środa, 13 marca 2019

Nad Lipkowską Wodą w Lipkowie

    W marcu przychodzi na podwarszawskie Mazowsze przedwiośnie. Wśród wielu miejscowości podwarszawskich, jakie wtedy odwiedzam, znajduje się Lipków na skraju Kampinoskiego Parku Narodowego, bardzo akuratny o tej prze   cel wycieczkowy z wartościowymi zabytkami architektury i historii w przyjemnym krajobrazie. Zawsze staram się bywać tam wtedy.  Czasem zastaję okolicę w resztkach śniegu, niekiedy już przy przedwiosennym słońcu. Nigdy odwiedzin Lipkowa nie żałowałem. Aparat fotograficzny zawsze był w użyciu. Bez względu na pogodę...


    Krajobrazową atrakcją miejscowości jest Lipkowska Struga. Ale nie tylko ona. Okolice Lipkowa o przedwiośniu nabierają  wdzięku szczególnego, tam bowiem ożywają koryta kilku strug,  mających swoje źródła poza Puszczą Kampinoską, na żyznych pszenno-buraczanych ziemiach największej, mazowieckiej równiny, ciągnącej się od Warszawy w stronę Błonia i Łowicza.   Na tamtych ziemiach przez całe wieki najważniejsze było rolnictwo, ale w latach ostatnich zaczęło ustępować, bo poczęła się rozrastać warszawska aglomeracja miejska. Wielopiętrowe bloki   mieszkalne warszawskiego Bemowa i Woli rozpoczęły gromadny szturm na te żyzne ziemie, a rozsiane po tej równinie wioski zmieniły się w podmiejskie osiedla i ich mieszkańcy niemal ze szczętem zapomnieli o tym, że ich ojcowie byli jeszcze rolnikami. I coś nie tak stało się teraz z podziemnymi wodami gruntowymi, już nie płyną ku dolinie kampinoskiej strumienie, których koryta są przez większą część roku suche, suchuteńkie. Niestety, prawda jest okrutna, tym na co Puszcza Kampinoska cierpi najbardziej, jest niedobór wody.


    Tylko u progu przedwiośnia te wszystkie kanałki i koryta ożywają wiosennymi wodami. Będą tak płynąć dopóki im sił starczy, może przez tydzień, może przez miesiąc, może aż do lata, a potem znikną, chyba że jeszcze powróci śnieg w marcu „w którym, jak w garncu”, co powszechnie wiadomo, a przecież jeszcze jest w odwodzie „kwiecień plecień, co przeplata, trochę zimy, nieco lata”. Mają te strugi sprzymierzeńców swoich nie lada; na ukrytych pośród lasów dolinkach, w zatrzymaniu wody pomagają niezmordowane bobry, nocami budujące swoje tamy i zmieniające puszczański krajobraz nie do poznania i bardzo, ale to bardzo pięknie. Chwała niech będzie bobrom!



    Lipkowska Woda jest dziewięciokilometrowej długości strumieniem okresowym, który bierze początek niedaleko ulicy Arkuszowej na Wawrzyszewie i koło Klaudyna dociera do Kampinoskiego Parku Narodowego, gdzie wije się w częściowo naturalnym korycie, nieopodal kościoła w głęboko wciętym wąwozie. Koło Lipkowa wpada do Strugi– rzeczki płynącej z okolic wsi Stare Babice, która po pokonaniu 6 km dociera do Zaborowa Leśnego, gdzie przechodzi w Kanał Zaborowski.
    Lipków był wzmiankowany w 1414 r. jako własność rycerskiego rodu Prusów, w końcu XVIII w. była to jedna ze wsi klucza majątków króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i wraz z dworkiem otrzymała go w dożywocie morganatyczna żona króla, pani Grabowska. W 1788 r. majątek nabył Ormianin Józef Paschalis Jakubowicz, który założył tu słynną wytwórnię szlacheckich pasów polskich. Miały one bogatą ornamentykę i oryginalny wzór, stanowiący chlubę polskiej produkcji pasamonicznej.       





    Wiek później w dworku w Lipkowie bywał Henryk Sienkiewicz, starający się o rękę przyszłej swojej żony Marii z Szetkiewiczów, do których wówczas majątek należał. Okolice uwiecznił później na kartach "Ogniem i mieczem", w Lipkowie sytuując dramatyczny pojedynek pana Wołodyjowskiego z Bohunem, a osoba teścia była dla pisarza wzorem literackiego konterfektu wspaniałego polskiego szlachciury, rubasznego imć pana Onufrego Zagłoby. 


    Pobliskie osady bogato czerpią z obecności Sienkiewicza w tym dworku. W samym Lipkowie jest i Sienkiewicz i jego bohater powieściowy Skrzetuski, są ulice Hetmańska, Husarska, Karabeli i Kontuszowa, natomiast ulice Kmicica i Oleńki są po drugiej stronie Lipkowa, w Izabelinie. Turyści wędrujący tamtędy szlakiem znakowanym z Lasek, wchodzą w atmosferę lipkowską dzięki nazwom sienkiewiczowskich bohaterów, spotkają albowiem po drodze w Izabelinie ulice Wołodyjowskiego, Zagłoby i Rocha Kowalskiego, Podbipięty, Charłampa i Soroki, ale i Kordeckiego, Sapiehy oraz księcia Jeremiego. Wielka jest siła literatury nad Lipkowską Wodą i w jej okolicach. Nie da się ukryć, Henryk Sienkiewicz wielkim pisarzem był.
        Pamiętam ze swojego dzieciństwa, a lat miałem wówczas chyba coś około dziesięciu, że sekwencję o oblężeniu Zbaraża czytałem nocą. Przeżywałem to oblężenie okrutnie, oderwać się od książki nie mogłem, z emocji podskakiwałem na łóżku (pamiętam, że siedziałem w kucki na łóżku w czasie tej lektury i że podskakiwałem). Wyczyny imć pana Longinusa  robiły na mnie niezwykłe wrażenie. Wtedy też doceniłem znajomość łaciny, gdy dowiedziałem się, iż "longinus" to łacińskie: "długi". Śmierć Podbipięty opłakałem prawdziwymi łzami. Przez długie minuty nie mogłem powrócić do dalszej lektury, wstrząśnięty, przerażony.
    Z mojego pokolenia każdy z chłopców chciał być takim, jak on. Nieco naiwnym, ale rycerskim i niezwykle szlachetnym. Dzisiaj wielu młodych zwłaszcza czytelników czyni Sienkiewiczowi zarzut, iż postaci jego powieści są malowane jednoznacznymi barwami. Że te barwy jasne są jasne niekiedy zbyt bardzo. Nie do końca się zgadzam, chociaż coś jest na rzeczy. Myślę, iż w czasach dzisiejszych nie za bardzo jest szlachetność w modzie, a kult przemocy, lansowany w kinie, telewizji, grach komputerowych, święci zbyt powszechne triumfy. Honor, prawość, bezinteresowność, moralność, szlachetność... pojęcia to bardzo obce dla wielu. Wydaje mi się nawet, że dla zbyt wielu. Niekiedy aż serce boli, gdy sobie człek to uświadomi. Dla takich myśli przypomnienia także podwarszawski Lipków na odwiedziny zasługuje.



         Zabytkowy zespół lipkowski z końca XVIII wieku składa się z dworku  oraz kościoła,  obok którego znajduje się grobowiec Jakubowicza. Całość oprawiona jest pozostałościami parku, w którym rosną zabytkowe lipy, a na tyłach dworku  można ujrzeć pień drzewa, sadzonego jakoby ręką królewską. Skromny kościółek, zbudowany w 1792 roku znajduje się obecnie w niekończącym się  remoncie, parafianom zastępuje go tymczasowo postawiony hangar, a w dworku mieści się  plebania.


    Parafię w Lipkowie utworzono dopiero po wojnie. Przedtem wieś przynależała do parafii w Starych Babicach. Pierwszym proboszczem został ksiądz Wacław Kurowski. Skończyła się wojna,  kościół był kompletnie zrujnowany, bez dachu, w środku rosły drzewa i krzewy. Pod jego przewodem parafianie odbudowali swój kościół. Wkrótce stał się miejscem modnym wśród warszawiaków, którzy przyjeżdżali do Lipkowa brać tutaj śluby w pięknej dekoracji. Odwiedzał plebanię ks.Jerzy Popiełuszko, ks.Jan Twardowski pisał tu wiersze. Kręcono w Lipkowie filmy,  przybywali wtedy do Lipkowa znani aktorzy i reżyserzy. Statystami bywali mieszkańcy okolicy.
      Był ks.Kurowski świetnym gospodarzem. Na plebanii urządził izbę muzealną i w niej gromadził eksponaty z Lipkowa: stare zdjęcia okolicy, przekazane przez potomków rodu Paschalisów dawne plany majątku, pamiątki związane z Henrykiem Sienkiewiczem, przedmioty po filmowcach, wycinki prasowe. Była tam też replika pasa kontuszowego i stary kołowrotek, a pod ścianami stały pamiątkowe kufry i skrzynie. W niedziele udostępniał to wszystko turystom. Ksiądz zmarł w 1992 roku, mogiłę ma na tamtejszym cmentarzu. Odwiedźcie księdza, był jedną bardziej jasnych postaci polskiego Kościoła. Jak dojść do grobu, każdy wskaże, zawsze płoną na nim znicze, po tym się grób księdza Kurowskiego poznaje.

    W Lipkowie spędził ostatnie 42 lata swojego życia, nazwa  głównej ulicy w parafialnym Hornówku księdza przypomina. Jego następcom brakło jego energii, talentów, nie zrozumieli chyba czym mógłby być Lipków dla Warszawy. Starają się, to widać, ale  jakoś nie do końca tak, jakby należało, bo współczesny obraz zabytkowego Lipkowa nie jest taki, na jaki on i my zasługujemy.  A przecież mogłaby to być perełka tej części okolic podwarszawskich. 



    W lesie na wschód od kościoła rosną nad Lipkowską Wodą stare dęby i prowadzi ku nim wygodna dróżka turystyczna, zaczynająca się na sympatycznej, znakomicie utrzymanej piknikowej polanie turystycznej Kampinoskiego Parku Narodowego: jest tam wygodny parking, plac zabaw dla dzieci, alejki spacerowe, ławeczki dla zmęczonych, różne urządzenia dla spragnionych ruchu.

     
    W samej wsi, na  rozstajach dróg stoi neogotycka, murowana kapliczka, jest  wierną rekonstrukcją starej, którą pamiętał Henryk Sienkiewicz. Kapliczkę wzniesiono jako wotum wdzięczności za powrót z zesłania na Syberię jednego z członków rodziny Jakubowiczów. Przy rozbieraniu starej kapliczki (która musiała ustąpić miejsca nowej, wygodnej i wyasfaltowanej jak trzeba jezdni) znaleziono dwie monety - polską i rosyjską wybite w latach 1840 i 1851. Oprócz kilku cegieł ze starej kapliczki do nowej przeniesiono ceramiczną plakietę z motywem ukrzyżowania, jest to unikat w skali Mazowsza.
    W pobliżu dzisiejszego przystanku autobusowego (wciąż nosi nazwę Lipków-muzeum, chociaż następcy ks.Kurowskiego na probostwie pozbyli się muzeum zaraz po śmierci założyciela)  i obok mostku na rzeczce o nazwie Struga, stała karczma, którą oglądał Sienkiewicz i której obraz pozostawił w swojej powieści. Był głaz, który oznaczał miejsce tej karczmy. On także przepadł. Przy szlaku niebieskim, kilkaset metrów na zachód od kościoła znajduje się wydma nad strugą. 




       Pod tą wydmą umiejscowił Sienkiewicz sławny pojedynek:

    „Wyszli przed karczmę i skierowali się ku rzeczce, która płynęła śród zarośli głogów, dzikich róż, tarek i choiny. Listopad postrącał wprawdzie liść z krzewin, ale gęstwa tak była zbita, że czerniała jakoby wstęga kiru, het, przez puste pola aż ku lasom. Dzień był wprawdzie blady, ale pogodny tą melancholiczną pogodą jesieni, pełną słodyczy. Słońce bramowało łagodnie złotem obnażone gałęzie drzew i rozświecało żółte wydmy piaszczyste nieco opodal prawego brzegu rzeczki. Zapaśnicy i ich świadkowie szli właśnie ku onym wydmom.
Tam się zatrzymamy – rzekł Zagłoba.
Zgoda! – odpowiedzieli wszyscy. (...)
Świsnęły szable i ostrze szczęknęło o ostrze.”



     W grudniu 2018 roku odsłonięta została rzeźba, przedstawiająca bohaterów tego pojedynku. Ale nie w Lipkowie, lecz w odległych o kilka kilometrów gminnych Starych Babicach. Był pomysł, aby ta rzeźba stanęła w Lipkowie, ale wyszło, że to niemożliwe. Nie życzą sobie  tam  rzeźby literackich  bohaterów pana Sienkiewicza, bo – ich zdaniem - zanadto by desakralizowała teren parafialny. Podobno również wojewódzki konserwator zabytków był przeciw. Stanęli więc Wołodyjowski z Bohunem w gminnych Babicach. Lokalizacja sympatyczna, ale na uboczu od teatru wydarzeń, szkoda. 
     Gmina Stare Babice od dawna przyznaje się do tego pojedynku. Ma prawo, wieś Lipków przynależy do tej gminy, więc normalną rzeczą zdają się być skrzyżowane szable w herbie gminy. W obowiązującej od 2012 r.oku wersji herbu wyraźnie rozróżniono szablę polską Wołodyjowskiego i szablę kozacką Bohuna.
         Rzeźba jest  z brązu, postacie są naturalnej wielkości, mogą się podobać, chociaż – to wydaje się niemożliwe, ale jednak jest – ci z rzeźby zupełnie nie są podobni do naszych wyobrażeń o tych dwóch.  Autorami rzeźby są artyści-rzeźbiarze: Lili Fijałkowska, Wiesław Fijałkowski, Teresa Pastuszka-Kowalska i Dariusz Kowalski-Kodar.
    Ten wyrzeźbiony pojedynek umieszczony jest w sympatycznym otoczeniu, w powstałym niedawno  parku gminnym na tyłach kościoła w Starych Babicach. Niewątpliwie pięknie, ale że nie w Lipkowie -  żal....

2 komentarze:

  1. Panie Lechosławie pięknie i niezwykle barwnie pan opisuje nasze Mazowsze. Czy planuje pan napisanie kolejnej książki?

    OdpowiedzUsuń
  2. Bohun o twarzy Olbrychskiego? Mi się Bohun kojarzy z tym z Ogniem i Mieczem...

    OdpowiedzUsuń