czwartek, 23 stycznia 2025

Sosna pani Danuty




 
We wsi Szynkarzyzna w gminie Sadowne powiatu węgrowskiego rośnie charakterystyczna sosna pospolita o zwieszającej się nad drogą koronie. Podobnej urody sosna rosła w warszawskiej Falenicy, ale ja ścięli, bo ważniejsza od sosny okazała się droga. Drzewo nie jest wysokie, ale dość krzepkiej  budowy, jak to na wsi,  wyróżnia je od innych piękna, oryginalna korona, zwisającą jak parasol nad drogą. Teraz to całkiem poważna, choć lokalna szosa, jest na niej asfalt, potężne autokary Dar-Busa  z Sadownego do Warszawy i z powrotem nią jeżdżą.  
 
Jak wracam ku Warszawie z tamtych stron nadbużnych, bywało, że specjalnie dla tej sosny wracałem przez Szynakrzyznę z dalekiego Garnka w Lasach Ceranowskich. Bo ciekawiło mnie co słychać u sosny we wsi Szynkarzyzna. I lubiłem jeździć autem nie głównymi szosami, a drogami bocznymi, którymi nie jedzie się szybko, więc jest czas na oglądanie tego, co znajduje się obok. Zawsze jednak jechałem  ku tej sośnie z lękiem pod pazuchą, czy jeszcze ją zobaczę, czy aby nie spotkał jej los sosny z Falenicy. 

No więc tak. Z Ceranowskich Lasów jechałem przez Prostyń do Sadownego,  stamtąd skierowałem się na Zarzetkę, za którą przejechałem most na Ugoszczy i zaraz potem zaczęła się wieś Szynkarzyzna. Wioska ta pierwotnie nosiła nazwę Sękarzowizna i jej dzisiejsze nazwanie nie od szynku< pochodzi, lecz od sęków karczowanych pod wioskę drzew leśnych. Co ciekawe, miejscowi świetnie to wyczuwają, bo potocznie swoją wieś nazywają krotko – Sękara. Zapewne pierwszych mieszkańców osadzono tutaj  właśnie po to, aby mogli karczować okoliczną puszczę. Być może sami sobie polanę pod sadyby wykarczowali. 
 
Jak fotografowałem ostatnim razem tę sosnę, to z przodu, to z tyłu, to z profilu, dostrzegłem w oddali  kobietę na rowerze. Ona zobaczyła to moje fotografowanie, zmieniła kierunek jazdy i podjechała do mnie.

– Dlaczego pan zdejmuje tę sosnę?  –  zapytała. Bo jest piękna, po prostu dlatego  –  odpowiedziałem. I wtedy popłynęła jej opowieść. Sosna rośnie na jej gruncie. Chcieli ją ściąć, jak robili tę szosę, bo im przeszkadzała.  Ale ona się nie zgodziła. Uparła się i nie pozwoliła. To i nadal sosna rośnie. A ją to bardzo cieszy, że tacy, jak ja, przyjezdni, do tego z Warszawy, tak się tą jej sosną zachwycają. Spytałem niewiastę czy zechce się dać razem ze swoją sosną sfotografować. Zechciała. Łącznie z rowerem ją zdjąłem. 



No i mam to zdjęcie. I chciałbym aby wszyscy znali komu życie tej sosny zawdzięczają: Danuta Konik-Kobylańska się nazywa właścicielka tego pomnika przyrody. Że to narodowy pomnik, to  potwierdza stosowna tabliczka z godłem państwa, umieszczona na pniu drzewa. A sosnę sadził dziadek pani Danuty, Józef. Jeszcze  przed I wojną światową. Zdjęcie robiłem w  roku 2017 Sosna w Szynkarzyźnie miała wtedy już ponad sto lat ! Po pięciu latach, teraz, przy końcu lipca roku 2023 odwiedziłem ją ponownie.  Wyglądało na to, że jeszcze trochę sosna pożyje. Czego i pani Danucie ze wsi Szynkarzyzna z całego serca życzę.

.....................................................................

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz