W Wyszkowie nad rzeką Liwiec
Malowniczą rzeką jest Liwiec. Nawet w takiej porze roku, gdy dookolne łąki już zapomniały o swojej zieleni. ale tam tak jest, że nawet w listopadowej pogodzie jest przyjemnie, gdy trafi się na dzień pogodny...
Nad malowniczym Liwcem usytuował się Wyszków. Ta duża wioska, położona po wschodniej stronie rzeki, znajduje się już na Podlasiu, leży na dość wysokim jej brzegu i właśnie od tego "wysokiego" położenia nosi nazwę, podobnie jak znacznie bardziej odeń znany Wyszków nad Bugiem. By obu miejscowości nie mylić ze sobą, przeto często do nazwy wsi nad Liwcem dodaje się przymiotnik "Węgrowski", od sąsiedztwa najbliższego dlań powiatowego miasta.
Pośrodku nadliwieckiego Wyszkowa znajduje się obszerny plac rynkowy. Przy tym placu stoi kościół parafialny, zbudowany w stylu późnego baroku z fundacji Aleksandra Macieja Ossolińskiego, miecznika Wielkiego Księstwa Litewskiego. Do Ossolińskich należał wtedy szmat okolicznej ziemi, a od kilku lat również Stara Wieś i miasto Węgrów, kupione od Krasińskich. Pan miecznik swoją główną siedzibę miał w Wyszkowie. Chciał mieć okazały kościół obok. Budowę kościoła ukończono w roku 1788, chociaż czas był trudny, bo właśnie kilka lat wcześniej Liwiec wystąpił z brzegów i zalał okoliczne łąki, a w Wyszkowie burze z piorunami wyrządziły moc szkody.
Mimo, iż kościół nie jest zbyt duży, monumentalne czyni wrażenie. Aby tak było, starannie o to zadbano. Pierwszym elementem tę monumentalność podkreślającym, jest obszerny plac przed świątynią, ustawioną na osi placu (o nieco zatartych dziś granicach). Następnym jest trójdzielna fasada, nieco podobna do bardziej znanej i okazalszej fasady węgrowskiej fary. Kolejnym elementem monumentalizujących zabiegów jest mur i dwie narożne wieże-dzwonnice z wysmukłymi hełmami. Nic dziwnego, iż całość przedstawia się reprezentacyjnie.
Aby nie było wątpliwości komu zawdzięcza się tę świątynię, nad portalem widnieje tablica erekcyjna z datą fundacji, herbem Topór i monogramem fundatora, a jeszcze wyżej widnieje herbowy "Topór" Ossolińskich. Klasycystyczne epitafium fundatora umieszczono na lewej z wież; zostało wykonane w roku 1824 i ma formę starożytnej steli. Pod wieżą Ossoliński nakazał się pochować.
Patrzeć należy na ten kościół jako na typowy przykład dążenia do podniesienia swojego splendoru poprzez architekturę. Jest jednak ten kościół dowodem nie tylko ludzkiej próżności, co niewątpliwe, lecz również wielkiego przywiązania do swojej ziemi, którą się hołubiło za życia, a po śmierci chce się na niej pozostać. W gruncie rzeczy, cała ta świątynia jest nagrobnym pomnikiem.
Prawdziwą przyjemność sprawia również oglądanie dzieł malarskich w wyszkowskiej świątyni. Wśród obrazów są kopie obrazów włoskich, sporządzone w XVIII wieku oraz dzieła trzch malarzy polskich: Szymona Czechowicza (1689-1775) i Józefata Łukaszewicza (1789-1850) oraz Franciszka Smuglewicza (1745-1807). Wszyscy trzej byli dobrymi malarzami. Czechowicz, po studiach w Rzymie już od roku 1731 malował w Polsce, gdzie został ulubionym malarzem Ossolińskich. Łukaszewicz największe sukcesy święcił, gdy w latach 1819-30 był nadwornym malarzem wielkiego księcia Konstantego, carskiego brata. Smuglewicz malował głównie epizody z historii starożytnej Grecji i Rzymu, ale - zachęcony do tego przez Hugona Kołłątaja - zilustrował też prawie całe dzieje ojczyste, wpływając bardzo istotnie na dalszy rozwój polskiego malarstwa o charakterze historycznym i patriotycznym. Pędzlowi Smuglewicza jest przypisywany znajdujący się w Wyszkowie obraz "Ukrzyżowanie Chrystusa" z głównego ołtarza.
Nad Liwcem po wyszkowskiej, podlaskiej stronie rzeki, znajduje się urocza trójboczna kapliczka przydrożna o nieczęsto spotykanym na naszym terenie kształcie, pod której arkadami umieszczona jest niewysoka barokowa rzeźba św.Jana Nepomucena. Święty ten, jeden z bardziej popularnych, był czeskim kanonikiem, który w roku 1393 został na rozkaz króla Wacława IV pojmany, torturowany, a następnie zrzucony do Wełtawy z mostu Karola w Pradze. Przyczyną jego śmierci było jakoby to, iż nie chciał zdradzić tajemnicy spowiedzi królewskiej małżonki, którą niezrównoważony i chory na umyśle król podejrzewał o zdradę. Kanonizowano męczennika dopiero w roku 1729. Jan Welflin pochodził z miejscowości Pomuk, stąd też nazywany jest Janem Nepomucenem, a na wsiach "Nepomukiem". Jego figura - jako że zginął w wodach rzeki - stawiana była zazwyczaj u brodu, miała za zadanie strzec przed powodziami oraz przynosić potrzebne deszcze w czasie suszy. W Wyszkowie tak właśnie świętego ustawiono, w kapliczce obok brodu na rzece Liwiec.
Pośród wiejskiej zabudowy stanęła kapliczka św.Floriana. Jego postać jest umieszczona w czoworobocznej kapliczce z trzema arkadami o koszowym łuku, stojącej o kilkaset metrów, ustawionej wśród zabudowań na północ od kościoła przy ulicy wyprowadzającej lokalną szosę w stronę Jarnic. Ubrany w kusą spódniczkę, ma na głowie blaszany hełm, a w ręku dzierży kubełek. Jak to się stało, że ów rzymski rycerz znalazł się na nadliwieckiej ziemi? Trzeba się cofnąć do czasów piastowskich, gdy w Polsce chrześcijaństwo się jeszcze nie do końca zakotwiczyło. Ponieważ nowa wiara potrzebowała świętych, więc już wcześnie poczęto rozglądać się w Polsce za świętymi patronami. Do tego potrzebne były relikwie. Kazimierz Sprawiedliwy zwrócił się z prośbą do Stolicy apostolskiej w Rzymie. Prośba została wysłuchana i uroczyście sprowadzono do Krakowa szczątki św.Floriana.
Dzieje św.Floriana opisane zostały w słynnej "Złotej legendzie" Voragine'a. Polska część legendy św.Floriana zawiera m.in.baśniowy zgoła opis, jak to biskup Gedko prosił w imieniu króla o przekazanie do Polski kości jakiegoś męczennika z rzymskich katakumb i jak to papież nie chciał się zgodzić, a wtedy w ręku świętego pojawiła się kartka ze złotymi literami napisu: "ja chcę do Polski". A papież na to powiedział: "idź żołnierzu do ludu walecznego", co w łacinie brzmi jeszcze ładniej: "Vade miles ad gentem bellicam".
Przez wieki postać świętego zrosła się z naszym krajem. Szczególnie na południu, w Małopolsce i Dolnym Śląsku jest wiele figur świętego. Przedstawiany w stroju rzymskiego żołnierza, trzyma w ręku kubełek pełen wody, ściekającej na stojące u jego stóp domy. "Który święty ma trzy ucha?" pyta przysłowie, natychmiast odpowiadając: "św.Florian, trzecie to ucho naczynia, z którego wylewa wodę". Jest bowiem Florian powszechnie uznanym patronem strażaków. Żartobliwie biorą świętego za patrona przewodnicy turystyczni, którzy zmyślając to i owo na potrzeby turystycznej gawiedzi, wedle powszechnej opinii "leją wodę" w swoich przewodnickich opowieściach.
Jest jeszcze trzecia kapliczka w tym Wyszkowie, trudniej do niej trafić, dobrze jest popytać miejscowych, wskazują chętnie. W trzeciej kapliczce znajduje się figura świętą Notburgę. Nie wiadomo dlaczego akurat ona znalazła się w tym doborowym towarzystwie świętych, którzy nad Liwiec przybyli z krajów cudzoziemskich. Ta święta urodziła się w Rottenburgu w Tyrolu około 1265 r. Była chłopską córką i mając 18 lat poszła na służbę do zamku miejscowego magnata Henryka. Przez cały czas służby znana była ze swego poświęcenia i współczucia dla biednych. Pewnego dnia została przyłapana na rozdawaniu ubogim resztek jedzenia, które przeznaczone było dla zamkowych świń. Stale pomagała biednym i żywiła ich, często sama nie dojadając.
Życie Notburgi oraz cuda na jej grobie rozsławiły jej imię, ale dopiero XIX w. papież Pius IX zatwierdził kult świętej i Notburga została patronką pomocy domowych i robotników najemnych, a według wierzeń pomaga przy ciężkich porodach i chroni bydło od chorób; jej święto obchodzi się 13 września. W wyszkowskiej kapliczce Notburga przedstawiona jest jako postać trzymająca w jednej ręce sierp, a w drugiej snop zboża; legenda głosi, że odmówiła żęcia zboża w niedzielę, a sierp zawisł nad jej ręką, potwierdzając w cudowny sposób jej wolę.
Polsce i Polakom obcy jest raczej szczególniejszy kult świętych patronów, z którego tak bardzo słyną np.Włochy. W Polsce powszechny jest kult maryjny. Świętych patronów można wymienić nielicznych: św.Antoniego Padewskiego od zgub wszelakich lub św.Judy Tadeusza od spraw beznadziejnych i jeszcze św.Rocha i św.Rozalię od chorób i zarazy, patrona rolników św.Izydora, św.Krzysztofa od bezpiecznych podróży, i św.Józefa... Trzeba przyznać, że troje świętych z wyszkowskich kapliczek przydrożnych, nie na darmo tutaj przybyło z dalekich stron i każdy z patronuje temu co dla wieśniaka z pogranicza Mazowsza i Podlasia jest ważne: znakomicie wpisane w krajobraz, od powodzi, ognia i głodu chronią nadliwieckich gospodarzy święci z tutejszych kapliczek...
....................................................................................
PS. Jakby kto chciał coś więcej o tym Wyszkowie wiedzieć, a ma Facebooka. ten może sięgnąć po świetny zestaw wiadomości krajoznawczych ! Adres jest następujący: https://www.facebook.com/fajniwyszkowiacy/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz