piątek, 31 lipca 2015

Sieczychy, wieś w której zginął "Zośka"

   
Siedemdziesiąt lat temu w dniu 1 sierpnia zaczęło się Powstanie Warszawskie. Niemal rok wcześniej, na skraju Puszczy Białej, w czasie akcji bojowej we wsi Sieczychy zginął legendarny dowódca warszawskich grup szturmowych Szarych Szeregów, Tadeusz Zawadzki, pseudonim "Zośka". W powstaniu walny udział miał Batalion "Zośka" Armii Krajowej, który nazwę przyjął dla upamiętnienia swojego dowódcy.
     Każdego sierpnia przez puszczę zdążają ku Sieczychom grupy młodzieży, przeważnie w harcerskich mundurkach. Czasem przybywają pojedynczo ludzie starsi, o siwych już włosach,  pamiętający tamte, jakże już odległe lata... Wioski Sieczychy się nie zwiedza. Do  wsi Sieczychy się pielgrzymuje. 

Ze stacji Dalekie przez Puszczę Białą w marszu do wsi Sieczychy. Jest lato roku 2015. Fot.H.Tomaszewska
    To, co najważniejsze w historii Sieczych,  miało miejsce w roku 20 sierpnia w roku 1943. Harcerze z dywersyjnego oddziału Armii Krajowej przeprowadzili tego dnia atak na posterunek żandarmerii hitlerowskiej w Sieczychach. Likwidacja tego posterunku miała być jedną z wielu podobnych, przeprowadzonych w ramach akcji „Taśma", w czasie której oddziały dywersyjne AK w ciągu jednej nocy zlikwidowały kilkanaście posterunków hitlerowskich na Mazowszu. Przez te okolicę prowadził najkrótszy szlak kurierski z Wileńszczyzny do Warszawy. W okolicach Sieczych, na rozległych łąkach Pulw, kurierzy przekraczali granicę pomiędzy Generalnym Gubernatorstwem a terenami włączonymi do Rzeszy. Tutaj — niestety — byli wyłapywani przez żandarmów. Stąd też decyzja o likwidacji posterunku.
    „Około wpół do pierwszej dotarliśmy do skraju lasu" — opowiadał potem dziennikarzowi, po wielu już latach, jeden z uczestników akcji, Zygmunt Kujawski „Brom". — Wcześniej harcerze z Wyszkowa, 12-, 14-letni chłopcy wdrapali się na słupy telegraficzne i poprzecinali przewody telefoniczne, łączące strażnicę z innymi. Budynek obrzucono granatami i rozpoczęła się strzelanina".
   Opowieść „Broma" uzupełniał później „Laudański", Bogdan Deczkowski: „W małej furtce ogrodzenia zobaczyłem wbiegające postacie... Wtem rozległ się strzał z okna znajdującego się najbliżej drzwi wejściowych. Jeden z wbiegających zachwiał się, ugiął kolana, wykonał pół obrotu i ciężko zwalił się na plecy". Był nim Tadeusz Zawadzki.

Bohater „Kamieni na szaniec" Aleksandra Kamińskiego, był harcmistrzem, drużynowym 23 Warszawskiej Drużyny Harcerzy w czasie wojny, odznaczonym Virtuti Militari 5 klasy i dwukrotnie Krzyżem Walecznych. Pełnił obowiązki komendanta rejonu górnego Mokotowa w organizacji „Wawer", był pierwszym komendantem Grup Szturmowych Szarych Szeregów w Warszawie, podporucznikiem Armii Krajowej. Już za życia stawał się legendą, dzięki swojej prawości i dzielności, uczciwości i talentom, także organizacyjnym i wojskowym.
    Legenda „Zośki", bo taki przybrał pseudonim, poczęła jeszcze bardziej rosnąć po jego śmierci, a ginąc pod Sieczychami, jako jedyny z polskich uczestników akcji bardzo — prócz jego śmierci — udanej, miał zaledwie 22 lata. Imieniem „Zośka" nazwany został batalion Grup Szturmowych, ustawiony w walkach podczas Powstania Warszawskiego w 1944 roku.
    Akcja z Sieczych zakończyła się sukcesem. Posterunek hitlerowski został rozbity, kilku żandarmów zginęło, kilku było rannych, jeden poddał się. O dziwo, Niemcy nie przedsięwzięli odwetu, nie doszło do pacyfikacji wsi. Aresztowano jednak gospodarzy, którzy jechali z podwodami po oddział Armii Krajowej. Trzech z nich zginęło w Oświęcimiu. Jeden zdołał powrócić; wymęczony obozem wkrótce potem zmarł, w swoich Sieczychach na skraju Puszczy Białej. 
    Na terenie szkolnym przed miejscową szkołą znajduje się pamiątkowa tablica, przypominająca o tamtej akcji sprzed lat...

Tablica pamiątkowa w miejscu śmierci legendarnego "Zośki" w Sieczychach. Fot.L.Herz 
W izbie pamięci w budynku szkolnym we wsi Sieczychy. Fot.L.Herz



    Jeszcze niejeden gospodarz z Sieczych opowie o tamtych czasach, niejeden wskaże którędy granica przebiegała, zaprowadzi do samotnych mogiłek z września 1939 roku, z malutkimi brzozowymi krzyżami, ukrytymi pośród pól i zagajników na wzgórzach nad wsią.  Skieruje na drogę w głąb lasu, wiodącą do starego dębu, na którego konarach carscy żołnierze wieszali polskich powstańców w 1863 roku. To Dąb Powstańców, miejscowi zwą go Wieszacielem.
   Trakt jest fragmentem historycznej Drogi Furmańskiej, krawędzią wysoczyzny nad doliną Narwi prowadzącej od Pułtuska do Ostrołęki. Pośród Puszczy Białej ocalało niewiele wiekowych drzew, jeśli nie wypadło im rosnąć obok leśniczówek, które miały ozdabiać. Ten dąb jest pomnikiem historii, więc może dlatego go nie wycięto razem z innymi. Wciąż jeszcze żyje, chociaż o dalszych losach tego dębu trudno nie myśleć z zatroskaniem; już niewiele lat życia mu pozostało, gdyż jest drzewem schorowanym, aczkolwiek jak na dąb staruszkiem
nie jest, gdyż ma co najwyżej niespełna trzysta lat.
Zwany też Wieszacielem dąb powstańców, pomnik przyrody i historii. Fot.L.Herz
    Ten dąb rósł już wtedy, gdy drogą tą w maju roku 1831  przesuwała się w stronę Ostrołęki kolumna wojsk polskich z gen. Janem Skrzyneckim na czele. Puszcza Biała była jednym z wojennych teatrów tego powstania. W lasach zbierały się powstańcze partie i odbywały ich ćwiczenia. 15 lipca 1863 roku pod nieodległym Porządziem stoczył bitwę z Rosjanami oddział polskich powstańców pod dowództwem Jasińskiego i Ramotowskiego.
         Niewielka jest wioska Sieczychy, ciągnąca się wzdłuż Furmańskiej drogi na skraju ogromnej Puszczy Białej, nad rozległymi Pulwami. Wioska niewielka, a tak wiele się tam działo w tych małych Sieczychach. Puszcza od lat karmiła tutejszych wieśniaków swoimi jagodami, grzybami i drewnem, a na Pulwach wciąż pasą się tutejsze krowy, tutejsze kosy te łąki kosiły od dziesiątków lat. W wiekach piętnastym i szesnastym siano tylko sieczono, a nie koszono. Swoją nazwę wioska wzięła od tego sieczenia siana na Pulwach. 
    Do Sieczych da się dzisiaj dojechać samochodem. Jeszcze niedawno  Droga Furmańska była szerokim, piaszczystym traktem. Dzisiaj jest wyasfaltowana,  ale dojazd samochodem to nie to. Przed jeszcze niewielu laty dochodziło się do Sieczych tylko pieszo przez puszczę, najczęściej od zagubionej wśród lasów kolejowej stacji Dalekie. Może się mylę, ale wydaje mi się, że Sieczychy wtenczas były mi bliższe,  choć  były za górami, za lasami, nad Pulwami, bardzo daleko, jak stacja Dalekie pośród puszczy...  
Puszcza Biała, sosnowa puszcza obok Sieczych i Dalekiego. Piękna  i bardzo daleka. Fot.L.Herz

1 komentarz:

  1. Nazwa PKP Dalekie ma w sobie nutę tajemnicy. Do tego dojazd koleją z przesiadką w Tłuszczu i duże, puste kompleksy leśne.
    Czekam na "solidną" zimę by się tam wybrać z nartami. Wycieczka/wyrypa narciarska z PKP Dalekie brzmi ciekawie.

    OdpowiedzUsuń