poniedziałek, 29 października 2018

Kolory jesienne
Piękną, kolorową mieliśmy tego roku na Mazowszu. Jak oszalały biegałem w poszukiwaniu barw jesiennych. Wszystko, co dobre, zawsze  trwa niedługo. Tak i z tą jesienią było. Od wielu lat chodzę mazowieckimi ścieżkami i na ogół wiem gdzie i kiedy zajść tam, gdzie należy, gdy nadchodzi na to pora najwłaściwsza. Na Mazowszu niemal nie ma klonów, to nie  W Kanadzie  barwiące się purpurowo klony nadają wyraz jesiennemu krajobrazowi. Na ziemi mazowieckiej nie ma lasów klonowych. Lasy bieszczadzkie płoną jesiennymi bukami, ale nie mazowieckie. Mazowsze leży poza obszarem naturalnego występowania buka, więc jest tutaj rzadkością. Na Mazowszu bukowy drzewostan znam tylko z okolic Lipiec Reymontowskich, sfotografowałem go w jego najdorodniejszej szacie, jest na pierwszych dwóch zdjęciach pomieszczonych poniżej.  Ale przecież i bez udziału buków mazowiecka  przyroda potrafi sypnąć nam złotem przed oczami i stajemy wówczas w zachwyceniu, oniemiali, z otwartymi szeroko gębami. Stanąłem tak właśnie wędrując w Puszczy Kampinoskiej najpierw zielonym szlakiem im.Wojciecha  Jastrzębowskiego  i kilka dni później, gdy obfotografowywałem zupełnie inaczej się prezentujący las uroczyska Opaleń w tej samej puszczy. Jest tam moc czerwonego dębu,  on tam najbardziej bił kolorem po oczach.
  











piątek, 5 października 2018

W jabłonnym krajobrazie.

Na początku października poszedłem między sady jabłonne na Ziemi Grójeckiej, bardzo chciałem sobie je obejrzeć i obfotografować, a przy okazji odwiedzić kilka zabytków, z którymi straciłem kontakt (Nowa Wieś, Gołębiów, Rytomoczydła), a w latach siedemdziesiątych XX wieku prowadziłem do nich opisy nieoznakowanych szlaków w przewodniczku z cyklu „podwarszawskie szlaki piesze”. 
Jeszcze w początkach wieku XX wioski na południu Mazowsza były biedne, tak samo jak i w innych regionach ziemi mazowieckiej. Wszystko zaczęło się już w niepodległej Polsce. Popularyzacja ogrodnictwa włościańskiego szybko wydała owoce. Idea była taka: każdy chłop powinien mieć przy domu sad owocowy, on miał zapewnić rodzinie dostatek, a wykształcenia dzieciom. I tak południowe Mazowsze stało się sadowniczą potęgą. Grójeckie uważano za polską Kalifornię, odwiedzał sadowników spod Grójca prezydent Ignacy Mościcki.
Dzisiaj region grójecki jest największym regionem produkcji sadowniczej w Polsce. Prawie połowa wszystkich zbiorów jabłek w Polsce stąd pochodzi. Dzięki tym sadom mazowieckim Polska należy do czołówki europejskich producentów jabłek i zajmuje czwartą pozycję po Włoszech, Francji i Niemczech. Polska jest największym producentem koncentratu jabłkowego w Europie. Jeśli z czymś chciałoby się porównywać krajobraz sadów południowego Mazowsza, to krajobraz francuskich winnic.








Pojechałem z Warszawy pociągiem, tam i z powrotem  prawie trzy godziny jazdy. Wysiadłem na przystanku w Gośniewicach, ani jednego domostwa w zasięgu wzroku, na południu pola, na północy las. Po 20 kilometrach pieszej wędrówki powracałem z Michalczewa. Dojście do stacji prowadziło mnie asfaltową ulicą wśród eleganckich willi i domów, przed którymi strzyżone trawniki, krasnoludki i domowe zwierzęta z gipsu oraz japońskie sosny na japoński sposób strzyżone, a jeden budynek o ścianach obłożonych w kolorowy wzorek z porcelitowych talerzy,   elegancko, bez dwóch zdań. 



Świeciło słońce, ale wietrznie było i średnio przyjemnie, więc cieszyłem się na poczekalnię w budynku stacyjnym. Niestety, na klucz zamknięta. Za budynkiem zamknięta Toytoyka w kolorze niebieskim, na niej kłódeczka  w kolorze złotym. Na peronie przeciąg, żadnego schronienia, żadnej wiaty, wiało jak wszyscy diabli. Pociąg przyjechał punktualnie.




Post scriptum. Wille michalczewskie są imponujące. A jeszcze niedawno mieszkano w ogaconych, drewnianych chałupach. Kilka takich stoi w okolicy, czekają rozbiórki. Jedną z nich sfotografowałem w Nowej Wsi. Tempora mutantur, proszę państwa...