pięknem....






Na praskim brzegu Wisły w rezerwacie 'Wyspy świderskie'
      Wkładam ten post do blogu miesiąc później. Jest już wrzesień, zimno jak nie wiadomo co, wietrzność jest ogromna, a wiatr dokuczliwy niemożebnie, niebem gnają jak zwariowane ciemne chmury, dopiero co przeleciała ulewa nad moim miastem, jesień  pokazuje mi swoje nie najlepsze oblicze. A ja wspominam sierpniowy dzień na podwarszawską Wisłą. Teraz dopiero widzę jakim był dla mnie darem....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz