czwartek, 28 maja 2015

Zamek w Ciechanowie


     Zamek w Ciechanowie przedstawia się bardzo romantycznie. Potężny, z czerwonej cegły zbudowany, z masywnymi wieżami, wygląda tak, jak powinien wyglądać zamek książęcy. W czasach z czasów uczniowskich ruiny zamkowe bardzo na mnie działały. Dzięki szkolnym wycieczkom zobaczyłem ruiny pienińskiego zamku w Czorsztynie i zamku w Bodzentynie u stóp Łysogór, ale zamek w Ciechanowie pierwszy raz zobaczyłem będąc od tego zamku z daleka,  w czasie lektury „Krzyżaków”. 
      Sugestywny obraz tego zamku, przekazany mi przez  Henryka Sienkiewicza, był w ogóle moim pierwszym spotkaniem z Mazowszem. Już jako dorosły człowiek mogłem zobaczyć ciechanowski zamek własnymi oczami. Przyjechałem do miasta nad Łydynią i napatrzeć się nie mogłem na ogrom tego zamku. A gdy - wychowany na lekturze powieści Sienkiewicza -  stanąłem  na zamkowym dziedzińcu, wyraźnie słyszałem  oddech walczących i świst toporów. To na nim bohater sienkiewiczowskiej powieści, Zbyszko z Bogdańca toczył zacięty pojedynek  z Krzyżakiem Rytgierem.
     Dzień był zimny, wilgotny, ale jasny – pisał Sienkiewicz - powietrze roiło się od kawek, które zamieszkiwały dachy i szczyty baszt, a które spłoszone niezwykłym ruchem, kołowały z wielkim łopotaniem skrzydeł nad zamkiem. Mimo chłodu ludzie potnieli ze wzruszenia, a gdy ozwała się pierwsza trąba oznajmująca wejście zapaśników, wszystkie serca poczęły bić jak młoty. Oni zaś weszli z przeciwnych stron szranków i zatrzymali się na krańcach, każdy z patrzących utaił wówczas dech w piersiach
     Po raz pierwszy stając na tym podworcu ciechanowskiego zamku nie wiedziałem jeszcze, że tego zamku wówczas jeszcze nie było. O tym się dowiedziałem później. Ten zamek jest drugim murowanym zamkiem w Ciechanowie. Pierwszy stał na Farskiej Górze, wznoszącej się pośrodku miasta. Tego pierwszego Sienkiewicz nie oglądał, ale ten drugi odwiedzał. Postawiono go na nizinie pośród trzęsawisk i bagien rzeki Łydynia. Niewiele w Polsce tak sytuowanych zamków murowanych.      
     Dzisiaj, gdy trzęsawisk już brakło i pozostała jeno uregulowana, zmieniona w kanał rzeczka Łydynia, a nieco dalej od zamkowych murów szeroko rozlany staw, wciąż  zamek czyni niemałe wrażenie, chociaż jest tylko ruiną. Bardzo szacowną. Jedną z najpierwszych, jakie z cegły na Mazowszu postawiono. Wznosił te ceglane mury znany nam z imienia murator Niklos około roku 1429, w czasie  panowania księcia mazowieckiego Janusza I. Powstał prostokąt murów  oflankowany dwoma basztami. Wschodnia służyła jako więzienie, zachodnią zwano arsenałem lub wieżą rokową, gdyż w niej odbywały się rozprawy sadowe, czyli "roki".
    Ciechanowski zamek, po inkorporacji Mazowsza do Korony w roku 1526, został nadany królowej Bonie. Gdy Włoszka opuściła Polskę, powracając do rodzinnego Bari na italskim południu, zamek począł niszczeć, aż dzieła dokonali Szwedzi w czasie najazdu w roku 1657. Malowniczość ruiny została odkryta w dobie romantyzmu i odtąd stała się celem pielgrzymek i miejscem natchnienia poetów i pisarzy. Zygmunt Krasiński w czasie pobytu z dala od ojczyzny odbywał w wyobraźni pątniczą drogę do tych ruin: "Ciechanowskie wieże piękniej wznoszą się w moim wspomnieniu niż Mont-Blanc, która do nieba dotyka”. Pielgrzymowali ku tym ruinom Maria Konopnicka, Bolesław Prus, Stefan Żeromski.
    Bardzo romantyczna to ruina zamkowa. Legend tyczących tego miejsca jest bardzo wiele. W wieku XIX jedną z nich  zanotował Wincenty Gawarecki. Mówi ona legenda, iż w zwaliskach ciechanowskiego zamku mieszkańcy grodu przyległego mogą widzieć psa wielkiego, czarnego,  a ów brytan, stróż czujny,  strzeże w zaklętych lochach zamkowych skarbów. Nie jest szkodliwy, rzuca tylko postrach na zbliżających się do tych miejsc...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz