Ślady historii w Śladowie
Większość z tych, co to są przekonani, że świetnie znają Puszczę Kampinoską, nie była zapewne nigdy w Śladowie. To niewielka wioska, położona nad Wisłą na północno-zachodnim krańcu podwarszawskiej Puszczy, w otulinie Kampinoskiego Parku Narodowego. Powiadają, że nazwa ta to stąd się wzięła, że tu sporo po sobie śladów pozostawił Władysław Jagiełło. Istniał już albowiem ten Śladów w XV wieku, a od końca XVIII w. przez sto pięćdziesiąt lat mieszkali w niej także koloniści „olenderscy”. Kilka powodów jest, aby Śladów odwiedzić. Przede wszystkim trzeba zobaczyć imponujący pomnik przyrody, dąb szypułkowy o nazwie „Obrońca” . To potężne drzewo ma 6 metrów obwodu na wysokości piersi. Pośród zabytkowych drzew nie ma sobie równych w całej Puszczy Kampinoskiej i jej otulinie.
Nieopodal dębu, zaledwie kilkaset metrów od niego, wiódł ku rzece szlak wojsk jagiełłowych ku niezwykłemu na owe czasy mostowi drewnianemu, zbudowanemu przez mistrza Jarosława pod Kozienicami i spławionemu tutaj na łodziach. Pod murami opactwa i we wsiach sąsiednich chmara luda kłębiło się wonczas, wiele było tam rycerstwa ze wszystkich stron potężnego królestwa, a i z krajów sąsiednich siła. Wszyscy przygotowywali się na wielką wojnę z Krzyżakami, na którą król ich miał prowadzić. Tym mostem przejeżdżał król po wielekroć, tam i z powrotem, dudniły kopyta jego konia po drewnianym moście, gdy do puszczy na łów spieszył, boć myśliwiec był z niego zawołany, a że zapasy mięsiwa dla ogromnego wojska były nieustannie potrzebne, rozbrzmiewała puszcza od gwaru łowców królewskich.
W pobliskiej Puszczy Kampinoskiej trzy potężne dęby zwano Jagiellonami, dwa nadal jeszcze żyją (chociaż na pewno nie pamiętają Jagiełły, oba mają zaledwie po ok.350.lat). Okazalszy nosi teraz nazwę Dębu Kobendzy, to nazwisko inicjatora powołania parku narodowego w tej puszczy. Widać na tym zdjęciu, że pień dębu ciągnie ku górze, ku światłu, korona tego drzewa zaczyna się wysoko nad ziemią. Wyrastał bowiem pośród wysokich drzew, wśród starodrzewu, musiał walczyć o to swoje królewskie życie wśród drzew mu wzrostem mu rówieśnych. Obrońca ze Śladowa wzrastał w terenie bezleśny, śladowanie go zaakceptowali, uznali za swojaka, ba! przynosił im dumę, był ich! Wiec rozrósł swoją koronę nad wyraz szeroko. Czapki z głów, proszę państwa.
Taka to okolica wokół tego stareńkiego dębu we wsi Śladów na kampinoskim Powiślu. Ot, niewielki zakątek naszej ojczyzny. A jest w nim wszystko. I uroda naszej mazowieckiej ziemi, kawał jej historii i dramatyzm jej dziejów, i jej chwała. Obrońcy trzeba się pokłonić nisko i z szacunkiem, gdy go się odwiedzi. Potem zaś należy pójść ku pomnikowi i nad brzeg Wisły, aby spojrzeć na wieżyce czerwińskiego opactwa na drugim brzegu rzeki. W pogodne niedziele niesie się po wodzie głos wiernych, śpiewających stare, kościelne pieśni w wiekowej bazylice. Zanim Śladowianie zbudowali własnym sumptem kaplicę, niedzielne msze odbywały się w tym drewnianym domu, widocznym na zdjęciu, w izbie za tymi oknami.
PS. Całkiem niedawno, staraniem Muzeum Ziemi Sochaczewsikej i Pola Bitwy nad Bzurą ukazała się książka Sebastiana Tempczyka „Śladów – historia (nie)znana”. Można ją kupić w Muzeum Ziemi Sochaczewskiej.
.........................................................................................