poniedziałek, 9 grudnia 2019



Oj... niedobrze, panie bobrze 
Bobrów mazowieckich blaski i cienie


Niełatwe nastały czasy dla mazowieckich bobrów.


        Że  obecność bobrów pośród naszej przyrody wzmacnia jej wartość, dawałem wyraz w swoich publikacjach i książkach. Wydawało mi się, że  bóbr został już zdecydowanie uratowany dla naszej przyrody, chociaż jest gatunkiem wciąż zagrożonym. Aktualizując teraz swoje książki powinienem dopisać, że oto zagrożenie  nadeszło właśnie ze strony urzędu powołanego do ochrony pozytywnej działalności bobrów. Nie ulega wątpliwości, że sytuacja bobra w Polsce wymaga poważnej dyskusji i nie tylko na naszym, lokalnym, mazowieckim podwórku. Ale czy można wyrazić zgodę na rzeź naszych  mniejszych braci?  Święty Franciszek też nie byłby z tego zadowolony. A prócz tego, last but not least, również politycznie to nie jest dobry pomysł. A jednak planowane jest zabijanie bobrów tej zimy. Bo to dobra pora dla zabójców. Bobry właśnie zaczynają zimowy sen, można je będzie zabijać , hurtem po prostu, całymi rodzinami, śpiące obok siebie, przytulone, żeby było im cieplej... 

     Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Warszawie Arkadiusz Siembida postanowił wydać zarządzenie – jeszcze przed końcem roku 2019  – zezwalające na podstawie odpowiednich artykułów ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody, na czynność umyślnego płoszenia, umyślnego niepokojenia i umyślnego zabijania bobra w kilkudziesięciu terenach łowieckich Polskiego Związku Łowieckiego na terenie województwa mazowieckiego. Zezwolenie to, tyczące 1460 osobników, może być realizowane w miejscach (tak zapisano w dokumencie: może, czyli nie musi akurat tam), w których bobry powodują znaczące szkody poprzez podtapianie gruntów oraz niszczenie płodów i upraw rolnych, infrastruktury technicznej i innych rodzajów mienia.

      Np. w gminie Dzierzgowo planuje się likwidację 50 bobrów. Tam bobry bytują głównie na Orzycu, wąską strugą uregulowanego kanału płynącym w szerokiej, zmeliorowanej dolinie pośród łąk. Przypuszczam, że bobry zaczęły  renaturyzować dolinę, naprawiając to, co zniszczyli melioranci. W gminie Żuromin planuje się zabicie aż 110 bobrów, wszystkie żyjące w  myśliwskich rewirach  pośród zmeliorowanych łąk koło Wólki Kliczewskiej i Nadratowa. Wystarczy rzut oka na mapę: tam bobry przywracają przyrodzie  rozległy teren, zatrzymując wodę, gdzie tylko się da.  W gminie Brok planuje się zabić 20 bobrów na terenie Bojan. Byłem tam niedawno, upalnym latem, zastałem wstrząsającą suszę, panująca tam w dolinie Bugu. Wydaje się, że w Bojanach nie ma żadnych realnych podstaw do uznania ich za szkodniki, one gospodarują na Bugu i kilku starorzeczach na jego tarasie zalewowym, tam może więc chodzić tylko i wyłącznie o sprawienia przyjemności myśliwym.  
  
     To jest obłęd prawdziwy – napisał mi Arkadiusz Szaraniec –   aby w czasach corocznej katastrofalnej suszy ukatrupiać bobry, które - jako jedyne stworzenia - nas przed tą suszą ratują . I nas, i siebie, i swój biotop, i rolnictwo.  Dodam, że Wody Polskie tylko w zeszłym roku zleciły zniszczenie (i opłaciły sowicie) ok 200 tam bobrzych, czyli naturalnie utworzonych zbiorników wody, bogatych w życie wodne i nabrzeżne, i okoliczne - mgły "nawadniają" okolice w okresie upałów, co sam wiele razy widziałem. Uczestniczą w tym procederze i to gromadnie także leśnicy (!), którzy nawet na obszarach chronionych przebijają tamy rurami, by woda schodziła do "pożądanego" poziomu.  

    „To smutne, wręcz tragiczne, jak się w tym kraju ludziom pomieszało w głowach – pisała Maria Kaniewska.  – Prawdę mówiąc, żadne dzikie zwierzątko w Polsce (no, może właśnie poza dzikiem), nie naniszczyło tylu drzew i nie zmieniło tak radykalnie krajobrazu jak bobry.  To pewne jak amen w pacierzu, że jeżeli uchyli się furtkę do zabijania, bobry nie będą miały szans. To zadziała jak "lex Szyszko". Już pojawiają się reklamy cudownego leku z tłuszczu bobra (zresztą i pana Sienkiewiczowa Jagienka zdobywała srom bobrowy), ktoś napisał o afrodyzjaku, Szyszko postulował, że warto by polować też na drozdy (pewnie chodziło o przyrządzanie wg przepisu pani Ćwierciakiewiczowej pasztetu z kwiczoła - należało go utłuc w moździerzu), chłopi chcieliby zabijać żurawie, bo im niszczą zasiewy... Im głupszy pomysł, tym się bardziej niektórym podoba”.


    Za straty wyrządzone przez bobry budżet musi płacić 7-10 mln zł rocznie. Natomiast zyski,  jakie mamy dzięki tym zwierzakom to przynajmniej 100 mln euro!!! Tyle wartą robotę wykonują dla nas co roku. Dlatego nie wolno ułatwiać strzelania do bobrów tak jak chce resort środowiska. Bobry się nam opłacają!!! - krótko i węzłowato napisał Adam Wajrak na facebooku. 
Kanadyjski pejzaż w mazowieckiej Puszczy Białej. Pośrodku rozlewisk widoczne jest żeremie.


      Do moich ulubionych książek o zwierzętach należały w dzieciństwie "Sejdżio i jej bobry" oraz "Pielgrzymi puszczy", napisane przez Grey Owla, trapera z dalekiej Kanady. Zaczytywałem się „Kanadą pachnąca żywicą” Arkadego Fiedlera, później fascynowałem się książką „Nad rzeką bobrów” Erica Colliera. Te książki kształtowały wyobraźnię. Och, jakże chciałem wtedy pojechać tam, na północ Ameryki, do tej pachnącej żywicą Kanady, gdzie bobry budują swoje tamy i żeremia. Aż przyszedł czas, gdy Kanada przyszła do nas, na Mazowsze.

     Bobry od ponad trzydziestu lat są na Mazowszu naszymi bliskimi sąsiadami. Zobaczyć je niełatwo, swoje mieszkania zwierzęta opuszczają najchętniej dopiero o zmroku, a razem z brzaskiem dnia umykają przed ludzkim okiem i pewnie wiedzą, co czynią, bo to mądre zwierzątka. Najczęściej pozostają nam do oglądania powalone przez bobry drzewa, ogryzione z kory pnie oraz, jak nożem ścięte, gałązki krzewów. 

       Nie było bobrów  pod Warszawą przez blisko dwieście lat. W roku 1835 ostatniego bobra ubito w majątku Góra nad Narwią w sąsiedztwie Jabłonny. A kiedyś słynęły z obfitości mazowieckie gony bobrowe. Ich powrót  należy do największych osiągnięć człowieka w dziedzinie ochrony przyrody w naszym regionie. Zadomowiły się nadzwyczajnie. To osiągnięcie zawdzięczają wyłącznie sobie, swojemu uporowi i zdolnościom.  


Bóbr zdjęty obiektywem Adama Wajraka. Ten to robi zdjęcia!


        Po drugiej wojnie światowej w granicach Polski przetrwały tylko nieliczne bobry. W roku 1974  Rada Ochrony Przyrody uchwaliła program ochrony bobra. Utworzono rezerwaty, zaczęto je hodować  w Popielnie na Mazurach, później rozpoczęło się  wprowadzanie bobrów na właściwe dla nich siedliska w różnych częściach Polski. W sąsiedztwie Warszawy również: w roku 1980 wpuszczono bobry na bagna Puszczy Kampinoskiej, wkrótce potem znalazły się nad Wilgą i nad Rawką. Już bez pomocy człowieka Narwią przywędrowały bobry znad Biebrzy. Rojno się porobiło nad mazowieckimi ciekami wodnymi, bo nie tylko rzeki bobry zasiedliły, spotykane są nawet nad kanałami melioracyjnymi, a ślady ich żerowania nie są niczym nadzwyczajnym na Wiśle w granicach Warszawy.  



    Obecność bobra w przyrodzie znacznie podnosi wartość emocjonalną terenu. Także dlatego, że odtwarza korzystne warunki bytowania dla wielu innych cennych gatunków fauny, że budując tamy hamuje spływ wód roztopowych i opadowych tworząc naturalny system retencyjny, nawilgotniając przesuszone terytorium Polski.  Mieszkają bobry głównie w norach, wydrążonych w stromych brzegach rzek,  kanałów i jezior. Rzadziej spotykane są  żeremia, jak nazywane są domki bobrowe, budowane przede wszystkim tam, gdzie jest na tyle wystarczająca baza paszowa, iż bobry  zamierzają tam pozostać na dłużej. Żeremie można zobaczyć gołym okiem, jeśli jest świeżo zbudowane, starsze albowiem żeremia są porośnięte roślinnością i już nie wyróżniają się z otoczenia.
    
   
Ogromne żeremie na strudze koło Puszczy Mariańskiej

   
Tama bobrza koło Lipkowa w Kampinoskim Parku Narodowym

Tama na Korabiewce koło Bartnik podnosi poziom wody w strudze o kilka metrów.



     Człowieka zwęszy bóbr pod wiatr z odległości trzystu kroków!  Bywa również inaczej.  Przyjaciele poszli na przechadzkę na Powiślu i pośrodku zimowego, lutowegodnia, tuż przed samym południem, mieli „bliskie spotkanie” z bobrami w okolicy „płyty desantowej”, tuż przy szpetnych budach piwnych, a pomimo spacerowiczów i towarzyszącym im psów dwa bobry dały się długo podziwiać. Ona wstydliwie kryła się w wodzie za gałązkami. On? [wypasiony] bezwstydnie patrolował brzeg pływając pod prąd i do swojej małżonki powracając pod wodą. 
   
    Środowisko ma z obecności bobra korzyści więcej, niż szkód, aczkolwiek trzeba przyznać, iż w tej chwili bobry w wielu miejscach stały się już problemem, podtapiając wiejskie zagrody, pola uprawne i drogi jezdne. Tworząc rozlewiska i jeziorka, urozmaicają nasz pejzaż, woda bowiem bardzo „ubiera” środowisko, przy okazji odtwarzają korzystne  warunki bytowania dla wielu cennych gatunków fauny i flory.  Działalność bobrów może zapoczątkować proces renaturyzacji sztucznie uregulowanego przez człowieka cieku wodnego. Kopanie nor i kanałów, jak również tworzenie rozlewisk, inicjują naturalne procesy bagienne. Niestety, są i negatywy, trzeba o nich też wspomnieć. Kopią bobry swoje nory w groblach hodowlanych stawów, a dla hodowców  ryb to nieszczęście. Swoje mieszkalne nory bobry chętnie też kopią w nadrzecznych wałach ochronnych. Na takie przypadki (i dziesiątek innych)
niekoniecznie trzeba sięgać po broń palną, chociaż - przyznać trzeba - diabeł kusi i zachęca, więc po broń sięgnąć łatwiej i ubicie zwierzaka szybciej sprawę załatwia. 
 
W ręku turystki znajduje się  wnyk na bobra, umieszczony na grobli stawu na Całowaniu. Założono go przy norze, przymocowano do wbitego obok kołka. Na zdjęciu widać kilka takich kołków, wnyki znajdowały się przy każdym.


     
Wymieniając listę pożytków, płynących z obecności bobra (prócz futerka, pozyskanego przez łowcę w świetle prawa, lub to prawo omijającego),   należy wspomnieć, iż bobry hamują spływ wód roztopowych i opadowych oraz erozję gruntów przybrzeżnych, oraz fakt, iż dzięki bobrom są szanse na podwyższanie obniżającego się systematycznie od kilku lat poziomu wód gruntowych. Na podtopionych brzegach rozwijają się nowe zbiorowiska roślinne, dzięki bobrom odtwarzają się naturalne drzewostany i zarośla, a w strefach przejściowych na brzegach nowo powstałych stawów występuje bogata roślinność, wszystko to sprzyja rozwojowi przeróżnych  bezkręgowców, które z kolei stanowią pożywienie dla wielu gatunków ryb, płazów, gadów i ptaków.  Rozlewiska bardzo chętnie odwiedzane są  przez wydry i łosie, jelenie i dziki. Fachowcy obliczyli skrupulatnie, iż ogólny przyrost biomasy roślinnej wywołany gospodarką bobrów jest większy, aniżeli ubytek masy drewna wywołany zgryzieniami. 

Bobrza robota w dolinie Rawski w Puszczy Bolimowskiej

       Bobry pracują na ogół tylko nocami, jak wytrwali drwale umieją położyć pokotem znaczne powierzchnie zagajników, sąsiadujących z ich wodnym terytorium. Czasem można zobaczyć ogromne nieraz drzewa, które zwierzątka usiłują ściąć, potężne topole i nawet dęby. Już na pierwszy rzut oka widać, że to zabieg daremny, że za żadne skarby tych olbrzymów bobrom nie uda się powalić. Po co to one robią? To, co najsmaczniejsze, znajduje się na górze drzewa, ta młoda kora, te młode gałązki, świeże listki. Co się da, ze zrębu zostanie chybko sprzątnięte, zaciągnięte dla umocnienia tamy, jesienią zmyślnie przytwierdzone do dna rzeki, aby w zimie  bóbr mógł korzystać z takiej spiżarni bez konieczności przebijania lodu i wypływania na zmrożony, zimowy świat. 
    
      Zdawać by się mogło, że bóbr jest uratowanym dla naszej przyrody, chociaż nie do końca, gdyż nadal jest gatunkiem zagrożonym.  Okazało się, że najgorsze może przyjść ze strony tych, którzy przez społeczeństwo zostali powołani do jego ochrony.


    Polecam w internecie: https://studioopinii.pl/archiwa/193452