poniedziałek, 16 marca 2015

Przedwiośnie


        
 Przedwiośnie

Śnieżyczki. Fot.L.Herz
Przy końcu zimy wszyscy z utęsknieniem czekają na wiosnę. Kiedy się Uważa się powszechnie, że początek wiosny przypada 21 marca, ale to niezupełnie jest tak właśnie. Od 21 marca dnia zaczyna przybywać, to pierwszy dzień astronomicznej wiosny, ale nie wiosny samej. Ludowe przysłowie mówi, że „na świętego Grzegorza idzie zima do morza”, a Grzegorz obchodzi imieniny 12 marca. Ale na polskiej wsi tradycyjnie topi się Marzannę 21 marca i z okazji tego dnia ostatnimi laty polska młodzież wymusiła na swoich szkolnych wychowawcach „dzień wagarowicza”. Dla przyrodników to jeszcze nie wiosna, oni  wiedzą, że zanim nadejdzie,  będzie jeszcze pierwiośnie, a to co jest teraz, to dopiero przedwiośnie. Na mazowiecką  nizinę  przychodzi niespodziewanie,  pojawia się już  wtedy, gdy leży jeszcze śnieg, a bagienne wody ścięte są lodem. Zakwitająca leszczyna jest pierwszym znakiem przedwiośnia,  pojawiają się przebiśniegi (jak te na zdjęciu obok), a jeszcze później zakwitną  zawilce i przylaszczki. Przedwiośniem wracają do swoich wiejskich gniazd bociany, w lasach słychać  werble dzięciołów i drozdy wieczorami wyśpiewują miłosne arie. A gdy brzozy wypuszczą już listki, wtedy zakończy się przedwiośnie i zacznie pierwiośnie.

Na żurawiowym szlaku

        U końca zimy tęsknie wypatruje się powrotu bociana.  Zanim jednak bociany z powrotem przybędą tutaj na dobre, do Polski wpierw powracają  żurawie. Większe od bocianów i bardziej dostojne. Pojawiają się jak zwykle, niespodziewanie i dyskretnie, Ni stąd, ni zowąd, wtedy gdy jeszcze śnieg leży w lasach i często nawet wtedy, gdy bagna skute są lodem. Termin przylotu zdaje się zupełnie nie zależeć od pogody.
        Kto raz usłyszał żurawi klangor i hejnał żurawi, ten tego głosu nie zapomni już nigdy. Żurawie to ptaki symbole,  ptaki nieskażonej przyrody, budzące z nas tęsknotę za tym, co zdaje się być niedostępne,  „Stójmy! - jak cicho! - słyszę ciągnące żurawie, / Których by nie dościgły źrenice sokoła”. To Adam Mickiewicz w sonecie „Stepy akermańskie”. Któż o nich nie pisał. Któż do nich nie wzdychał. Nie tylko wielki Mickiewicz.
        To bardzo piękny ptak. Kto wie, czy ze wszystkich polskich ptaków nie najwspanialszy. Na pewno najbardziej dostojny.   I głos ma jak żaden inny. Do przyrody trzeba mieć słuch polifoniczny. W wiosennym lesie o poranku  rozgwar ptasi jest ogromny i bardzo trudno się w tym wszystkim połapać, głosy nakładają się na siebie, ze sobą mieszają, wszystko to bardzo harmonijne, ale dla nieobytego z teatrem przyrody laika praktycznie niemożliwe do usłyszenia, odróżnienia, do wyróżnienia.
        Druga połowa marca jest na Mazowszu najlepszym czasem na wędrówkę ku żurawim ostojom, aby posłuchać koncertujących ptaków,  ekscytującego klangoru i donośnych fanfar, dobiegających z głębi mazowieckich bagien. Rzecz nadzwyczajna, lecz prawdziwa: są także w najbliższym otoczeniu Warszawy, zakładając gniazda w miejscach oddalonych zaledwie o kilka kilometrów od granic miasta. To wielki dla tego miasta zaszczyt. 

Chcąc posłuchać żurawiowego klangoru o przedwiośniu powinno się  odwiedzić  Kampinoski Park Narodowy,  najlepiej pieszo wędrując  dobrze oznakowanym, acz dość niełatwym o tej porze roku, niebieskim szlakiem turystycznym, wiodącym od autobusu (linia 719) w Zaborowie  do Zaborowa Leśnego. Z wędrówką tą należy się spieszyć, gdy bowiem żurawie zasiądą na gniazdach, zamilkną. Będą się odzywać tylko o świcie i zmierzchu, pogodnymi dniami witając i żegnając dzień.


Palmowa Niedziela w kurpiowskiej wsi Łyse

Niedziela Palmowa w Łysych na Kurpiach. Fot. D.Herz
        Na północy Mazowsza znajdują się Kurpie, jeden z najbardziej interesujących regionów etnograficznych w kraju. Na Kurpiach rozciągają się pozostałości wielkiej niegdyś Puszczy Zielonej. Jest za Myszyńcem najlepiej zachowany fragment tej puszczy, chroniony w rezerwacie „Czarnia” wiekowy bór sosnowy. W Nowogrodzie nad Narwią jest skansen etnograficzny i są tam zachowane przykłady ludowego budownictwa kurpiowskiego. W Kadzidle znajduje się Zagroda Kurpiowska, ją też powinno się zobaczyć. W Niedzielę Palmową należy być w kurpiowskiej wsi Łyse. Przez jeden dzień w roku Łyse stają się jedną z ważniejszych miejscowości w Polsce. Zjeżdżają tu wielotysięczne rzesze z całego kraju i z zagranicy, politycy i ambasadorowie, aby być świadkami pięknej uroczystości religijnej i folklorystycznej.

Obchody Palmowej Niedzieli w Łysych zobaczyć trzeba. To jedno z największych doznań, jakie oferuje Polska. Dojechać tam trzeba własnym sposobem, komunikacją publiczną nie  jest to możliwe. Do Łysych jest z Warszawy ok.160  km w jedną stronę. Wyjazd szosą nr 61 przez Pułtusk 110 km do Ostrołęki, tam w kier. Myszyńca tylko 25 km do Kadzidła, a stamtąd przez Lipniki 15 km do Łysych. 
        Na ogromnym parkingu przed frontonem drewnianego kościoła (bo jest we wsi i nowy kościół  murowany) powinno się być ok g.9.00, zanim przyjadą liczne wycieczki autokarowe z całej Polski. Wtedy zrobi się tłoczno. Wcześniej jest możliwość wygodnego zwiedzania i fotografowania wnętrza. drewnianego kościoła, zamienionego w muzeum. Są tam zgromadzone palmy, biorące udział w konkursie Palma Kurpiowska. Młodzież w strojach chętnie pozuje do zdjęć. Po obu stronach świątyni trwa kiermasz wyrobów rękodzieła ludowego i wypieków wielkanocnych. Sporo się tam daje zostawić pieniędzy.
        Ok. g.11 przed drewnianym kościołem odbywa się poświęcenie palm i stamtąd procesja pod przewodem biskupa wyrusza do nowego kościoła, w którym jest odprawiana uroczysta Msza Św.


Mazowieckie wilki

Wilk jak się patrzy. Fot. L.Herz 
        Ostatnimi laty pojawiły się na Mazowszu dwie watahy wilków; jedna w kurpiowskiej Puszczy Zielonej, druga w Puszczy Białej. Niełatwo być w Polsce wilkiem.  Lęk przed nim jest zakorzeniony w nas bardzo głęboko. O złym wilku można nieskończenie. Karmimy strachem przed nim nasze dzieci. Wilk jest dziki, wilk jest zły, wilk ma bardzo ostre kły. Tym strachem karmimy swoje dzieci. Wilk chciał zjeść Czerwonego Kapturka. A tak naprawdę to wilk nigdy nie był groźny dla człowieka, chociaż zawsze zagrażał hodowanej przez ludzi trzodzie i bydłu. Był naszym konkurentem i to niezwykle uzdolnionym. Dzisiaj do walki z wilkami nawołują ci, którzy jego konkurencją są najbardziej zagrożeni – myśliwi. Jelenie dla wilka? Wara mu. Tylko my mamy prawo je ubijać.
Wilk jest dobrym zwierzęciem. Ma silnie rozwinięty instynkt rodzinny Przez lornetkę obserwowałem kiedyś wilczą rodzinę; przedtem nie miałem możliwości oglądania tak wielkiej porcji rodzinnej miłości pośród zwierząt.
 Przez wieki uczyliśmy się nienawiści do wilka. Czy uda się tę nienawiść usunąć z umysłów człowieka? A jeśli się uda, czy nie nastąpi to dopiero wtedy, gdy „ostatniego poniosą już wilka”? „Nie taki wilk strasznym jak go malują” mówi stare przysłowie. Obecność wilków dla zdrowotności zwierzyny leśnej jest wręcz niezbędna, dla człowieka praktycznie niegroźna. Niezwykle  jednak wzbogaca ta obecność nasz stosunek do przyrody.

Podniecająca może być wędrówka leśnymi duktami rozległej Puszczy Białej w okolicach Broku i Długosiodła, to tam bytują nasze mazowieckie wilki. Prawie na pewno  ich nie zobaczymy, są  zbyt ostrożne, aby nam się bez powodu pokazywać. Nie da się ukryć jednak, że świadomość ich tam obecności znacznie wzmacnia emocjonalną wartość tej puszczy. Bo przecież gdzieś tam, obok nas, niemal o krok od przebywanego przez nas szlaku, żyją swobodnie te wspaniałe drapieżniki. I to wcale nie tak daleko od Warszawy.
       

Ligawka z Sadownego

Ligawka z Sadownego. Fot.L.Herz
        W dolinie Bugu jest wieś  Sadowne, a w niej Muzeum Ziemi Sadowieńskiej, gromadzące wszystko, co tyczy się  okolicy, w tym imponujący zbiór żeliwnych żelazek „na dusze,, i „na węgle". Muzeum to jest niezwykłe. To zbiór rzeczy wszelakich. Założone zostało przy szkole, większość zgromadzonych tam rzeczy została przyniesiona przez szkolne dzieci.
        W Sadownem można obejrzeć m.in. obejrzeć m.in. zbiór interesujących ligawek z okolicy. Ligawka to już całkowicie zapomniany instrument, a zapewne – jak przypuszczał Zygmunt Gloger – „najstarsze to z narzędzi muzycznych” w Polsce. Pisał Oskar Kolberg, że jest to trąba „z drzewa za pomocą toporka i cyganka wystrugana, zwykle z dwóch połówek dla łatwiejszego wewnątrz wyżłobienia złożona, chrapliwym głosem przeraźliwie razi uszy, z bliska; z odległości zaś dochodzące uszu naszych, ton jej jest, jak powiedziano, wieczorną modlitwą pasterzy, trwożącą drapieżnego zwierza, a polecającą Bogu straż i opiekę dobytku ubogiego wieśniaka”. 
        Wraz z wytępieniem wilka i postępującym zmniejszaniem się obszarów puszczańskich gra na ligawce stała się przede wszystkim jednym z najoryginalniejszych zwyczajów adwentowych, charakterystycznym dla całego Mazowsza i Podlasia i Litwy. Gra na ligawce miała być „symbolem trąby Archanioła, mającego zwiastować światu rychłe przyjście Zbawiciela. Ligawek w sadowieńskim muzeum jest kilka.

Do Sadownego z Warszawy ok.90 km, najlepiej jechać przez Marki, Wyszków, Łochów, wpierw szosą nr 7, potem 62, na koniec nr 50, Muzeum jest otwarte we wtorki i czwartki w g. 8-16, w piątki do 12, tel: 603 51 00 90, email: muzeumsadowne@poczta.net.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz