Skarby mazowieckiej przyrody:
Nad rzeką Narwią
Wiktor Gomulicki, autor „Wspomnień niebieskiego mundurka”, ulubionej lektury młodych ludzi mojego pokoleń, młodzieńcze swoje lata spędził w Pułtusku nad Narwią i w wierszach swoich w miejsca swojej młodości powracał nieustannie: "Nad błękitną moją Narwią najpiękniej się łąki barwią”– pisał.
Nad rzeką Narwią powyżej Pułtuska bezpośrednio do rzeki zbliża się Puszcza Biała. I jest tam nad Narwią wioska Ponikiew. Ponikwa mówi się o rzece, która ginie w ziemi, by potem znów wytrysnąć. Wioska powstała na piaszczystym wyniesieniu pośród łąk w dolinie Narwi. W czas, gdy powolutku zaczyna się dobijać do nas wiosna, wezbrane wody rzeki szeroko rozlewają się po łąkach tworząc niepospolitej urody krajobraz. Wraz z pełnią wiosny rzeka tutaj zniknie, powracając do swojego koryta. Ustąpią rozlewiska, a łąki, w naturalny sposób użyźnione rzecznym namułem, zakwitną milionami kwiatów. Wciąż tak samo od stuleci rzeka przyjdzie z pomocą człowiekowi.
Łąki Ponikwi są ogromnie rozległe, z roku na rok stają się coraz bardziej dzikie, prawie nikt już ich nie kosi, bo we wsi niewiele już koni, niewiele już bydła. Tymi łąkami można wędrować niemal bez końca śladami dróg, które wiodą donikąd, takimi drogami wśród traw pędzili zapewne dwaj przyjaciele z moich powieści lat dziecięcych, Old Shatterhand i Winnetou, koń jednego nazywał się Hatatitli, czyli Błyskawica, drugi koń nosił imię Ilczi, co znaczyło: Wiatr.
|
|
|
Łąki nad Narwią około Ponikwi. Fot.L.Herz |
Koło wsi Zambski natomiast są w uroczysku Wieraszka zachwycające murawy, rozchodniki i macierzanki rosną, ścielą się kobierce lepiężnika kutnerowatego, przeszłego lata przez blisko godzinę się po nich włóczyłem, fotografując zapamiętale. A kilkanaście lat wcześniej o wiosennej porze drogę przez łąkę w Wieraszce przegrodziła mi wielka woda. Akurat kwitły kaczeńce i cała łąka była pokryta złocisto żółtym dywanem. Zdjąłem więc buty, spodnie podkasałem i wszedłem w tę wodę i w te kaczeńce. Jakże żałuję, że nie miałem wtedy ze sobą aparatu fotograficznego! Nigdy przedtem i nigdy potem już mi się nie zdarzyła taka kaczeńcowa łąka na mojej drodze. Gdy byłem młodszy i sił więcej miałem, na Wieraszkę wielokrotnie przychodziłem pieszo z Pułtuska, oddalonego o kilkanaście kilometrów.
Nazwę Wieraszka wzięła się być może od tego, że rzeka tam się nieustannie wierciła, meandrowała, wbijała koryto tam, a potem gdzie indziej, wciąż zmieniała decyzje i zakola formowała w coraz to innym miejscu. Jest tych zakoli trochę w tej okolicy, świetnie widać je na mapie, a w nich torfowiska, czasem stoi tam woda, niemal wszędzie rośnie las olszynowy. Skąd zasię taka dziwna nazwa wioski: Zambski? Co oznacza? Na pewno osada istniała już we wczesnym średniowieczu. Położona naprzeciw ujścia Orzyca do Narwi, na krawędzi górującej nad okolicą wysoczyzny, w obronnym miejscu, otoczonym dolinami rzek i bagnami, miała osłaniać Pułtusk przez najazdami Litwinów.
Pierwszy kościół w tym miejscu istniał już, być może, w początkach wieku XII. Obecny jest z roku 1890, prezentuje się okazale i wygląda na to, że dobrze czuje się w otaczającym go krajobrazie. To coś znaczy. Tego lekceważyć nie należy. Ze względu na strategiczne położenie systematycznie wioskę niszczono. W czasie wojen szwedzkich w 1655 roku, w czasie wojny północnej, podczas obu wojen światowych XX wieku i do tego jeszcze w czasie wojny polsko – bolszewickiej. W czasie drugiej wojny światowej kościół był dobrym celem dla hitlerowskich artylerzystów. Siła złego, jak na jedną niewielką miejscowość.
|
Kościół w Zambskach Kościelnych nad Narwią. Fot.L.Herz |
Jeszcze w połowie wieku XVII w Starych Zambskach mieszkali bartnicy. Warszawiacy sporo swoich willi i daczy zbudowali w okolicy, najeżdżając wieś w sezonie letnim. W niedalekiej w okolicy, gdy w marcu 1868 roku Narew skuta była lodem, spadł z nieba kamienny deszcz meteorytu, nazwanego potem pułtuskim. Towarzyszące upadkowi zjawiska świetlne obserwowano w litewskim Kownie, czeskiej Pradze i austriackim Wiedniu. Wciąż w okolicy pojawiają się poszukiwacze tego, co meteoryt tutaj pozostawił.
Przez długie lata na Narwi koło zambskiego kościoła była przeprawa promowa. Już jej nie ma. Szkoda. Ale jest inna i to stosunkowo niedaleko, w Nowym Lubielu. Gdy podjedzie się samochodem do przeprawy, a prom znajduje się przy brzegu przeciwnym. Trzeba wtedy uderzyć w wiszący gong i po kilku minutach nadjeżdża na rowerze promowy i podpływa ku potrzebującemu przeprawy gąglącemu. Bardzo to niecodzienne, takich promów niemal już nie ma i jest to spora atrakcja turystyczna.
|
Prom na Narwi w Lubielu Nowym. Fot.L.Herz |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz