...ani chwili tracić darmo nie wolno !
Nadszedł dobry czas dla życzeń. Jak co roku o tej porze. Bo Święta Bożego Narodzenia, bo Nowy Rok, bo w ogóle. A te życzenia ze zdjęcia, które dla czytelniczek i Czytelników tego blogu przygotowałem, to dobrze życzenia. Nie tylko teraz. Są radą mądrego człowieka, więc mają wartość szczególną. Mądrych ludzi, jak wiadomo, słuchać warto. Czy słuchamy? Nie zawsze i nie całkiem. Czasem w ogóle nie.
Przez pięć ostatnich lat swojego życia Stefan Żeromski od roku 1920 mieszkał w Konstancinie w willi „Świt”, kryjącej się w gąszczu ogrodowych drzew i krzewów. To mniej willa, a bardziej dom, nowoczesny na tamten czas, prosty, z ogromnymi prawie weneckimi oknami i wielkim tarasem. Zupełnie inny od willi okolicznych, pełnych wieżyczek, ozdób i różnych innych fidrygałów.
Piszą biografowie, że tam pisarz spędził najszczęśliwsze lata swojego życia. Tylko pięć lat tutaj mieszkał. Tak krótko? Tu powstało jego „Przedwiośnie”, bywa (raz tak, a raz nie, zależy od trendów politycznych aktualnego ministra edukacji) wśród lektur obowiązkowych współczesnej szkoły. Zawsze powoduje moc dyskusji, czy ro warto, czy trzeba, a to przecież Judym, a doktor Judym to już nie człowiek, to idea. Żeromski pisał stylem bardzo dzisiaj nie dzisiejszym. Dla tych co nie lubią jego pisarstwa, to po prostu żeromszczyzna i tyle. A ja lubię Żeromskiego. Z oporami go lubię, niestety. Nie wszystko daje się trawić. Ale wiem, ważnym był pisarzem. Co najmniej kilka z jego powieści znać się powinno obowiązkowo.
Kilka lat temu, w końcu listopada 2017 roku, w 152. rocznicę urodzin jednego z najwybitniejszych mieszkańców Konstancina, powstał pomnik pisarza na Skwerze jego imienia. Obok postaci zamyślonego Żeromskiego jest ławeczka, na której każdy może usiąść i z pomnikową sławą się sfotografować. Wokół figury, na niewysokich cokołach znajdują się grawerowane inskrypcje z fragmentami najważniejszych dzieł pisarza, m.in. z Ludzi bezdomnych, Przedwiośnia, Dziejów grzechu. Ten cytat z fotografii (z którego dzieła pochodzi?) trafił mnie wyjątkowo. Bo wiem, że od lat staram się jak mogę, ale chyba jednak nie najlepiej, bo sporo chwil w swoim długim życiu zmarnowałem.
Szanowny Panie Lechosławie, od dawna zbierałam się, żeby zostawić Panu tutaj krótkie słowo od siebie, i czuję, że nadszedł dobry moment. Tak wiele Panu zawdzięczam. Zaczęłam zupełnie inaczej patrzeć na Mazowsze, moją rodzinną krainę. Przez długi czas widziałam je jako płaskie i nudne, a jedynymi zaletami, jakie dostrzegałam, był dobry dojazd zarówno w góry, jak i nad morze. Zresztą dzięki górom poznałam Pana twórczość, bo z górami to była miłość od pierwszego wejrzenia. Najpierw Tatry, potem zaczęłam doceniać też inne pasma. Dzięki sentymentowi do Tatr trafiłam w bibliotece na Serię Zakopiańską, a w niej na cudowne "Świsty i pomruki". Niektóre opisy na stałe zagościły w mojej pamięci i przywołują uśmiech (zabawa kozic!). Później "na próbę" kupiłam jedną z Pana książek o Mazowszu wydanych przez Iskry. No i przepadłam. Zachwycił mnie też "Igrzec", a przy okazji mocno wzruszył. I uwielbiam sztuczkę z zasłonięciem na chwilę oczu, by potem szepnąć z zachwytem: jak tu pięknie! A do tego jeszcze ten blog. Zaglądam regularnie, wyczekując nowych wpisów, ale czytam też archiwalne, ze szczególnym uwzględnieniem tych dotyczących powiatu mińskiego i okolic. Tylko wędrować trochę boję się sama, ale czasem udaje mi się namówić kogoś na małą wyprawę. I odkrywam to moje Mazowsze, które jak się okazuje, wcale nie jest takie płaskie jak myślałam, a już na pewno nie jest nudne. Tak bardzo chciałabym kiedyś móc posłuchać Pana na żywo. Dziękuję za wszystko. Dzięki Panu tych zmarnowanych chwil jest u mnie z roku na rok coraz mniej. Życzę Panu zdrowia, pogody ducha i jeszcze wielu, wielu lat wędrówek.
OdpowiedzUsuńPS
A z takich bardziej przyziemnych rzeczy - również dzięki Panu przestałam przeklinać ;)
Pięknie dziękuję za ciepłe, dobre słowa. Miłe, że ten blog mógł się przydać. Wszystkiego najlepszego w nowym 2024 roku! LH
OdpowiedzUsuń