O dziwnych znakach w Rokiciu nad Wisłą
Kościółek w Rokiciu, najstarsza ceglana świątynia mazowiecka. Fot.L.Herz |
Co jakiś czas publikuję w tym blogu krótką opowieść o czymś nieznanym, a bardzo cennym, o czymś co jest więcej, niż tylko ciekawostką krajoznawczą. Teraz zapraszam na kolejną taką wyprawę, do wioski Rokicie na zachód od Płocka i malowniczej doliny Skrwy. Na pograniczu z Ziemią Dobrzyńską wznosi się tam ceglany kościół późnoromański z około połowy wieku XIII. Jest uważany za najstarszą ceglaną świątynię mazowiecką. Chociaż był wielokrotnie przebudowywany, zachował charakter z czasu swojej budowy. Według legend został postawiony za pieniądze ze sprzedaży dzikich koni, których stada gromadziły się na okolicznych wzgórzach.
Ładną ma bryłę ta świątynka. To, co w niej najbardziej interesujące, znajduje się w cegłach jej zewnętrznych ścian. Szczególniej od strony południowej, Tam widnieją w cegłach liczne wgłębienia, jakby ktoś wyrobił je palcem. Ale nie od palca powstały, lecz od świdra ogniowego. A powstały dawno temu, w czasie wielkosobotnich liturgii w wiekach XVI - XVIII. Na wsi polskiej symbolizujące nowe życie światło rozpalano na zewnątrz, przy pomocy tego świdra, zwanego także świdrem łukowym. To było praktyczne urządzenie, korzystała z niego większość ludów neolitycznych w Europie i to od blisko 9 tysięcy lat.
Urządzenie było proste, technika jego używania polegała na obracaniu drewnianego „wrzeciona”, opartego jedną stroną o kamień, a drugą o kawałek miękkiego drewna. Już po kilkudziesięciu sekundach tej pracy uzyskiwało się ogień. Pozostawione na ścianach znaki w Rokiciu świadczą, że ogień wielkanocny niecono od ściany kościoła. Dlaczego tylko po południowej stronie? Bo to strona jasna, a więc dobra, bo dobro jest jasnością, ciemnością jest zło.
Na cegłach rokiciańskiej świątynki są także wydrapane imiona i nazwiska, najstarsze pochodzą z 1647 roku, i są tam wydrapane różne znaki, czasem krzyż albo jodełka, ryba bądź pług, znaczenie niektórych nie jest dla nas czytelne, a wszystkie one to zapewne chłopskie znaki tożsamości i prymitywne epitafia z czasów, gdy wokół kościoła istniał cmentarz, na którym zmarłych przestano chować w 1790 roku. Nowy, ładnie położony cmentarz jest nieopodal i w czas letni, przy bezchmurnym, błękitnym niebie, wygląda jakby został tu przeniesiony ze Śródziemnomorza, a wysokie, smukłe topole niby cyprysy zdobią tę wiejską nekropolię.
Co kilka lat tam jadę do tego Rokicia, dobrze jest albowiem nie raz jeden odwiedzać miejsca o takim uroku. Może kiedyś się tam spotkamy?
Ładną ma bryłę ta świątynka. To, co w niej najbardziej interesujące, znajduje się w cegłach jej zewnętrznych ścian. Szczególniej od strony południowej, Tam widnieją w cegłach liczne wgłębienia, jakby ktoś wyrobił je palcem. Ale nie od palca powstały, lecz od świdra ogniowego. A powstały dawno temu, w czasie wielkosobotnich liturgii w wiekach XVI - XVIII. Na wsi polskiej symbolizujące nowe życie światło rozpalano na zewnątrz, przy pomocy tego świdra, zwanego także świdrem łukowym. To było praktyczne urządzenie, korzystała z niego większość ludów neolitycznych w Europie i to od blisko 9 tysięcy lat.
Urządzenie było proste, technika jego używania polegała na obracaniu drewnianego „wrzeciona”, opartego jedną stroną o kamień, a drugą o kawałek miękkiego drewna. Już po kilkudziesięciu sekundach tej pracy uzyskiwało się ogień. Pozostawione na ścianach znaki w Rokiciu świadczą, że ogień wielkanocny niecono od ściany kościoła. Dlaczego tylko po południowej stronie? Bo to strona jasna, a więc dobra, bo dobro jest jasnością, ciemnością jest zło.
Dziwne znaki w Rokiciu nad Wisłą. Fot.L.Herz |
Na cegłach rokiciańskiej świątynki są także wydrapane imiona i nazwiska, najstarsze pochodzą z 1647 roku, i są tam wydrapane różne znaki, czasem krzyż albo jodełka, ryba bądź pług, znaczenie niektórych nie jest dla nas czytelne, a wszystkie one to zapewne chłopskie znaki tożsamości i prymitywne epitafia z czasów, gdy wokół kościoła istniał cmentarz, na którym zmarłych przestano chować w 1790 roku. Nowy, ładnie położony cmentarz jest nieopodal i w czas letni, przy bezchmurnym, błękitnym niebie, wygląda jakby został tu przeniesiony ze Śródziemnomorza, a wysokie, smukłe topole niby cyprysy zdobią tę wiejską nekropolię.
Co kilka lat tam jadę do tego Rokicia, dobrze jest albowiem nie raz jeden odwiedzać miejsca o takim uroku. Może kiedyś się tam spotkamy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz