Skarby mazowieckiej przyrody:
W rezerwacie Dębina przy końcu marca
W ostatnią sobotę tegorocznego marca zobaczyłem swojego pierwszego tegorocznego bociana. Leciał nad miejscowością Ostrówek koło Klembowa. Kilka chwil później zobaczyłem sześć następnych, szybujących w rozproszonej gromadzie. Ptaki leciały wolno, wyraźnie zmęczone długą podróżą ku swoim rodzinnym gniazdom. To z ciepłych krajów przybywali na Mazowsze bociani panowie, ich małżonki pojawią się nieco później.
W rezerwacie Dębina przy końcu marca
W ostatnią sobotę tegorocznego marca zobaczyłem swojego pierwszego tegorocznego bociana. Leciał nad miejscowością Ostrówek koło Klembowa. Kilka chwil później zobaczyłem sześć następnych, szybujących w rozproszonej gromadzie. Ptaki leciały wolno, wyraźnie zmęczone długą podróżą ku swoim rodzinnym gniazdom. To z ciepłych krajów przybywali na Mazowsze bociani panowie, ich małżonki pojawią się nieco później.
Według wierzeń
ludowych, gdy wiosną zobaczy się bociana w locie, wróży to dobrze, bo oglądającego daleka podróż i dobre zdrowie
czekają. Przeciwnie, widok bociana siedzącego nie jest wróżbą pomyślną. Bocian
także wróży pogodę: jeśli wiosną zobaczymy bociany przysiadające nie na ziemi,
lecz na słupach, drzewach i stogach siana, wówczas zapowiada się mokry rok! Te
pierwsze bociany tegoroczne wróżyły mi dobrze: podróż jakąś daleką i rok
niezupełnie mokry, a więc nie deszczowy, lecz pogodny.
W tegorocznym
marcu jest bardzo jak w garncu, dokładnie tak, jak to powiada przysłowie.
Dopiero co skończył się okres słonecznej pogody, którą zostało obdarowanych
kilka naszych dni marcowych. W piątek około południa na pogodne dotąd niebo nad
Warszawą nadciągnęły ciemne chmury i przez kilka minut trwał fascynujący teatr
świateł, a potem zagrzmiało, spadł rzęsisty deszcz i skończyła się pogodna
pogoda. Schmurzyło się, schłodniało, a na sobotę zaplanowałem odwiedziny
rezerwatu „Dębina” koło Klembowa, to imponujący drzewostan dębowo-grabowy, dęby
tam mają gonne kłody, jeden w drugi potężny, królewski, drzewa swoje korony
niosą bardzo wysoko, niby dworzanie kryją się po ich osłoną cieniolubne graby,
towarzyszą im lipy, wiązy, jesiony.
Do kategorii cudów należy, że ocalał ten las, że
przetrwał ten fragment starego liściastego lasu, utopiony w otaczającym go
morzu sosnowym. Nie napotkałem dotąd informacji o tym, mogę tylko przypuszczać,
że ocalał jako las dworski, podnosząca splendor gospodarza ozdoba majątku. Ale
jakiego majątku? Którego dworu właściciela cieszył? Teraz jest lasem państwowym,
od roku 1952 chronionym jako rezerwat. Jest co tutaj chronić. Ten las jest
zabytkiem najwyższej miary.
Bardzo puszczański charakter ma ten niewielki w
gruncie rzeczy las o prezencji białowieskiej, na Mazowszu żaden inny tego
rodzaju las mu nie dorównuje, acz są nieco mu we fragmentach podobne, na
przykład w Lesie Bielańskim w granicach Warszawy. Jeden i drugi są lasami
naturalnego pochodzenia, dęby rosną w nich od wieków. Gdy na stare drzewa
przyszedł kres, na swoje panowanie czekały już następne pokolenia, u władzy
dzisiaj oglądamy w piętrze najwyższym
kolejne pokolenia władców tego lasu. U ich stóp spoczywają dęby umarłe,
służąc teraz najrozmaitszym roślinom i robalom, ku pożytkowi tego
puszczańskiego świata żywiących się ich truchłami. Bardzo jest to wszystko
malownicze i fotogeniczne.
Zachwycał się
tym lasem Stefan Jarosz przed wojną, ostatnimi laty rezerwat przeżywa swój
dramat, na skutek obniżania się poziomu
wód gruntowych, drzewostan dębowy praktycznie się nie odnawia, nie
pojawiają się młode dębczaki u stóp dostojnych dębowych starców, z wolna
zaczęło się ich umieranie, co roku więcej drzew jest martwych, poruszający jest
widok wyciągających się ku niebu suchych konarów martwych dębów.
Spodziewałem się, że być może ożyje już runo rezerwatu,
przy końcu marca pora roku jest na na to stosowna. Pojawiłem się jednak w
Dębinie za wcześnie, ale zawilce i
przylaszczki już się czaiły, tysiące
małych łepków czekały na ten właściwy moment, gdy będą mogły się
rozwinąć w promieniach słońca, aby zmienić dno rezerwatu w ogromny, kwietny
dywan. Znakomity nasz botanik, prof. Roman Kobendza, inicjator powołania parku
narodowego w Puszczy Kampinoskiej, w 1934 roku opisywał bogactwo flory tego
rezerwatu, miał o czym pisać. Świetny botanik, Bolesław
Jabłoński w roku 1964 opublikował obszerną pracę na temat ptaków tej okolicy. I
on miał o czym pisać.
Za wcześnie odwiedziłem Dębinę tego roku, pospieszyłem
się nadto, w lesie nie było jeszcze ptasiego rozgwaru, a i pogoda nie taka,
jaką ptaszywo najbardziej lubi. Tylko
dzięcioł zielony coś tam pokrzykiwał i dzięcioł czarny zapalczywie wytłukiwał
dziobem miłosne werble na próchniejących dębach, a z okolic pobliskiego
Wilczego Bagna słychać było fanfary żurawiowe. Za wcześnie przyjechałem, sporo
fotografowałem, oświetlenie nie było najlepsze, to nie była pogoda na zdjęcia.
Nie da rady, trzeba tu będzie wkrótce raz jeszcze przyjechać. Kto wie, może się wtedy spotkamy?
W rezerwacie Dębina przy końcu marca.
Fot. Lechosław Herz
|
Martwe dęby w rezerwacie. Fot.Lechosław Herz |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz