wtorek, 7 kwietnia 2015

Ruiny książęcego pałacu w Górze nad Narwią

Tylko tyle pozostało z pałacu księcia Stanisława Poniatowskiego w Górze. Fot.L.Herz

Góra znajduje się o kilka kroków od Warszawy, w sąsiedztwie Nowego Dworu Mazowieckiego. Chociaż historyczne wzmianki o Górze sięgają początków wieku piętnastego, jednak historia miejscowości zaczęła się tak naprawdę w wieku osiemnastym.
Po roku 1773 Góra, wraz z  dobrami nowodworskimi, znalazła się w posiadaniu księcia Stanisława Poniatowskiego. Dla ludzi mojego pokolenia pierwsze o nim informacje przekazał Marian Brandys w swojej opowieści historycznej „Nieznany książę Poniatowski”, wydanej w roku 1967. Dzięki tej książce poznałem księcia i jego letnią rezydencję w Górze,
Pałac został wzniesiony w miejscu dla niego wymarzonym. Takich miejsc nie za wiele na podwarszawskim Mazowszu. Powstał około roku 1780, zaprojektowany zapewne przez Stanisława Zawadzkiego. Polichromią wnętrze zdobił Szymon Mańkowski.  Nim historia obeszła się z pałacem tak, jak to często ma w zwyczaju, był on budowlą okazałą. Zaprojektowany na planie prostokąta, pośrodku umieścił architekt reprezentacyjną, ośmioboczną salę balową o wysokości dwóch kondygnacji. Na piętrze były pomieszczenia mieszkalne. Z okien rozpościerał się widok na dolinę narwiańską. Ogromne oszklone drzwi wiodły do ogrodu, który miał charakter parku krajobrazowego w stylu angielskim. Ku pałacowi wiodła aleja dojazdowa, obsadzona lipami. Resztki jej rosną nadal.   
Kim był Stanisław Poniatowski herbu Ciołek, bohater historycznej opowieści Mariana Brandysa?  Żył 79 lat. Urodzony w Warszawie, zmarł we Florencji. W Rzeczpospolitej pełnił wiele funkcji i zajmował wiele stanowisk. Był  podskarbim wielkim litewskim, szefem regimentu gwardii pieszej koronnej, podlaskim starostą, posłem i m.in. marszałkiem sejmu w roku 1780, członkiem Komisji Edukacji Narodowej.
W swoim  nowodworskim majątku chronił innowierców, dawał im pełną swobodę wyznania – izraelitom, menonitom, protestantom. Po prostu wszystkim, nawet ateistom.  Był książę  generałem, ministrem i dyplomatą, uczestniczył w historycznych zjazdach, które zmieniały mapy  świata. Ale kiedy przyszło do ostatecznego rozrachunku uznał, że największym, najpiękniejszym osiągnięciem całego życia było to, że polepszył dolę kilkudziesięciu tysięcy ukraińskich i mazowieckich chłopów.    
Był ulubieńcem Stanisława Augusta. Ten starał się zapewnić mu drogą układów z Katarzyną II następstwo tronu. Konstytucji 3 Maja jednak książę nie pochwalał. Po jej ogłoszeniu majątki swoje na Ukrainie i na Mazowszu sprzedał, wyjechał z kraju, zamieszkał we Włoszech. Tam poznał bitą przez męża szewca Cassandrę Luci. Pomimo braku papieskiego pozwolenia na jej rozwód, wziął ją do swego domu, ona dała mu kilkoro dzieci. Mezaliansu arystokracja polska księciu  nie wybaczyła. Został zapomniany. We Florencji nikt go nie odwiedzał. Wstępowano do mieszkającego tam Michała Kleofasa Ogińskiego. Do księcia Stanisława Poniatowskiego nigdy.
Wszystko dobre, co Górę spotkało, jest już przeszłością. Tylko przez piętnaście lat służył ten pałac księciu Stanisławowi. W roku 1795 właścicielem dóbr i pałacu był już Ludwik Szymon Gutakowski, potem zarządzały nim po kolei jego żony, siostry i brat. Źle się nie działo, wręcz przeciwnie, pałac modernizowano, przerabiano, czy udanie to inna sprawa. Obok  powstawały budowle dworskich przemysłów, gorzelnia i browar, wiatrak i młyn. Przez jakiś czas w XIX w. Górę dzierżawił jeden z pierwszych polskich krajoznawców, Kazimierz Władysław Wójcicki.
Po roku 1839, aż do  I wojny światowej, gospodarzyli tu prawosławni archireje. Po odzyskaniu niepodległości, w roku 1933  Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego otworzyło w pałacu Państwową Szkołę Rolniczą Żeńską w Willi Górze. Była oblegana przez kobiety, nie tylko z Polski, również z Francji  i Niemiec. W czasie drugiej wojny światowej zaczęło się umieranie. Podczas II wojny światowej szkoła zaprzestała działalności, a sam pałac uległ poważnym uszkodzeniom. Z zabudowań pałacowych zachowała się jedynie oficyna pałacowa – obecnie jest to dom mieszkalny
Po wojnie obiekt zajął Zakład Doświadczalny Polskiej Akademii Nauk. Czego nie dokonała wojna, to on dokończył. Powstały fermy drobiu, obory dla świń i krów, budowano pośród parku bezładnie, stawiano typowo socjalistyczne bloki mieszkalne dla pracowników, na zakolu Narwi powstały ośrodek wczasowy z domkami kempingowymi, w których zażywali powietrza pracownicy Polskiej Akademii Nauk, wszystkiemu towarzyszył chaos architektoniczny, wszystko powstawało tak jakoś bez sensu, cegieł w ruinach pałacu ubywało.
A potem socjalizm upadł i zaczęło być jeszcze straszniej. Brakło gospodarzy, nie najlepszych, ale zawsze jednak gospodarzy. Dzisiejsza Góra to ruiny cywilizacji. Straszą smętne resztki dawnych obór i ferm, bloki i domostwa dawnych pracowników wciąż stoją, wciąż są zamieszkałe, bo i gdzie się ci ludzie maja podziać, chociaż nie ma już dla nich pracy w tej Górze nad dolną Narwią. Wszystko to otoczone pozostałościami dawnego parku i rosną tam jeszcze dęby, zapewne pamiętające przechadzających się u ich stóp gości księcia Stanisława, a byli wśród nich poeci nie lada,  Stanisław Trembecki, Józef Wybicki, Franciszek Karpiński,  Ignacy Krasicki.
Dzisiaj ruiny pałacu sterczą jak samotny nagrobek na zapomnianym cmentarzu, jak określił to trafnie Arkadiusz Szaraniec, teatrolog z wykształcenia, ekolog-ornitolog z zamiłowania, pasjonat i miłośnik tej okolicy, która – jak wspomina - to prawdziwy unikat w skali Europy, tym bardziej niezwykły, że rozciągający się dosłownie tuż tuż za granicami aglomeracji warszawskiej i  może dlatego jest tak mało znana i doceniana. To, co w okolicy jest najładniejsze, znajduje się na północ od pałacowych ruin. Jest tam dawne starorzecze Narwi,  zwane też jeziorem Góra lub Górskim jezioro Drążdżewo, a w jego sąsiedztwie rozciągają się ogromne i bardzo malownicze łąki narwiańskie, ulubione miejsce ornitologicznych obserwacji, prowadzonych przez warszawskich birwatcherów.  Okolica ta opisana jest szerzej w wydanej przez Wydawnictwo Iskry w r. 2012  mojej książce „Opowieści z Mazowsza. Klangor i fanfary”, której fragmentem jest tekst powyższy.

Góra znajduje się w sąsiedztwie Nowego Dworu Mazowieckiego, można do niej dojechać autem, asfalt dochodzi niemal pod sam pałac. Pieszo najlepiej dotrzeć tam z przyst.PKP Janówek: najprościej po ok.2 km asfaltową ulicą zaczynającą się przy kolei, a kończącą pod pałacem, lub  bardziej terenowymi drogami po ok.4 km za zn.zielonymi (szlak wyznakowany niedawno, nie ma go jeszcze na mapach turystycznych). 

4 komentarze:

  1. Panie Lechosławie, bardzo dziękuję za sobotnią wycieczkę w okolice "takiej góry w dolinie dolnej Narwi" oraz za wpis do książki.
    Zapiski na blogu "Mazowsze z sercem" przeczytałem z dużą przyjemnością. Czekam na następne.

    Pozdrawiam słonecznie,
    Michał Stokowski
    michal.stokowski@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak czytam te informacje o Górze i się zastanawiam nad pewnymi informacjami jakie Pan zamieścił. Mianowicie jak mogły po śmierci Ludwika Szymona Gutakowskiego zarządzać Górą jego żony, siostry i brat. Po pierwsze pierwsza żona Teresa z Sobolewskich zmarła w 1790 roku a Gutakowski przecież zmarł 1 grudnia 1811 roku, więc ta żona nie mogła zarządzać Górą bo już nie żyła. Fakt druga żona Marianna była siostrą rodzoną pierwszej żony rzeczywiście przeżyła Ludwika Gutakowskiego i na krótko zarządzała Górą, zanim wszedł w jej posiadania jego syn z pierwszego małżeństwa Wacław Gutakowski, który nie był na pewno jego bratem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ma Pan rację, nie zwróciłem na to uwagi, a błąd oczywisty, dostrzec to powinienem.

      Usuń
  3. Witam,
    Nie wiem czy udało mi się wysłać komentarz do Pańskiego wpisu. Szukam wszelkich informacji o Górze, Pan-Górze i tak zwanych trupich główkach, o których czasem wspominają wędkarze z okolicy.
    Proszę o kontakt. majewski.marci (at) gmail.com

    OdpowiedzUsuń