Uroda krajoznawstwa:
Wrak parostatku i mała Wywłoka nad Bugiem
Zdawało mi się, że o Nadbużańskim Parku Krajobrazowym wiem wiele. Że jednak niekoniecznie, o tym dowiedziałem się dopiero co. W dniu 18.lipca 2025 r. z tekstu Jakuba Chełmińskiego w Gazecie Wyborczej. Panująca ostatnio susza spowodowała, że płytki w tym roku Bug odsłonił wrak zatopionego przed laty parostatku. Znalezisko przypomniał właśnie na swoim profilu Mazowiecki Zespół Parków Krajobrazowych, który obejmuje m.in. obszerny Nadbużański Park Krajobrazowy, z którego archiwum jest poniższe zdjęcie.
Wrak spoczywa na środku rzeki w pobliżu Broku. Przy niskim stanie wody wyraźnie widać kształt jego metalowego kadłuba. Statek zatonął pomiędzy wsią Bojany na brzegu północnym, a wsią Płatkownica na południowym. Od Płatkownicy lepiej widać go z brzegu. Szczególnie jego komin, wyróżnia się od reszty wraku. Choć trudno w to uwierzyć, przed laty po Bugu pływały parowce. Był jednak czas, wcale nie tak odległy, gdy Morza Czarnego do Gdańska pływały Bugiem malutkie bocznokołowce z silnikami parowymi. Miały ledwie kilkadziesiąt centymetrów zanurzenia. Pamiątką po tym szlaku żeglugowym ma być według legendy nazwa miejscowości Wywłóka (od Wywłoka), w której miał działać dom publiczny na rzecznych marynarzy.
Wywłoka nad Bugiem
Z pochodzeniem nazw należy być jednak ostrożnym. Szczególnie, jak naszych hipotez nie potwierdzają żadne dokumenty. Nazwa Wywłoka jest, trzeba przyznać, fascynująca, chociaż brzmi pospolicie. Rozważania o jej pochodzeniu uruchamiają długi ciąg skojarzeń, mocno przybliżających dawne dzieje mieszkającego tutaj ludu. Zresztą, panuje nieco dowolności w stosunku do nazwy tej wioski: raz pisana jest jako Wywłoka, innym razem - choć rzadziej - jako Wywłóka. Trudno wyrokować, skąd nazwa. Bogactwo wyboru jest ogromne. Np. wywłoką zwany był w przeszłości ten, "co zrzucił szaty księże", albo "ten, co się włóczy". I dzisiaj jest to nazwa mocno pogardliwa, na wsi zwłaszcza najczęściej tycząca np.kobiet niewiernych, które miast dbać o swój dom, włóczą się tam, gdzie nie powinny.
Dziś niemal nikt nie pamięta, iż m.in. na Mazowszu używany był powszechnie "włók", będący środkiem transportu poruszającym się na płozach. Pierwowzorem takich włóków były po prostu dwa drzewka, ścięte z koroną i liśćmi, albo dwa mniej lub więcej gładkie drążki, do których zaprzęgało się konia. Na Białorusi ten rodzaj sań używano do wywożenia siana z błot. Był to pojazd o wiele wygodniejszy od kołowego w takich właśnie warunkach, ale i na wiodących przez piaski drogach mazowieckich, przebiegających przez "dziadowskie morza", jak w nadbużańskiej okolicy zwano trudne do przebrnięcia piaszczyste obszary puszczy, rosnącej na przeciwnym, północnym brzegu Bugu. W okolicy wioski Wywłoka łąki na błotach są nadal powszechne, więc może w nazwie jest utrwalony dawny, sprzed wieków pochodzący sprzęt, używany przez tutejszych?
Kto wie, czy tej nazwie nie dał początku rodzaj sieci na ryby? I to wydaje się być równie słuszną hipotezą, ze względu na położenie wioski na wyniesieniu nad obfitującym w ryby Bugiem. Sądząc z miejscowej tradycji, najstarszy typ sieci stanowił właśnie "włók". Była to długa na dwadzieścia metrów sieć, na obu końcach zaopatrzona w pionowe drągi. Włókiem musiało łowić jednocześnie dwóch rybaków. Każdy z nich siedząc w maleńkim, lekkim czółnie trzymał jedną ręką drąg włóka, drugą - małe bose wiosło, którym wiosłował. Włók, zanurzony w wodzie, przecinał całą niemal szerokość rzeki. Rybacy płynęli równo i cicho pod prąd; w umówionym momencie, bądź jeśli wyczuli uderzenie wielkiej ryby w sieć, szybko kierowali się ku sobie, zataczając niewielki łuk i wciągając sieć do czółen. Łowienie włókiem wymagało wielkiego zgrania się obu rybaków i umiejętność sprawnego manewrowania czółnem. W okolicach Wywłoki dzisiaj też łowią ryby, ale nie rybacy, lecz wędkarze. Wędkarze nie lubią, gdy zwie się ich rybakami. Rybak łowi dla zarobku, my dla przyjemności – mówią.
A może - i to też jest bardzo prawdopodobnym - nazwa pochodzi od miary gruntu, czyli włóki"? "Gdy morgiem czyli jutrzyną nazwano taką przestrzeń roli, którą można było parą wołów zaorać przez dzień od rana, to włóka oznaczała większe pole, które po zaoraniu lub posiewie potrzeba było włóczyć, czyli bronować także cały dzień – notował Gloger. - Włóka tym się różniła od łanu, że oznaczała przestrzeń orną, czyli włóczną, gdy łan oznaczał pewien wymiar całego gospodarstwa, więc z łąkami, wygonem i t.d."
Czapki z głów, proszę państwa. Te wszystkie stare nazwy zaświadczają o starej historii tego fragmentu polskiej, nadbużańskiej ziemi. Przyglądajmy się tej ziemi z szacunkiem, a etymologiczne rozważania pozostawmy jako wdzięczny temat prac naukowych młodych doktorantów.
A okolice Wywłoki, proszę państwa, są rozkosznie urodziwe! Godzinami można się po nich włóczyć tam i siam. Powyższe zdjęcie jest z najbliższego sąsiedztwa wioski Wywłoka.
Zatopiony parowiec
Parowiec zatopiony koło Broku najprawdopodobniej pochodzi z okresu pierwszej wojny światowej. Pokazuje się nie po raz pierwszy, choć rzadko woda odsłania aż tak duże fragmenty. Już w 2006 roku podjęto nieudaną próbę wydobycia jednostki. W 2014 badało ją Stowarzyszenie Naukowe Archeologów Polskich. Odnaleziono tabliczkę z napisem "Ferdinand Schichau, Elbing Prussia, nr 1855, rok 1895", co wskazuje na rok produkcji i stocznię w Elblągu.
Parowiec o wymiarach 4 metry szerokości i 38 metrów długości powstał jako statek pasażerski dla Płockiego Towarzystwa Żeglugowego. Podczas I wojny światowej został zarekwirowany do celów militarnych przez Rosjan. Flotylla Wiślana była wycofywana z Królestwa Polskiego właśnie Bugiem. A że tak się akurat zdarzyło, że rzeka była płytka w tym czasie, to i osiadł parostatek na mieliznie. Co można zobaczyć na otwierającym ten post zdjęciu z archiwum Nadbużańskiego Parku Krajobrazowego.
Niby nic, proszę państwa, ot, wrak parostatku na rzece, na której prócz kajaka z obiektów pływających od dawna nikt niczego większego od kajaka nie da się właściwie zobaczyć. Oraz niewielka wioska, dawniej rybacka, dziś głównie zbiorowisko drewnianych domków letniskowych, żadne tam wille, niespecjalnie posażni są tameczni letnicy. Niby nic, proszę państwa, a tyle do opowiedzenia. Takie jest to lube mi krajoznawstwo, które uprawiam. Taki jest ten kraj, ta mazowiecka ziemia, o której staram się od pół wieku opowiadać...
…...............................
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz