piątek, 22 maja 2015

Skarby mazowieckiej przyrody:
Niezwykła Modrzewina koło Grójca
Wiekowe modrzewie w Modrzewinie. Fot.L.Herz

Dopiero co tam byłem i wiem, co piszę: kto tego rezerwatu nie zna, ten kiep. Pośród największych skarbów mazowieckiej przyrody należy umieścić rezerwat „Modrzewina”. Znajduje się na południowym Mazowszu, tuż obok Małej Wsi i Dużego Belska nieopodal Grójca. Jest jednym z najświetniejszych w całej Polsce. W tym rezerwatowym lesie znajduje się naturalne skupisko modrzewia polskiego. A najstarsze drzewa dorastają tutaj wieku 230 lat, dosięgając 40 metrów wysokości i są to najwyższe drzewa, jakie można zobaczyć w naszej części kraju. W głębi tego wspaniałego lasu panuje mrok, jak w gotyckiej katedrze, rozświetlany promieniami słońca wpadającymi pomiędzy koronami drzew. Modrzewie są tutaj tak potężne, iż niemal nikną przy nich towarzyszące im dęby i sosny.

Modrzew na naszej ziemi był przed nami już wtedy, gdy o nas się nie śniło, w czasach plejstocenu. Można sądzić – przypuszcza prof. Romuald Olaczek – że ten modrzewiowy drzewostan koło Grójca, nawet jeśli powstał z siewu lub sadzenia po zrębach zupełnych w pierwszej połowie wieku XIX, pochodzi z nasion drzew miejscowych, żyjących na tym obszarze wraz z ludźmi od tysięcy lat. Modrzew jest jedynym polskim drzewem szpilkowym, tracącym na zimę swoje igły. Może żyć nawet i pół tysiąca lat, lecz po 150 roku życia przestaje rosnąć wzwyż. Ponad trzysta lat miał najstarszy tutejszy modrzew, zwany Wojewodą. Nie żyje on już od roku 1945, od lat leży na ziemi pień tego modrzewia, już zdążył się niemal całkiem rozpaść. Wojewoda nie umarł śmiercią naturalną, został podobno podpalony przez polujących Rosjan. umierał w męczarniach.

W całej Polsce modrzewiowe lasy są rarytasami. Trudno się dziwić, na drewno modrzewiowe był zawsze popyt. Przez całe wieki budowano z modrzewi kościoły i dwory, a ze względu na trwałość, spowodowaną dużą zawartością żywicy, również stykające się z wodą elementy młynów i tartaków. W medycynie ludowej jego żywicę stosowano do gojenia ran, pochodzących z odmrożeń, a potem wyrabiano z niej terpentynę. Także i ten las dawno byłby wyniszczony, gdyby nie był ozdobą majątku. Znajduje się tuż obok pałacu, dla jego właścicieli był to las domowy, do którego jechano konno lub powozem na wycieczkę, w którym polowano.

O zachowanie tego lasu zabiegano już od początków XIX wieku. O jego rezerwatową ochronę w roku 1925 wystąpił prof. Roman Kobendza, znakomity nasz botanik, znany przede wszystkim jako inicjator powołania parku narodowego w Puszczy Kampinoskiej. Pierwszy rezerwat, jeszcze na gruntach prywatnych, powstał za zgodą właścicieli w 1927 roku na powierzchni 7.44 ha. Ten fragment, położony pośrodku całego kompleksu, jest dzisiaj najwspanialszym, imponującym sanktuarium przyrody. Objęty ochroną ścisłą pozostawiony jest gospodarowaniu samej przyrodzie. Tam widać prawdziwą puszczę modrzewiową i jest to las, u stóp którego powinno się z szacunku dla niego przyklęknąć. Nie można być obojętnym wobec potęgi tych wspaniałych drzew. Bardzo mali przy nich jesteśmy... Jakież dostojeństwo, powaga, godność!

Zadziwiła Modrzewina nawet hitlerowców: w czasie drugiej wojny światowej udało się las przed wycięciem uratować i nawet 67 hektarów uznać za powierzchnię chronioną, bo okupant uznał tutejsze modrzewie za znaczące dla Rzeszy. Podobny los spotkał jeszcze jeden mazowiecki rezerwat, przez hitlerowców wzięty pod ochronę, a był nim sosnowy starodrzew w Narcie w Puszczy Kampinoskiej. Dopiero jednak w roku 1959 została Modrzewina prawnie chronionym rezerwatem. Obecnie ochroną objęto powierzchnię 332,15 ha.

Aleja lipowa, prowadząca w głąb rezerwatu.
Po pniach starych modrzewi kora zsuwa się do ziemi. Do kresu życia drzewu coraz bliżej.
Leżące truchło starego Wojewody,  aż trudno się domyśleć, iż był potężniejszy niż drzewo stojące ponad nim.
Matecznik pośrodku rezerwatu, prawdziwa, dzika puszcza.           

 
O każdej porze roku warto odwiedzać Modrzewinę. Najlepiej przy świeżej, wiosennej wiośnie i jest tam wówczas tak, jak na tych zdjęciach. Kolorową, październikową jesienią, zdaje się tam być najpiękniej, wtedy  barwią się modrzewiowe szpilki i opadają na ziemię, zaścielając ją rudym dywanem. Autobusem dojechać można z Warszawy do Belska Dużego, albo bezpośrednio, albo z przesiadką w Grójcu. Samochodem z Grójca należy wyjechać w kier. Końskich, a w Belsku Dużym koło kościoła skręcić w prawo i dojechać do szlabanu, zamykającego wjazd do lasu; dalej trzeba iść pieszo i nie powinno się opuszczać głównej drogi, z niej urodę rezerwatu ocenić można najlepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz