W Czerwińsku nad Wisłą
Jeden z najważniejszych zabytków mazowieckich znajduje się w tym małym miasteczku. Dla turystów z krwi i kości do odwiedzenia obowiązkowy. Swoje wędrowanie po szlakach Puszczy Kampinoskiej zaczynałem od lasków i piasków koło Wólki Węglowej, potem przebyłem szlak z Dziekanowa Leśnego do Palmir, a gdy już zaliczyłem powstańczą mogiłę koło Zaborowa Leśnego, przyszła kolej na Czerwińsk, dokąd dojechałem pekaesem z dworca na ulicy Żytniej w Warszawie. Tam zaczynałem swoją kolejną wycieczkę po Puszczy Kampinoskiej. Na tamte czasy pełna egzotyka! Po zwiedzeniu zabytkowego opactwa trzeba było przeprawić się przez rzekę. Pierwsze spotkanie z Czerwińskiem było więc pobieżne, był wtedy dla mnie tylko miejscem w którym być należało, i owszem, ale przede wszystkim miejscem w którym miałem zacząć wędrówkę najodleglejszych od Warszawy połaciach puszczy.
Łodzią do Śladowa na południowym brzegu Wisły mnie i dwójkę moich towarzyszy przewiózł pan Kazimierz Lewandowski. Był miejscowym "wytycznym", o sobie mówił "wytykarz", i do jego zawodowych obowiązków należało wbijanie w dno wiślane wysokich drągów, wyznaczających aktualny nurt Wisły. Nurt wiślany jest bowiem zmienny, a jeszcze długo po wojnie była to rzeka spławna, pływały nią statki pasażerskie z Warszawy do Płocka i Włocławka. Starsi ode mnie przyjaciele takim statkiem przypłynęli, aby w Czerwińsku zacząć wycieczkę pieszą do Leszna. Pięć godzin z prądem parostatek płynął do Czerwińska z Warszawy. Jakby kto chciał parostatkiem powracać, podróży miał przed sobą godzin osiem, ale za to nocą!
Czerwińsk był gniazdem, z którego na wodne szlaki wyruszyło wielu marynarzy słodkich wód, pochodziło stamtąd wielu kapitanów żeglugi śródlądowej. To stąd przedsiębiorstwa żeglugowe w Warszawie i Płocku czerpały kapitał ludzki stanowiący obsadę załóg na statkach, barkach i pogłębiarkach. Przed drugą wojną Czerwińsk n/Wisłą kojarzył się z baciarzami, krypiarzami, tworząc dużą flotyllę piaskarzy, żwirowników jak i szkutników. Ci ludzie regulowali brzegi Wisły, inni byli wytycznymi, jeszcze inni rybakami i szkutnikami. Już nie jest dzisiaj Wisła najważniejszym żywicielem mieszkańców Czerwińska.
Jak już do Śladowa na drugim brzegu mnie pan Kazimierz dowiózł, pieszo powędrowałem przez Puszczę Kampinoską do Kampinosu. Już pod koniec lat dwudziestych XX wieku prowadził ze Śladowa oznakowany kolorem niebieskim szlak do Leszna. Poszedłem tym szlakiem, tyle, że nie do Leszna, lecz bliżej, do Kampinosu. Z całej trasy pamiętam tylko mgłę wieczorną nad łąkami tuż przed Kampinosem, a to była jesień i mgła była taka październikowa. Pierwszy raz miałem kontakt z taką mgłą na nizinach. Przez te mgłę zobaczyłem posuwające się do przodu końskie uszy i za tymi uszami jechał na mgle tułów faceta bez nóg, z batem w ręku. To, co poniżej, tonęło w mgle. Do Kampinosu doszedłem późno, autobusu już nie było. Nie było szosy do Leszna i do Żelazowej Woli, autobusy jeździły po kocich łbach szosą do Szymanowa. Zanocowałem tam. Było wtedy schronisko PTTK we dworku we wsi Kampinos. Gdy Puszcza Kampinoska została parkiem narodowym, sieć szlaków rozbudowano i nie ma już szlaku jednakowego koloru na tej trasie, więc trzeba się "przesiadać" z koloru na kolor, co zresztą nie jest żadnym kłopotem. Schroniska jednak już nie ma od dawna. Dla młodego człowieka, jakim wtedy byłem, a były to lata sześćdziesiąte XX wieku, ten Czerwińsk, potem zaś wielogodzinna wędrówka przez puszczę, były ogromnym przeżyciem.
Zakon kanoników regularnych lateraneńskich został do Czerwińska sprowadzony z Francji za sprawą pochodzącego z Belgii płockiego biskupa Aleksandra z Mallone. W 1155 r. papież Hadrian IV bullą zatwierdził bullą Opactwo. W ciągu wieków dzięki licznym nadaniom, przywilejom i darowiznom książąt mazowieckich klasztor stał się jednym z większych właścicieli feudalnych na Mazowszu. Do największych dobrodziejów klasztoru należał książę mazowiecki Konrad II (zm. 1294), pochowany w jego podziemiach; ten nieszczęsny władca niezależnego księstwa mazowieckiego, daremnie marzący o królewskiej koronie i krakowskim Wawelu, a który chcąc mieć głowę tylko do walki o tę koronę, a nie do walk z plemionami sąsiadów na północy, sprowadził na swoje granice Krzyżaków, aby mu problem rozwiązywali. Jak wiemy, rozwiązali po swojemu. Do rozwiązania problemu zakonu krzyżackiego w Polsce przystąpił król Władysław Jagiełło. W roku 1410 r. , dążąc na spotkanie Krzyżaków pod Grunwald, przeprawił się tu po pierwszym znanym historii moście na Wiśle; ten tzw. most łyżwowy został zbudowany przez mistrza Jarosława pod Kozienicami, a następnie spławiony pod Czerwińsk, gdzie go zmontowano. Był w owym czasie cudem techniki.
Czerwińskie wieże jeszcze większe wrażenie robią, gdy stanie się u ich stóp. Fotografowałem je dla siebie, utrwalając ich obraz na polskiej błonie fotograficznej, zdjęcia są czarno białe. I takie również pomieściłem tutaj, w tym poście. Wtedy jeszcze nawet wybitni fotograficy polscy nie używali błony kolorowej.
Wzniesiony w XII wieku klasztor i kościół w stylu romańskim był przekształcany w ciągu wieków, zgodnie z wymogami mody i potrzebami, nie zawsze najlepiej, to przecież jest jednak wciąż ta sama. Wiele dorzuciła od siebie epoka gotyku, barok pozostawił po sobie dominujący w bazylice obraz wnętrza i lekceważyć go nie należy. Barokowy ołtarz główny jest drewniany, Mazowsze to nie Włochy, marmurów tutaj nie mamy, ale to dzieło nie byle jakie, wykonane w Krakowie w roku 1630, fundacja Mikołaja Szyszkowskiego, herbu Ostoja, opata Komendatoryjnego Kanoników Regularnych w Czerwińsku i od 1634 r. Biskupa Warmińskiego. Jak uda się zapewnić opiekę dobrą opiekę przewodnicką na czas zwiedzania, naprawdę sporo się o nim można dowiedzieć. A mieści w sobie największą świętość czerwińskiego sanktuarium, jest nim Obraz Matki Boskiej Pocieszenia, namalowany przez Łukasza z Łowicza w 1612 r. (reprodukcja jest z płockiego wydania "Gościa Niedzielnego"._
Modlił się przed nim Władysław IV i za odzyskane zdrowie złożył w podzięce srebrne wotum czerwińskiemu opactwu. Król Jan Kazimierz; gdy Chmielnicki zbuntował się przeciwko Rzeczpospolitej, przed obrazem Matki Boskiej Czerwińskiej „rzewliwymi łzami płakał”, a po zwycięstwie pod Beresteczkiem zdobyte chorągwie kozackie zawiesił w Czerwińsku przy ołtarzu. Na wygląd kościoła mocno wpłynął narodowy historyzm z początku XX wieku, bo przywrócił dawną świetność świątyni – odkryto romańskie freski, zrekonstruowano wieże i elewacje kościoła.
Bryła budowli i jej układ przestrzenny niewiele odbiegają od pierwotnego. Te dwie wieże kościelne o wysokości 33 metrów zbudowano z bloków czerwonego granitu, którego barwa dała nazwę miejscowości. Ich kwadratowe podstawy mają mury grubości 123 cm. W wieżach są charakterystyczne okna bliźnie, tzw. biforia. Świątynię zbudowano z ciosów z polnego granitu, pomiędzy którymi trafiają się romańskie cegły. Tę czerwień kamiennych ciosów romańskich sfotografowałem później, po wielu latach, gdy przywędrowała już do nas wówczas kolorowa fotografia, są więc właściwego koloru.
![]() |
Trzeba przyznać, że późniejsze przebudowywania czerwińskiej bazyliki nieźle współgrają z tym, co jest najstarsze, pierwotne. Normalna sprawa, niewiele mamy w Polsce budowli o jednolitym stylu romańskim, praktycznie tylko małą świątynię w Strzelnie na Kujawach. Bazylika czerwińska cennych fragmentów romańskich ma niewiele. Jednak są nie byle jakie i z dobrym przewodnikiem w ręku można je w świątyni wytropić.