Pośród sosnowych starodrzewów...
..............................................................................................
"Gdyby
człek znał po świadomu, Ile skarbów leży w domu,
I co tworów Bożych w
borze, To by więcej było, może
Na tym świecie gwiazd szczęśliwych,
Ludzi
dobrych i prawd żywych."
Wielki romantyk wiedział co pisze. Wincenty Pol czuł Polskę i jej skarby, jak niewielu. Polska jest krainą borów sosnowych. Czym byłoby bez nich nasze nizinne Mazowsze? Zapach sosnowego boru w rozgrzanym słońcem dniu letnim jest nie podrobienia. Gdy kładzie się dłoń na spękanej starością korze wiekowej sosny, można poczuć jej ciepło i dotknąć wszechświata.
Tak, jak łoś jest królem wśród mazowieckich zwierząt, tak sosna jest królową pośród drzew. Wygląd i postawę ma królewską, pełną godności. Są takie fragmenty w mazowieckich puszczach, gdzie przy dwustuletnich sosnach milkną trzystuletnie dęby i graby. Na Mazowszu sosna panuje niemal wszechwładnie, innym gatunkom przeznaczając, przeważnie ze swojej woli, role li tylko paziów i giermków. Wśród kilku gatunków sosen,
jakie rosną u nas najpowszechniejsza jest sosna pospolita, zwana też
zwyczajną, przez botaników określana uczenie łacińską nazwą Pinus
sylvestris. O pożytkach z sosny dla człowieka płynących, mówić można
nieskończenie...
Prasłowiańskie słowo „sosna", a jest to rzeczą bardzo prawdopodobną, znaczyło niegdyś tyle co "drzewo wydziane", drzewo z barcią. Wyrabianie barci, przeważnie w sosnach, nazywano „dzianiem", zarówno w Polsce, jak i na sąsiedniej Białorusi. Pierwotnie wyraz ten znaczył tyle, co „robota". Drzewo - sosnę dawniej nazywano „sosną" tylko wtedy, gdy była w nim wydziana barć. Pospolicie ten gatunek nazywano „choją"; stąd np.Lasy Chojnowskie pod Warszawą. Jest rzeczą bardzo prawdopodobną, że wyraz „sosna" znaczył niegdyś tyle co „drzewo wydziane". Dosłownie: „so-sn" znaczyło tyle, co drzewo „wykłute". Las bartny zwany był „borem". Władał nim bartnik. Bór bartny obejmował zazwyczaj sześćdziesiąt barci.
Z czasem każdemu lasowi sosnowemu, lub innemu iglastemu nadawano nazwę boru. Z wyrazu "bór" powstały imiona: Borysław, Borys, i także Boruta. Zygmunt Gloger tłumaczył, „że zaś w dawnych pojęciach narodu, przechowywanych dotąd przez lud wiejski, istniał zły duch, czyli czart borowy, leśny, borowiec, borowik, skutkiem więc podobieństwa w brzmieniu i w związku z pojęciem boru, lud przeniósł nazwisko ludzkie Boruta na diabła, zwanego także borowym"...
Borowik to także grzyb, a borowym zwano też pracownika leśnego. Bartnik zajmował się hodowlą pszczół leśnych, czyli tzw. borówek. Borówkami zwane są również rośliny, charakterystyczne dla borów, rosnące w ich runie, np. borówka czernica - w centralnej Polsce uparcie zwana czarną jagodą - oraz borówka brusznica i borówka bagienna, czyli łochynia. Dodajmy, że w Czechach i Słowacji sosnę nazywa się borowicą, a pyszną miejscową wódeczkę - borowiczką. W miarę upływu czasu pozacierała się różnica pomiędzy borem, a lasem i w tej materii panuje już całkowite materii pomieszanie.
Przyrodnicy wyraźnie oddzielają bór od lasu. Najprościej rzecz ujmując, bór jest iglasty, las liściasty. Ale – żeby nie było laikowi za łatwo – powiedzmy jeszcze, że bywają bory mieszane i lasy mieszane, i te i te drugie z udziałem sosen, ale opowieść o tym pozostawmy sobie na inną okazję. A na zdjęciu poniżej jest dwustuletni bór sosnowy świeży, czasem zwany też czernicowym, bo kobierzec borówki czernicy ściele się u stóp sosen.
Jakby nie było, lud zawsze odróżniał bór od lasu. "Idzie żołnierz borem, lasem"; tak przecież brzmią słowa starej, polskiej pieśni, które o tym rozróżnieniu przypominają dobitnie. Bardzo interesujące było tradycyjne, ludowe spojrzenie na sosnę, stare słownictwo i terminologia. Jeżeli w gąszczach rosły tylko młode drzewa, taki bór lud zwał głuchym borem. Starszy las, rzadszy i przeczyszczony, to bór rozmowny. Taki, jak ten na poniższym zdjęciu, blisko dwustuletni drzewostan rozmownego boru sosnowego w obszarze ochrony ścisłej Kampinoskiego Parku Narodowego.
Sosna w Polsce była bardziej znaną, jako towarzyszka życia człowieka, niż jako składnik przepastnych lasów i puszcz. W cieniu rozłożystych sosen budowano wiejskie zagrody i dla ich mieszkańców sosna miała znaczenie głównie jako drewno na budulec i na opał. Tak mi się widzi, że podobny mógł być widok karczmy "Pociecha" w Puszczy Kampinoskiej, jak ta z obrazu Jana Feliksa Piwarskiego z 1845 roku, przedstawiającym karczmę "Ostatni grosz".
Sosna sośnie, bór borowi nie równy, zależy to od siedliska, klimatu i wielu jeszcze innych czynników, także i od woli człowieka. W lasach gospodarczych, nie tylko na naszym Mazowszu, sosna pełni najczęściej wyłącznie taką rolę, jaka z woli człowieka została jej przeznaczona. Ma rosnąc, przybierać na objętości i wadze, dać się ściąć bez krzyku i dostarczyć gotówki hodowcy.
Któregoś roku znalazłem się zimą w mazurskiej Puszczy Piskiej. Pośrodku lasu pracowali drwale. Dźwięczały mechaniczne piły, ich wizgot był przenikliwy, wreszcie potężne, stupięćdziesięcioletnie sosny poczynały jęczeć, a potem z ogromnym westchnieniem waliły się na ziemię.
Podszedłem do drwali, wszcząłem rozmowę, wreszcie zapytałem: nie żal wam, panowie, ścinać takiego pięknego, starego drzewa.
Jeden z drwali popatrzył na mnie, wyjął pudełko papierosów, zapalił, zaciągnął się dymem, wreszcie odpowiedział: starego nie żal.
Na
Mazowszu zachowało się wiele leśnych kompleksów, noszących nazwę
puszcz. Najbardziej znaną jest niewątpliwie Puszcza
Kampinoska, rosnąca u wrót Warszawy. Nic dziwnego, na jej terenie przed ponad 60 laty utworzono park narodowy. Największą była zawsze Kurpiowska Puszcza Zielona, zwana też Myszyniecką. Jeden z jej najefektowniejszych fagmentow udalo mi się złapać na zdjęcie, które pomieściłem powyżej tego tekstu.
Przez setki lat była ta puszcza własnością książąt mazowieckich i niemal
bezludną, naturalną zaporą graniczną przeciw najazdom sąsiadów z północy. Później była puszczą królewską, a władcy polowali tutaj na
tury, żubry, łosie i niedźwiedzie. Dopiero od wieku XVII lasy
północnego Mazowsza poczęli kolonizować Mazurzy znad Wisły. Od plecionego z lipowego łyka obuwia, zwanego
„kurpiami”, tak nazwani. Korzystali z puszczańskich zasobów tak, jak należy. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że w myśl zasad zrównoważonego rozwoju. Za ich sprawą rozkwitło tam bartnictwo. Ale to już przeszłość...
Dziś już tylko w kilku rezerwatach Puszczy Zielonej chronione są dostojne pozostałości dawnej Puszczy. Sosny bartne można wciąż oglądać w rezerwacie „Czarnia”. Jest jednym z pięciu najważniejszych rezerwatów mazowieckich, należy do najpiękniejszych w całej nizinnej części Polski. Jedna z bartnych sosen rezerwatu jest wciąż jeszcze zdrowym drzewem w pełni sił, wyraźnie są widoczne otwory „wydzianych" barci, wciąż używanych przez pszczoły. Na zdjęciu powyżej to drzewo jest właśnie w trakcie podziwiana. Potężnym sosnom towarzyszą niemal na równych prawach równie potężne świerki.
Zupełnie inaczej prezentuje się starodrzew sosnowego boru w Puszczy Kampinoskiej, jak ten na zdjęciu z okolic Palmir. Tak on, jak i inne leśne kompleksy podwarszawskie znajdują się w krainie w której dorodnych świerków nie zobaczymy, bo tak sobie życzy natura. Ale zacne sosnowe starodrzewy rosną w Puszczy Kampinoskiej. Gdyby nie park narodowy, dawno by ich nie było. Gdy opracowywałem treść turystyczną pierwszej po II wojnie światowej mapy Puszczy Kampinoskiej, którą w skali 1:60 tys. PPWK wydało w roku 1973, zaproponowałem oznaczanie na niej ciemniejszą zielenią obszaru drzewostanów ponad stuletnich. Zwyczaj się przyjął i wciąż tak są starodrzewy oznaczane, także na mapach innych wydawców.
Sosna
kampinoska była znana i wysoko ceniona na rynkach drzewnych. Rosła na nieurodzajnym podłożu, więc jej przyrosty roczne były
bardzo drobne, ale drewno bogate w żywicę, stosunkowo twarde, sprężyste,
poszukiwane w przemyśle stoczniowym. Puszcza
Kampinoska jest w tej chwili puszczą sosnową i ponad 70%
powierzchni leśnej zajmują drzewostany z sosną jako gatunkiem
dominującym, a mimo to brakuje tu szczególnie okazałych sosen.
Podobno
w Puszczy Białowieskiej rośnie sosna o wysokości 42 metrów. Cenione na świecie sosny taborskie z ndl.Miłomlyn na Mazurach wykorzystywane były do budowy masztów żaglowców o dochodzą do 30–40 metrów wysokości. Na
mazowieckich piaskach takich nie spotkamy, najwyższa, jaką oglądałem,
miała 35 metrów, od wielu lat już nie żyje. Można ją było oglądać przy
Drodze Wareckiej w Lasach Chojnowskich, miejsce jej usytuowania można
odnaleźć na starszych wydaniach map turystycznych. Wysokość sosen w Puszczy Kampinoskiej może dochodzić teoretycznie do 30 metrów, 22 metry ma najtęższa z żyjących sosen kampinoskich, jest nią Sosna Królowej Bony przy Górczyńskiej
Drodze, w obszarze ochrony ścisłej „Nart”. Około dwustuletnia ma 330 cm
obwodu. Potężniejsza
od niej była mająca 350 cm obwodu 170-letnia Sosna Powstańców 1863 roku w Górkach, zanim śmiercią naturalną umarła w roku 1984; na poniższej fotografii została zdjęta w 2018 roku.
Puszcza Kampinoska kryje zazdrośnie swoje tajemnicze piękno. Jej osobliwy urok i bogactwo form krajobrazowych nie rzucają się od razu w oczy – pisał Kazimierz Saysse Tobiczyk w roku 1973. Miał stokrotną racje. Od pięćdziesięciu lat znam tę puszczę, wrosła w moje życie. Bez niej, cóż to byłoby za życie...
Wielu
warszawiaków ogranicza się w swojej przyjaźni do fragmentów
znajdujących się w najbliższym sąsiedztwie Warszawy. To już
Kampinoski Park Narodowy, ale jeszcze nie Puszcza Kampinoska. To
młode lasy, w większości bory sosnowe. Przez wiele dziesiątków
lat, praktycznie przez cały wiek dziewiętnasty i jeszcze trochę
dwudziestego, był to teren całkowicie niemal pozbawiony lasu, mapy
z połowy XIX wieku ukazują to wyraźnie. Prawdziwie stare bory i
trudno dostępne lasy bagienne zaczynają się dalej. Przez najładniejsze prowadzą znakowane szlaki turystyczne.
Najstarsze zwarte drzewostany dosięgają już lat dwustu w sąsiedztwie Granicy, w partiach, rosnących m.in. wokół Sejmikowej Drogi niedaleko palmirskiego cmentarza oraz w obszarach ochrony ścisłej koło Rybitwy i Wilkowa. Teoretycznie sosny mogą dożyć czterystu lat. Siekiera drwala im nie grozi. Umrą, kiedy zechcą i jak same zechcą.
W lasach gospodarczych ostatnimi laty niemiłosiernie są wycinane sosnowe starodrzewy, gdzie tylko sto lat zaliczą. Bolesny to widok dla zwykłych ludzi, ale przecież na tym polega zawód leśnika. A o pożytkach dla człowieka z sosen płynących można nieskończenie. Na
Mazowszu za sosnę dojrzałą do wycięcia uważa się drzewo stuletnie, na
niektórych siedliskach w niektórych nadleśnictwach
osiemdziesięcioletnie. Zdaniem drzewiarzy, starsze egzemplarze drzew tracą wartość techniczną. Jak i my, ludzie, którzy w swojej starości techniczną wartość miewamy już dość marną...
Są
takie drzewostany w Puszczy Kampinoskiej, do których nie wypada
wchodzić inaczej, niż na palcach, z najwyższym szacunkiem. Mają one w
sobie coś, co gnie nam kolana. Przypominają się słowa poety, nazywał się
Zbigniew Herbert: Wchodząc do takiego starego boru złóż ręce tak by sen zaczerpnąć, tak jak się czerpie wody ziarno.
O Boże, jakaż ona jest ogromna! Jakże wspaniała! Żyje od niespełna
dwustu lat, a przecież sosny w naszym kraju mogą dożywać lat czterystu.
Tak, jak dąb powszechnie uważany jest za groźnego monarchę, za ojca,
tak sośnie przydziela się rolę matki, u różnych ludów była drzewem
świętym. W drzewostanie borowym zdecydowanie matriarchat obowiązuje.
Panowie nie mają tu na ogół dostępu, co najwyżej w charakterze sług
pomniejszej rangi. Tę fotografię w starodrzewie pod Kaczubalską Górą
wykonała jedna z towarzyszek moich wędrówek i jestem jej za to bardzo
wdzięczny. Nikt mi nigdy nie zrobił zdjęcia, na którym byłbym w takim
towarzystwie.
Powalone
olbrzymy. Nadszedł ich kres i teraz te umarłe drzewa, zalegające dno
rezerwatowego boru, rozpoczęły już drugie życie, dziesiątki żywych
stworzeń będzie się żywić ich truchłami w nieskończonym, zadziwiającym
cyklu życia przyrody. Po to również istnieją rezerwaty, ale i po to,
byśmy mogli sobie to uświadamiać, także i po to aby móc podziwiać to
piękno...
..............................................................
Post scriptum. Napisała mi serdeczna moja znajoma po zajrzeniu do tego blogu:"Leszku, czy nie czujesz, że samo słowo "sosna" ma w sobie coś ciepłego (jak rozgrzany piasek w zagajnikach sosnowych), wonnego (jak unoszący się wszędzie zapach żywicy), swojskiego i polskiego (bo polska sosna to nie to samo co angielska, niemiecka, włoska czy ukraińska)?"
..............................................................
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz