Dęby Jagiellońskie w rezerwacie Krzywej Góry w Puszczy Kampinoskiej
Były trzy dęby Jagiellońskie pod Krzywą Górą, a wg tradycji siadywał po nimi król Władysław Jagiełło w czasie swego pobytu w opactwie czerwińskim przed walną bitwą z Krzyżakami w 1410 r. To drzewo raczej nie pamięta króla, co nie przekreśla wartości w tradycji przechowywanej o nim pamięci.To, co znajduje się między nimi, należy do najbardziej interesujących przyrodniczych krajobrazów Kampinoskiego Parku Narodowego.
Jagiellońskie dęby od lat były ozdobą Puszczy Kampinoskiej. Pod koniec lat dwudziestych XX wieku wiódł obok nich jeden z dwóch najpierwej wyznakowanych szlaków turystycznych naszej puszczy. Dęby Jagiellońskie oraz grodzisko na Zamczysku były najważniejszymi atrakcjami szlaku, zaczynającego się przy przeprawie wiślanej koło Czerwińska i kończącego w Lesznie. Nie była to łatwa wycieczka. Na punkt startowy szlaku w Czerwińsku można było dotrzeć wyłącznie statkiem parowym po Wiśle, to nie był szybki sposób podróżowania. A do Leszna cały dzień drogi! Można było zanocować po drodze, w leśniczówce w Krzywej Górze był pokój dla gości. Drugi szlak był łatwiej dostępny, w pobliżu Warszawy. Jego głównym celem była mogiła powstańców 1863 roku koło Zaborowa Leśnego.
Coś w tym jest, że w początkach turystycznego i krajoznawczego zainteresowania Puszczą Kampinoską, ważniejsze zdawały się ślady, jakie człowiek pozostawił w tej puszczy od samej przyrody. Przyroda zdawała się być tylko dekoracją, fakt że atrakcyjną, ale tylko dekoracją dla związanych z nią ludzkich poczynań.
W roku 1959 powstał Kampinoski Park Narodowy i w tym samym roku ochroną ścisła został objęty ogromny obszar lasu wydm i bagien, od nazwy wydmy najbardziej okazałej noszący nazwę Krzywa Góra. To w nim znajdują się kampinoskie dęby jagiellońskie. Obszar ochrony ścisłej, który je otacza, należy do najcenniejszych przyrodniczo obszarów środkowej Polski. To dziki las, szczególnie tam, gdzie są mokradła, gęstwa krzewów, powalone pnie martwych drzew, bogactwo roślinne i ogromny matecznik kampinoskiej fauny.
Wydmy kampinoskie są ogromną osobliwością na skalę europejską, a do najwspanialszych spośród wszystkich kompleksów wydmowych w Puszczy należy wydmowa grzęda brzeźna, ciągnąca się przez kilkanaście kilometrów południowym obrzeżem północnego psa wydmowego. Nad odległą stąd Starą Dąbrową są najwyższe wzniesienia, Krzywa Góra do najwyższych nie należy. Jest w całości porośniętą lasem rozległą wydmą paraboliczną, nie ma wyraźnego wierzchołka, najwyższą wysokość ogromny jej kompleks wydmowy osiąga w odległości kilkuset metrów od szlaku turystycznego, który prowadzi drogą u podnóża wydmy.
W początkach maja czerwony szlak turystyczny przez Krzywą Górę zmienia się w długi na kilka kilometrów przepiękny szlak konwaliowy. Przez setki lat zielarze sięgali po konwalię; jej kwiaty zawierają stosowaną przy chorobach żołądka konwalarinę i skuteczną na niedomogi serca konwalamarinę. Należy dodać jednakże, iż jest to ziele silnie trujące! Nie jedyna to trująca roślina, jaką spotkać można na szlaku jagiellońskich dębów.
Dąb Kobendzy
Najbardziej okazałe drzewo Kampinoskiego Parku Narodowego jest otoczone puszczą obszaru ochrony ścisłej. Rośnie o półtora kilometra na wschód od osady Krzywa Góra z pozostałościami nieużytkowanych od lat leśniczówek. Najsławniejszy z dębów jagiellońskich jest pięknie usytuowany na pograniczu wydm i bagien Ma coś około 400. lat, jego wiek bywa przeszacowywany, wygląda na bardziej dostojny. Ma 520 cm obwodu na wysokości piersi, a swoją koronę ponad sąsiadujące z nim drzewa wynosi na ok.25 m; koronę miał jeszcze ładniejszą, lecz część niższych konarów uschła, część trzeba było amputować w czasie pielęgnacji, jakiej drzewo było poddawane.
Dąb Kobendzy w latach 60-tych XX wieku, już w parku narodowym.
Dąb Kobendzy na fotografii współczesnej. Już bez konarów. Wokół kampinoska dżungla w pełni letniej zieleni.
Zanim nazwano ten dąb imieniem prof.Romana Kobendzy (1886-1955), znakomitego botanika, badacza Puszczy i orędownika powołania w niej parku narodowego, lud okoliczny nazywał drzewo Starym Dębem, albo Jagiellonem. Według miejscowej tradycji ten dąb był portretowany na banknocie stuzłotowym sprzed 1939 r. Podobną historię tradycja przypisuje innemu dębowi, rosnącemu w Babsku za Mszczonowem, tamten drugi malował wielki Józef Chełmoński. Tradycja w obu przypadkach się myliła. Dąb z banknotu rośnie nad morzem lub jeziorem...
A wcześniej, ledwo dzisiaj widoczny, wiedzie ku południowi pas
młodszego drzewostanu. Jest to tzw. Mongolska Zręba, wycięta w latach
okupacji w celu utrudnienia ruchów oddziałów partyzanckich. Wycinki
dokonali tzw.własowcy, żołnierze z kolaborującego z hitlerowcami
oddziału gen. Własowa. Podobno ze stoków wydmy prowadzono stałą
obserwację wyciętego pasa. Zanim zarosła w naturalny sposób, zasadzałem
się tutaj na swoje obserwacje; miewałem łosie, jelenie i żerujące
czarne bociany w polu widzenia. W tych okolicach wypuszczone zostały na wolność pierwsze rysie, przywracane Puszczy w ramach udanego eksperymentu, realizowanego w Parku; te dzikie koty, pochodzące z ogrodów zoologicznych całej Europy, do lasów kampinoskich się przyzwyczaiły, urodziły się młode i całkowicie już "dzikie" rysie, a zwierzęta poczęły spełniać rolę naturalnego selekcjonera roślinożernych gatunków puszczańskich, np. saren.
Uważny obserwator może to docenić tam, gdzie czerwony szlak wiedzie drogą na wydmowym grzbiecie Kozich Gór, biorących nazwę od 'kóz', tj.saren. Jak w wielu innych miejscach na szlaku drogę przecinają ścieżynki wydeptane przez dziko żyjące zwierzęta. Najlepiej to widać zimą na śniegu, lecz bystry obserwator zobaczy je również w pełni lata. Najczęściej są to wielokrotnie używane szlaki dzików, ale tutaj są również ścieżki wydeptane przez borsuki, leśne myszy i mrówki. Na Kozich Górach w sąsiedztwie drogi można też odnaleźć borsucze i lisie nory lub otwory wejściowe do podziemnych mieszkań tchórza, gronostaja i łasicy oraz myszy. Przemierzający kilometry turysta na ogół nie ma czasu na tego rodzaju przyrodnicze obserwacje, a dobrze jest jednak, aby przynajmniej wiedział co traci, śpiesząc w swojej leśnej wędrówce.
Jagiellon na Posadzie Demboskie
Węzeł szlaków czerwonego i żółtego znajduje się u podnóża Demboskich Gór. Na tych wydmach rosną młode dęby szypułkowe, a niektóre z nich o przedziwnie wykształconych pniach; w czasie I wojny światowej obcinano je tuż nad ziemią, aby odsłonić pole ostrzału z pozycji obronnych na grzbiecie wydmy. Po latach zamiast głównych pni rozwinęły się odrośla. W roku 2022 średnia wieku drzew najstarszych osiągnęła wiek 106 lat.
Od Demboskich Gór żółty szlak szlak turystyczny prowadzi leśną drogą, noszącą nazwę Kacapskiej Drogi, która wprowadza na dość spora polanę Posady Demboskie. Przez wiele lat polana była użytkiem rolnym, rosło na niej to, co na swoje potrzeby uprawiał gajowy.
Kacapska Droga powstała w czasie zaboru rosyjskiego, w końcu XIX wieku budowali ją Moskale, w tym samym czasie wykopali też kanał melioracyjny. U podnóża wydm Krzywej Góry biegnie on równoleżnikowo, dzisiaj już częściowo nieczytelny, bo przyroda wzięła go we władanie i robi z nim co tylko chce, nikt jej w tym nie przeszkadza. Jak i Moskal, tak Kacap, to przezwiska o charakterze pejoratywnym.
Kacapem nazywano pogardliwe nie tylko Rosjanina, także człowieka ograniczonego. W XIX wieku nazywano tak rosyjskich chłopów bezrolnych lub małorolnych. W pogardliwym znaczeniu pojawia się już jednak w wydanych rok później Wspomnieniach niebieskiego mundurka Wiktora Gomulickiego. W XX wieku pojęcie kacap weszło do użycia także jako potoczne i pogardliwe określenie mieszkańców Związku Radzieckiego niezależnie od narodowości. W gimnazjalnych latach autora tego tekstu tak właśnie wszystkich „Ruskich” nazywano.
Etymologia słowa nie jest do końca jasna. Jednym z wytłumaczeń genezy tego słowa może być określenie, jakim Ukraińcy obdarzali Rosjan. Zapewne poszło to od capich, kozich bród bojarów moskiewskich bojarów i innych Rosjan ich naśladujących... .
Przez wiele dziesiątków lat stały na polanie zabudowania gajówki i o jej ścianę opierał się ok.400-letni dąb szypułkowy, z trzech jagiellońskich dębów najtęższy; ma 550 cm obwodu na wysokości piersi. W przeciwieństwie do Dębu Profesora Kobendzy, który wspinał się ku słońcu, rosnąc w głębi lasu, pokrój tego drzewa wskazuje, że rozwijało się od dawien dawna na polanie; sylwetkę ma krępą, a korony nie nosi zbyt wysoko, za to jest dość rozłożysta.
O gajówkę Demboskie i tereny sąsiednie toczono ciężkie boje w dniach 16-17 IX 1939 r. Na poboczu Kacapskiej Drogi, pośród
wydm pobliskiej Rzepowej Góry śmiertelnie ranny został płk
Stanisław Królicki, dowódca 7 pułku Strzelców Konnych Wielkopolskich,
którego dzieje są mocno związane z walkami w Puszczy Kampinoskiej. Okolica była wtedy niemal całkiem
bezleśna, wydmę obsadzili żołnierze niemieccy, trudna to była zapora do
przebycia polskich jednostek, dążących ku Warszawie.
Kiedy ten dąb poznałem, stała jeszcze obok niego gajówka i mieszkał w niej gajowy. Obok przebiegały tory leśne kolejki wąskotorowej, już wtedy nie wywożono tą kolejką drewna z lasu, ale i na tory przyszła pora, tylko ślad po torowisku pozostał. Zanim to rozebrano, udało mi się jeszcze zorganizować przejażdżkę tymi torami, zaprzężony w konia wagonik wiózł mnie i gromadkę znajomych i przyjaciół z turystycznych szlaków. Jechaliśmy od tartaku z Zamczysku aż w okolice Rybitwy. Znaczną część trasy część z nas biegła sobie truchcikiem wzdłuż wagoniku, była to przygoda na całego. O takich się mówi, że są niezapomniane. A właśnie taką była.
Trzeci z kampinoskich Jagiellonów
Pozostałości konarów trzeciego Jagiellona
Obok jego szczątków zaczyna się boczna droga, pośród sosen prowadząca w stronę Cisowego. To jedna z tych wiosek, których już nie ma. Cisowe powstało pod koniec XVIII wieku pośród bagiennych torfowisk Puszczy Kampinoskiej, domostwa stawiano na piaszczystych wyniesieniach, otoczonych torfowiskami, osada budników z czasem rozwinęła się w wioskę rolniczą. Na marnej jakości gruntach egzystencja nie była łatwa.
Po trzystu latach istnienia Cisowego, w roku 1975 weszła w życie uchwała rządowa w sprawie przejęcia przez Państwo gruntów położonych w granicach parku kampinoskiego. Najważniejszym zadaniem parku jest ochrona przyrody, a tylko pełna własność państwowa może ją zapewnić. Niestety, prawda jest okrutna: własność prywatna jest na ogół wrogiem ochrony przyrody. Wykup prywatnych nieruchomości rozwiązuje także problemy mieszkańców, umożliwiając im osiedlenie się poza terenem puszczy, tam gdzie warunki życia są zdecydowanie łatwiejsze. Dla Warszawy zwiększenie powierzchni lasów puszczańskich też ma znaczenie niebagatelne i argumentów „za” jest o wiele więcej niż „przeciw”, przeciw „przeciw” zresztą nie ma po prawdzie żadnego.
Cisowe wzięło nazwę niewątpliwie od cisów. Nie było ich tutaj przez wiele lat. Może dwieście? Albo trzysta? Jeszcze więcej? W rejonie Cisowego w l.1964-67 wysadzono ponad 300 sztuk kilkuletnich sadzonek cisów, chcąc przywrócić ten gatunek Puszczy właśnie tutaj, gdzie na ich obecność w przeszłości wskazuje nazwa niedalekiej stąd wsi Cisowe. Jakoś przepadła większość z tych sadzonych tutaj cisów, coś im było nie po drodze, Świetnie się za to trzymają cisy, sadzone ostatnimi laty na Kozich Górach, mają się tam wcale dobrze i wygląda na to, że tam akurat zadomowią się na stałe. Widać je z czerwonego szlaku, przegapić ich nie sposób, wszystkie są ogrodzone, zabezpieczone przed zgryzaniem przez leśne zwierzęta. Bo z cisami, proszę państwa, to jest taka dziwna historia.
Czerwone cisowe jagody wyglądają apetycznie, ale nie daj Bóg ich skosztować, śmierć niemal na miejscu, za sprawa pestek głównie zresztą. Nic dziwnego, że wieńce żałobne pleciono z cisowych gałązek , że na cmentarzach cis jest sadzony. Słowianie igliwiem cisa posypywali izby, w których zmarły przebywał, a to po to, aby jego duch tam nie powracał. Sen w cieniu cisa śmierć przynosi. Dym z palonych wilgotnych jego gałązek czarne koty zabija, ale tylko takie, w które diabeł się wcielił. Dzieci w las idące nie powinny zbliżać się do cisa, bo może on zamienić je w kozy, albo sarny, albo choćby w zające, a dlaczego akurat w te zwierzęta? ano dlatego,że cis je lubi, więc nie truje, one ze spokojem mogą igliwie cisowe spożywać. Dziwy nad dziwami z tym cisem są ogromne.
Za resztkami zabytkowego dębu Kacapska Droga przekracza Żelazową Parowę, olsze rosną tam na wysokich, charakterystycznych kępach, wiosną między kępami masowo rozwijają się kwiaty knieci błotnej, zwanej kaczeńcem. Widomy to znak wiosny na kampinoskich mokradłach .
Szlak dębów jagiellońskich kończy się na kanale Łasica u stóp Rzepowej Góry. W latach II wojny światowej naziści wzdłuż kanału hitlerowcy ustanowili granicę między tzw. Generalnym Gubernatorstwem, a terenami włączonymi do Rzeszy. Cisowe było wtedy w niemieckiej Rzeszy. Przez granicę do głodującej Warszawy przeprawiali się z terenu Rzeszy szmuglerzy z żywnością, przedostawała się nawet grupka dzieci na naukę religii do Kampinosu. Wiele jednak osób na granicy zginęło. W 1943 roku hitlerowcy dokonali aresztowań we wsiach okolicy, także w Cisowem. Mężczyzn wywieziono do obozu w Pomiechówku, tam większość została zamordowana, tutaj pozostały samotne kobiety, płaczące po swoich mężach setki płaczących kobiet.
Na
północnym brzegu kanału w pierwsze cieplejsze dnie przedwiośnia
wypełzają ze swoich zimowych kryjówek bytujące w tej okolicy zaskrońce i
grzeją się w promieniach słońca. Jesienią na licznych nad kanałem,
rosnących w pobliżu szlaku krzewach trzmieliny, pięknymi kolorami wybuchają jej owoce, których wygląd wprowadza w błąd laików,
uważających je za kwiaty. Są trujące!
Na pewno ten las okoliczny w niewielkim tylko stopniu przypomina czasy z polowań Władysława Jagiełły. Brakuje sosnowego starodrzewu i tutaj wciąż jeszcze czuje się obecność człowieka, chociaż nie ulega to wątpliwości – a widać to gołym okiem – że na obszarze ochrony ścisłej gospodaruje się sama przyroda i las zdaje się miejscami przypominać nieprzebytą dżunglę, i gdyby nie szlak turystyczny, przez ten rezerwat się przewijający, z którego tę hustać ogromną widać, nikt nawet by o tej dżungli podwarszawskiej nie wiedział... Coraz bardziej odchodzi w przeszłość historia całej tej okolicy, te bitwy, potyczki, nieszczęścia, krew dawno już wsiąkła w kampinoskie piaski, do głosu doszła teraz przyroda, coraz bardziej obecna, pewna siebie i wszechogarniająca. Zaledwie około sześciu kilometrów szlaku, a ileż się obok niego dzieje!
…..................................