piątek, 13 marca 2020

Śnieżyczka przebiśnieg



Nadeszło przedwiośnie i znów jadę w teren, jak co roku, aby po raz kolejny przeżyć obraz rozkwitających pośród lasu białych łanów śnieżyczki przebiśniegu  (Galanthus nivalis). Swoją  nazwę naukową roślina zawdzięcza mlecznobiałym kwiatom. Nazwał tę roślinę  sławny Linneusz. Galanthus utworzony jest z dwóch słów greckich: gala - mleko i anthos - kwiat. Z łaciny natomiast pochodzi drugi człon nazwy : nivalis oznacza - śnieżny. A przebiśnieg, jak mówimy w Polsce, to dlatego, że już w lutym zakwita, acz zdecydowanie częściej w marcu, chociaż tak też bywa, że gdy zima jest mroźna, nawet w  kwietniu. W swoich wędrówkach ku podwarszawskim przebiśniegom, a odbyłem ich wiele, prawie zawsze je oglądałem już w bezśnieżnym czasie przedwiosennym. Ale...  cóż to za przedwiośnie bez obrazu topniejącego śniegu ? 

         W przyrodzie wszystko powinno być jak należy, po kolei. Ostatnimi laty coś się jednak pokićkało. Nazwa śnieżyczki przebiśniegu wskazuje związki rośliny ze śniegiem. Jeszcze śnieg leży, a one już przebijają się przezeń ku światłu. Tak w każdym razie być powinno. Ale już tak nie jest ostatnio. Czy tamte czasy jeszcze wrócą? Zapewne tak, przyroda lubi płatać nam niespodzianki, nie tylko dla ludzi dramatyczne, ale i miłe przecież tak samo. 

        Nie przyznaję pierwszeństwa żadnej z dwóch nazw bohaterki tej opowieści. Używam ich jednocześnie lub na zmianę, zależnie od tego co mi serce w danym momencie podsunie. Mam nadzieję, że roślinki nie mają mi tego złe. I że uczeni botanicy zechcą mi tę literacką dowolność wybaczyć. Tegoroczna zima na nizinie mazowieckiej była niemal całkowicie bezśnieżna. Nazwa przebiśnieg dla naszej bohaterki okazywała się jakby bezzasadna. Nazwa śnieżyczka wydawała się bardziej na miejscu. Z pewnego oddalenia patrząc na łany tych kwiatów, jawią się one patrzącym na podobieństwo śniegu, dno lasu jakby się nimi śnieży...


     W naturze śnieżyczka przebiśnieg rośnie w lasach i zaroślach południowej części Europy, w Polsce  centrum występowania tej pięknej rośliny znajduje się na południu, przede wszystkim w Karpatach. Rosną także na pagórach Jury Krakowsko - Częstochowskiej.  Możemy je spotkać na Roztoczu. W Warszawie rosną z woli człowieka, który je zaprosił do swoich  ogródków. Widuje się to kwiecie w niektórych parkach, ładnie tam wyglądają i owszem, ale  nie tam jest ich środowisko naturalne.  
       W okolicach Warszawy rosnące w naturze śnieżyczki są przyrodniczą sensacją i  występują tylko w trzech miejscach, oddalonych o ponad sto kilometrów od najbliższej stacji metra. Jedno miejsce znajduje się na Mazowszu historycznym nad Skrwą Prawą pod Płockiem koło Sikorza i Brudzenia. Drugie jest w Lesie Rogowskim koło Repek w okolicach Sokołowa, ale to już nie jest Mazowsze, lecz bliskie Podlasie, chociaż to ta część Podlasia, które przypisano obecnie do województwa mazowieckiego, a nie podlaskiego. W naturze rosną także śnieżyczki przebiśniegi w Puszczy Kozienickiej, ale to też nie Mazowsze, a tylko województwo mazowieckie. Ta puszcza rośnie na ziemi radomskiej, a ona już historycznie przynależy do Małopolski.



        Koło mojej leśniczówki w Puszczy Kampinoskiej posadziłem śnieżyczki u stóp jesionu. Polubiły moje sąsiedztwo, szybko zaczęły kolonizować bliższą okolicę. Taką legendę o tym kwieciu wyczytałem. Kiedy Ewa została wygnana z raju, stała w swoim zimowym ogrodzie i rozpłakała się nad kwiatami, które znikły. Przechodził obok anioł i usłyszał płacz Ewy. Zrobiło mu się żal płaczącej kobiety - złapał opadający płatek śniegu, dmuchnął na niego i zamienił w przebiśnieg. Dając go Ewie powiedział: Jest to dla ciebie zapowiedź, że wiosna i lato wkrótce nadejdą. Jest to obietnica, że przebiśnieg będzie pojawiał się co roku.
      Opuściłem już swój leśny dom, bo kłopoty z jego utrzymaniem poczęły przerastać moje fizyczne możliwości. Budynek wkrótce zapewne przestanie istnieć, on już dobrze wie, że bez człowieka nie ma dla niego życia.  Ale, gdy domostwa już nie będzie, te białe kwiatki zapewne pozostaną, rozsieją się jeszcze bardziej i będzie tak, jak gdzie indziej na polskim niżu.
     Znakomita większość stanowisk śnieżyczek na niżu   ma  takie właśnie, wtórne, antropogeniczne pochodzenie. Rosną  w lesie tam najczęściej, gdzie przed wielu laty znajdowały się osady, leśniczówki, cmentarzyki. Chociaż kamień na kamieniu z budynków już nie pozostał, one trwają w miejscach, gdzie ktoś kiedyś w ogródku je wsadził. Trwają i rozsiewają się, co chętnie czynią nadzwyczaj.
      Aby trafić w  miejsca, w których rosną kozienickie śnieżyczki, trochę się trzeba nachodzić. Ja korzystałem z wiedzy miejscowego leśniczego. Odwiedzałem dwa stanowiska przebiśniegów, oba ustępujące urodą tym znad mazowieckiej Skrwy i spod podlaskich Repek. Jeśli przyjdzie się tam o kilka dni za późno, nad Puborskimi Łąkami przebiśniegi będą już ogarnięte  przez duże dywany czosnku niedźwiedziego, który tam on gra rolę główną i pachnie czosnkiem tak, jak powinien,. W rezerwacie "Zagożdżon" przebiśniegi zajmują większy obszar, występują mniej więcej w promieniu dwustu metrów wokół dębu Zygmunt August, ale kwiaty nie tworzą tam litego kobierca, rosną w rozproszeniu, poukrywane między opadłymi jesienią liśćmi na dnie lasu.
    Ze wszystkich wokół Warszawy najładniej położone są stanowiska śnieżyczek w znajdującym się koło Płocka wielce urodziwym Brudzeńskim Parku Krajobrazowym. Ten należący do najmniejszych w Polsce parków krajobrazowych uchodzi za jeden z najpiękniejszych.  Śnieżyczki rosną tam w dwóch miejscach. Bliżej Płocka jest stanowisko koło Sikorza. Szosa obok tej wioski  przebiega w terenie płaskim i mało efektownym. jadąc tamtędy nie wszyscy wiedzą, że o krok odtej  szosy zaczyna się pejzaż, który przydał okolicy miano Mazowieckiej Szwajcarii.
    W latach międzywojennych XX w. w tym to pejzażu odpoczywali sławni artyści, przyjeżdżający do miejscowego dworu Piwnickich. Julian Tuwim pisał tam "Bal w operze", zaś bywający tu Tadeusz Dołęga-Mostowicz polecił Sikórz i pobliskie Radotki, jako miejsce plenerów do filmu wg swojej głośnej powieści "Znachor" , który ze znakomitym Józefem Węgrzynem w latach międzywojennych nakręcił tutaj Michał Waszyński. 
    Od sikórzeckiego kościoła (banalny neogotyk) droga sprowadza w dół doliny Skrwy. Różnica poziomów, jak na Mazowsze, całkiem znaczna,  zdumiewająco urodziwa est silnie meandrująca Skrwa Prawa, która płynie tutaj głęboko wciętą doliną o zboczach wysokich miejscami na ponad 40 m. Zaraz za mostem na obu brzegach rosną śnieżyczki. Setkami tam rosną.  




    Drugie, chyba efektowniejsze stanowisko śnieżyczki przebiśniegu w okolicy, znajduje się nieopodal wsi Brudzeń i stamtąd najlepiej dochodzić do celu, a dojście ułatwia prowadzący stamtąd czerwony szlak dla pieszych. W Brudzeniu nad Skrwą urodził się Paweł Włodkowic, postać nietuzinkowa, rektor Akademii Krakowskiej, poseł króla polskiego na sobór w Konstancji, gdzie bronił polskiej racji stanu w sporze Polski z Zakonem Krzyżackim.
    Zanim powstała wieś Brudzeń, istniała już w tamtej okolicy osada, jej śladem jest ogromne grodzisko. datowane na wieki X - XI wiek. Ma kształt zbliżonym do trójkąta i w miejscu największym pokaźne rozmiary. Przedwiośniem, gdy jeszcze nie rozwinęło się listowie na leśnych drzewach okolicy, widok na dolinę Skrwy  ze szczytu grodziska jest naprawdę okazały.

    O przedwiośniu wchodzi się tutaj w królestwo kwiecia. Wokół grodziska i poniżej, na stokach malowniczych Brudzeńskich Jarów. Swoich znajomych i przyjaciół zachęcałem do przyjazdu tutaj także z ich powodu. A oni piszą mi potem listy, pełne podziękowań za to, ze ich na wyjazd w te strony namówiłem,  opowiadają w tych listach, że idąc w głąb tych kwietnych kobierców, pragną frunąć,  żeby tylko nie podeptać   przebiśniegów, które rosną nawet na ścieżce. Od ścieżki do samej rzeki – tak zupełnie dosłownie: jak okiem sięgnąć – tylko przebiśniegi. Nie, przepraszam – nie tylko: gdzieniegdzie kępka przylaszczek. Kto wie, czy nie najciekawszym czasem, w którym warto być tutaj, nie jest ten właśnie czas, gdyśnieżyczki już zaczynają przekwitać. Jeszcze trwają, jeszcze cieszą nas swoją urodą, ale już już pojawiają się inne leśne kwiaty przedwiośnia, prócz przylaszczek także  kokoryczki i zaraz potem  zawilce gajowe. 
       Najchętniej jeżdżę oglądać śnieżyczki na bliskie Podlasie. Na wschód od Węgrowa krajobraz staje się  tak bardzo polski, że aż za serce ściska. Pod Płockiem tak nie ma, nad brudzeńskimi krajobrazami cieniem się rzuca płocka rafineria. Położona koło Sokołowa Podlaskiego wioska Rogów jest  położona akuratniej i po części jeszcze trwa w niej drewniana architektura.  Drewniany jest też kościółek i dzwonnica, stojąca obok niego.  Ma około dwustu lat ta świątynka, była świadkiem wojen, w których w walce o rząd dusz wprzągana była religia. Pobudowano świątynkę jako cerkiew unicką, potem gdy carat unitom kazał przestać być unitami, przez jakiś czas była to cerkiew prawosławna, po odzyskaniu niepodległości cerkiew pełni już rolę kościoła katolickiego. Ot, zwykła na Podlasiu historia, za którą kryje się jednak moc ofiar i ogromnie wiele łez.
      O kilka kroków od kościółka zaczyna się Las Rogowski, a i on jest przyjemny, bo  tam wszystko przybyszowi jawi się jak należy. Jest w tym lesie rezerwat „Śnieżyczki” i rosną w nim miliony śnieżyczek, tworząc obraz nieprawdopodobnie piękny. Zwłaszcza przy słonecznej  pogodzie! Autor internetowego hasła (https://nasze miasto.pl/rezerwat-śnieżyczki) napisał, że nieopodal, dosłownie przez drogę, znajdowała się gajówka. Funkcjonowała jeszcze kilkanaście lat po II wojnie światowej. Już niebawem nie można będzie dojrzeć śladów po niej. Nie wiem jaka była historia gajówki, kiedy została  zbudowana, czy wcześniej w tym miejscu również istniała jakaś osada. W latach 60. XX wieku przewieziona została na Miotki w pobliżu Repek, tam ją jeszcze widywałem i obok pracujące mielerze. Dla mnie to była egzotyka, mielerze znałem tylko z Bieszczadów. Zupełnie możliwe, że rogowskie śnieżyczki mają związek z istniejąca obok osadą leśną. 

Te małe, białe kwiaty  mają ciekawą cechę,  potrafią albowiem wykonywać ruchy i w zależności od temperatury  otwierać się i zamykać. A otwarte w słońcu kwiaty mają największą szansę na zapylenie.
    O śnieżyczkach przyrodnicy piszą tak, jakby pisali wiersze. Że te rośliny, zakwitające jako pierwsze po długich miesiącach zimowych, wzbudzają w nas szczególnie emocje. Że je podziwiamy, jako iż mimo chłodów dzielnie przebijają swe łodyżki i wznoszą swe kwiaty przez śniegi. Że ich widok rozgrzewa serca i rozbudza nadzieję na to, że po kolejnej zimie wróci wiosna i lato pełne kwiatów. Podobno pierwszy przebiśnieg zakwitł po wygnaniu Adama i Ewy z ogrodu Eden. Była zima i anioł, aby  pocieszyć naszych pierwszych rodziców, obiecał im wiosnę, chuchnął na spadające płatki  śniegu, a te opadając na ziemię zmieniały się w białe kwiaty przebiśniegów. Ludzie kochają przebiśniegi i dlatego zapewne rwą na potęgę do bukietów, i to wszystko z miłości do nich, że takie ona piękne, więc ich piękno chcą zabrać ze sobą do domów. Jest teraz ta roślina objęta ochroną prawną i trochę jej lepiej, acz niezupełnie i nie wszędzie.




     Jest trzynastego i na dodatek jest to piątek, wedle wszystkich nic gorszego w te dzień spotkać człowieka już nie może. Dopiero co rozmawiałem telefonicznie z leśniczym, w którego lesie wdzięczą się do nas te śnieżyczki z fotografii zdjętej w rezerwacie koło Rogowa. - Jak tam dzisiaj pańskie śnieżyczki ? zapytałem. Świetnie, kwitną jak oszalałe, niech pan przyjeżdża. Wziąłem to sobie do serca, w najbliższych dniach ku nim wyruszę. Przecież człowiek musi mieć coś radosnego na widoku. Zwłaszcza teraz, o przedwiośniu roku 2020, gdy na całym świecie, także i u nas, rozszalała się epidemia zbierającego już śmiertelne ofiary koronowirusa. 
      W mediach atakują nas ze wszystkich stron wiadomości złe lub tylko niedobre. W gazetach, radio, telewizji, w rozmowach. Na ekranie telewizora pokazują się mapy, na nich czerwone plamy ogarniają coraz to nowe kraje.W Polsce na dwa tygodnie zamknięto szkoły, przedszkola i żłobki, zawieszono zajęcia na uczelniach, odwołano imprezy masowe, zwody sportowe i koncerty, nieczynne będą kina, teatry i muzea. W ostatnim czasie zrobiło się wyjątkowo ciężko i stresująco. Lekarze zalecają ludziom w starszym wieku, aby nie wychodzili z domu, unikali tłoku, publicznej komunikacji i w ogóle. Do mnie to adresowane, wiem o tym. Ale radzą także mądrzy ludzie częste wypady na świeże powietrze, w głąb nieskażonej wirusem przyrody. A tam czekają na mnie one właśnie. Więc jakże nie skorzystać z zaproszenia... ..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz