Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sosna pospolita. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sosna pospolita. Pokaż wszystkie posty

środa, 2 sierpnia 2023

Podróże krajoznawcy: sosna ze wsi Szynkarzyzna

   


Zajechałem pod koniec lipca do wsi Szynkarzyzna w gminie Sadowne powiatu węgrowskiego. Chciałem zobaczyć jak się czuje rosnąca tam charakterystyczna sosna pospolita o zwieszającej się nad drogą koronie. Podobnej urody sosna rosła w warszawskiej Falenicy, ale ją ścięli, bo ważniejsza od sosny okazała się droga. A co słychać u sosny we wsi Szynkarzyzna?  Drzewo nie jest wysokie, jest dość krzepkiej  budowy, jak to na wsi,  wyróżnia je od innych piękna, oryginalna korona, zwisającą jak parasol nad drogą. Teraz to całkiem poważna, choć lokalna szosa, jest na niej asfalt, jeżdżą po nim potężne autokary Dar-Busa  z Sadownego do Warszawy i z powrotem. 

    Pięć lat  temu pierwszy raz zrobiłem jej zdjęcie. Widywałem ją wcześniej, jeździłem tamtędy, ale zdjęcia nie miałem. A więc, specjalnie dla niej tę szosę wybrałem na swojej trasie, gdy wracałem z Garnka w Lasach Ceranowskich do Warszawy. A tak w ogóle, to ja zawsze bardzo lubiłem jeździć autem, ale nie głównymi szosami, a drogami bocznymi, którymi nie jedzie się szybko, więc jest czas na oglądanie tego, co znajduje się obok. 

    No więc tak. Z Ceranowskich Lasów jechałem przez Prostyń do Sadownego,  stamtąd skierowałem się na Zarzetkę, za którą przejechałem most na Ugoszczy i zaraz potem zaczęła się wieś Szynkarzyzna. Wioska ta pierwotnie nosiła nazwę Sękarzowizna i jej dzisiejsze nazwanie nie od >szynku< pochodzi, lecz od sęków karczowanych pod wioskę drzew leśnych. Zapewne pierwszych mieszkańców osadzono tutaj  po to, aby mogli karczować okoliczną puszczę. Być może sami sobie polane pod sadyby wykarczowali.    

    Było to jakiś czas temu, jeszcze w Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Pierwsza pisana wzmianka o tej wiosce pochodzi z roku 1756. Co ciekawe, miejscowi świetnie to wyczuwają, bo potocznie swoją wieś nazywają krotko – Sękara. I tam właśnie  czekała na mnie ta sosna. I jak ją tak wtedy fotografowałem, to z przodu, to z tyłu, to z profilu, dostrzegłem w oddali  kobietę na rowerze. Ona zobaczyła to moje fotografowanie, zmieniła kierunek jazdy i podjechała do mnie. 

     – Dlaczego pan zdejmuje tę sosnę?  –  zapytała. Bo jest piękna, po prostu dlatego  –  odpowiedziałem. I wtedy popłynęła jej opowieść. Sosna rośnie na jej gruncie. Chcieli ją ściąć, jak robili tę szosę, bo im przeszkadzała.  Ale ona się nie zgodziła. Uparła się i nie pozwoliła. To i nadal sosna rośnie. A ją to bardzo, jak i to, że tacy, jak ja, przyjezdni, do tego z Warszawy, tak się tą jej sosną zachwycają. Spytałem niewiastę czy zechce się dać razem ze swoją sosną sfotografować. Zechciała. Łącznie z rowerem ją zdjąłem. 


    No i mam to zdjęcie. I chciałbym aby wszyscy znali komu życie tej sosny zawdzięczają: Danuta Konik-Kobylańska, tak się nazywa właścicielka tego pomnika przyrody. Że to narodowy pomnik, to  potwierdza stosowna tabliczka z godłem państwa, umieszczona na pniu drzewa. A sosnę sadził dziadek pani Danuty, Józef. Jeszcze  przed I wojną światową. Zdjęcie robiłem w  roku 2017. Sosna w Szynkarzyźnie miała wtedy już ponad sto lat ! Po pięciu latach, teraz, przy końcu lipca roku 2023 odwiedziłem ją ponownie.  Wygląda na to, że jeszcze trochę sosna pożyje. Czego i pani Danucie ze wsi Szynkarzyzna z całego serca życzę.

 ….......................................

środa, 3 lutego 2021

Pośród sosnowych starodrzewów...
..............................................................................................
 
"Gdyby człek znał po świadomu, Ile skarbów leży w domu, 
I co tworów Bożych w borze, To by więcej było, może 
Na tym świecie gwiazd szczęśliwych, 
Ludzi dobrych i prawd żywych."  
 
Wielki romantyk wiedział co pisze. Wincenty Pol czuł Polskę i jej skarby, jak niewielu.  Polska jest krainą borów sosnowych. Czym byłoby bez nich nasze nizinne Mazowsze? Zapach sosnowego boru w rozgrzanym słońcem dniu letnim jest nie podrobienia. Gdy kładzie się dłoń na spękanej starością korze wiekowej sosny, można poczuć  jej ciepło i dotknąć wszechświata. 


Tak, jak łoś jest królem wśród mazowieckich zwierząt, tak sosna jest królową pośród drzew. Wygląd i postawę ma królewską, pełną godności. Są takie fragmenty w mazowieckich puszczach, gdzie przy dwustuletnich sosnach milkną trzystuletnie dęby i graby. Na Mazowszu sosna panuje niemal  wszechwładnie, innym gatunkom przeznaczając, przeważnie ze swojej woli, role li tylko paziów i giermków. Wśród kilku gatunków sosen, jakie rosną u nas najpowszechniejsza jest sosna pospolita, zwana też zwyczajną, przez botaników określana uczenie łacińską nazwą Pinus sylvestris. O pożytkach z sosny dla człowieka płynących, mówić można nieskończenie...
 
Prasłowiańskie słowo „sosna", a jest to rzeczą bardzo prawdopodobną,  znaczyło niegdyś tyle co "drzewo wydziane", drzewo z barcią. Wyrabianie barci, przeważnie w sosnach, nazywano „dzianiem", zarówno w Polsce, jak i na sąsiedniej Białorusi. Pierwotnie wyraz ten znaczył tyle, co „robota". Drzewo - sosnę dawniej nazywano „sosną" tylko wtedy, gdy była w nim wydziana barć. Pospolicie ten gatunek nazywano  „choją"; stąd np.Lasy Chojnowskie pod  Warszawą. Jest rzeczą bardzo prawdopodobną, że wyraz „sosna" znaczył niegdyś tyle co „drzewo wydziane". Dosłownie: „so-sn" znaczyło tyle, co drzewo „wykłute".  Las bartny zwany był „borem". Władał nim bartnik. Bór bartny obejmował zazwyczaj sześćdziesiąt barci. 

Z czasem każdemu lasowi sosnowemu, lub innemu iglastemu nadawano nazwę boru. Z wyrazu "bór" powstały imiona: Borysław, Borys, i także Boruta. Zygmunt Gloger tłumaczył, „że zaś w dawnych pojęciach narodu, przechowywanych dotąd przez lud wiejski, istniał zły duch, czyli czart borowy, leśny, borowiec, borowik, skutkiem więc podobieństwa w brzmieniu i w związku z pojęciem boru, lud przeniósł nazwisko ludzkie Boruta na diabła, zwanego także borowym"... 
 

Borowik to także grzyb, a borowym zwano też pracownika leśnego. Bartnik zajmował się hodowlą pszczół leśnych, czyli tzw. borówek. Borówkami zwane są również rośliny, charakterystyczne dla borów, rosnące w ich runie, np. borówka czernica - w centralnej Polsce uparcie zwana czarną jagodą - oraz borówka brusznica i borówka bagienna, czyli łochynia. Dodajmy, że w Czechach i Słowacji sosnę nazywa się borowicą, a pyszną miejscową wódeczkę - borowiczką. W miarę upływu czasu pozacierała się różnica pomiędzy borem, a lasem i w tej materii panuje już całkowite materii pomieszanie.

Przyrodnicy wyraźnie oddzielają bór od lasu. Najprościej rzecz ujmując, bór jest iglasty, las liściasty. Ale – żeby nie było laikowi za łatwo – powiedzmy jeszcze, że  bywają bory mieszane i lasy mieszane, i te i te drugie z udziałem sosen, ale opowieść o tym pozostawmy sobie na inną okazję.  A na zdjęciu poniżej jest dwustuletni bór sosnowy świeży, czasem zwany też czernicowym, bo kobierzec borówki czernicy ściele się u stóp sosen.

 

Jakby nie było, lud zawsze odróżniał bór od lasu. "Idzie żołnierz borem, lasem"; tak przecież brzmią słowa starej, polskiej pieśni, które o tym rozróżnieniu przypominają dobitnie. Bardzo interesujące było tradycyjne, ludowe spojrzenie na sosnę, stare słownictwo i terminologia. Jeżeli w gąszczach rosły tylko młode drzewa, taki bór lud zwał głuchym borem. Starszy las, rzadszy i przeczyszczony, to bór rozmowny. Taki, jak ten na poniższym zdjęciu, blisko dwustuletni drzewostan rozmownego boru sosnowego w obszarze ochrony ścisłej  Kampinoskiego Parku Narodowego.
 

 
Sosna w Polsce była bardziej znaną, jako towarzyszka życia człowieka, niż jako składnik przepastnych lasów i puszcz. W cieniu rozłożystych sosen budowano wiejskie zagrody i dla ich mieszkańców sosna miała znaczenie głównie jako drewno na budulec i na opał.  Tak mi się widzi, że podobny mógł być widok karczmy "Pociecha" w Puszczy Kampinoskiej, jak ta z obrazu Jana Feliksa Piwarskiego z 1845 roku, przedstawiającym karczmę "Ostatni grosz". 
 

Sosna sośnie, bór borowi nie równy, zależy to od siedliska, klimatu i wielu jeszcze innych czynników, także i od woli człowieka. W lasach gospodarczych, nie tylko na naszym Mazowszu, sosna pełni najczęściej wyłącznie taką rolę, jaka z woli człowieka została jej przeznaczona. Ma rosnąc, przybierać na objętości i wadze, dać się ściąć bez krzyku i dostarczyć gotówki hodowcy. 

Któregoś roku znalazłem się zimą w mazurskiej Puszczy Piskiej. Pośrodku lasu pracowali drwale. Dźwięczały mechaniczne piły, ich wizgot był  przenikliwy,  wreszcie potężne, stupięćdziesięcioletnie sosny poczynały jęczeć, a potem z ogromnym westchnieniem waliły się na ziemię.
Podszedłem do drwali, wszcząłem rozmowę, wreszcie zapytałem: nie żal wam, panowie, ścinać takiego pięknego, starego drzewa.
Jeden z drwali popatrzył na mnie, wyjął pudełko papierosów, zapalił, zaciągnął się dymem, wreszcie odpowiedział: starego nie żal.

 
 
 

Na Mazowszu zachowało się wiele leśnych kompleksów, noszących nazwę puszcz. Najbardziej znaną jest niewątpliwie Puszcza Kampinoska, rosnąca u wrót Warszawy. Nic dziwnego, na jej terenie przed ponad 60 laty utworzono park narodowy. Największą była zawsze Kurpiowska Puszcza Zielona, zwana też Myszyniecką. Jeden z jej najefektowniejszych fagmentow udalo mi się złapać na zdjęcie, które pomieściłem  powyżej tego tekstu.

Przez setki lat była ta puszcza własnością książąt mazowieckich i niemal bezludną, naturalną zaporą graniczną przeciw najazdom sąsiadów z północy. Później była puszczą królewską, a władcy polowali tutaj na tury, żubry, łosie i niedźwiedzie. Dopiero od wieku XVII  lasy północnego Mazowsza poczęli kolonizować Mazurzy znad Wisły. Od plecionego z lipowego łyka obuwia, zwanego „kurpiami”, tak nazwani. Korzystali z puszczańskich zasobów tak, jak należy. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że w myśl zasad zrównoważonego rozwoju. Za ich sprawą rozkwitło tam bartnictwo. Ale to już przeszłość...

Dziś już tylko w kilku rezerwatach Puszczy Zielonej  chronione są dostojne pozostałości dawnej Puszczy. Sosny bartne  można  wciąż oglądać w rezerwacie „Czarnia”. Jest jednym z pięciu najważniejszych rezerwatów mazowieckich, należy do  najpiękniejszych  w całej nizinnej części Polski. Jedna z bartnych sosen rezerwatu jest wciąż jeszcze zdrowym drzewem w pełni sił, wyraźnie są widoczne otwory „wydzianych" barci, wciąż  używanych przez pszczoły. Na zdjęciu powyżej to drzewo jest właśnie w trakcie podziwiana. Potężnym sosnom towarzyszą niemal na równych prawach równie potężne świerki.  
 
 
 
Zupełnie inaczej prezentuje się starodrzew sosnowego boru w Puszczy Kampinoskiej, jak ten na zdjęciu z okolic Palmir.  Tak on, jak i inne leśne kompleksy podwarszawskie znajdują się w krainie w której dorodnych świerków nie zobaczymy, bo tak sobie życzy natura. Ale zacne sosnowe starodrzewy rosną w Puszczy Kampinoskiej. Gdyby nie park narodowy, dawno by ich nie było. Gdy opracowywałem treść turystyczną pierwszej po II wojnie światowej mapy Puszczy Kampinoskiej, którą w skali 1:60 tys. PPWK wydało w roku 1973, zaproponowałem oznaczanie na niej ciemniejszą zielenią obszaru drzewostanów ponad stuletnich. Zwyczaj się przyjął i wciąż tak są starodrzewy oznaczane, także na mapach innych wydawców. 
Sosna kampinoska była znana i wysoko ceniona na rynkach drzewnych. Rosła  na nieurodzajnym podłożu, więc jej przyrosty roczne były bardzo drobne, ale drewno bogate w żywicę, stosunkowo twarde, sprężyste, poszukiwane w przemyśle stoczniowym. Puszcza Kampinoska jest w tej chwili puszczą sosnową i ponad 70% powierzchni leśnej zajmują drzewostany z sosną jako gatunkiem dominującym, a mimo to brakuje tu szczególnie okazałych sosen. 
Podobno w Puszczy Białowieskiej rośnie sosna o wysokości 42 metrów.  Cenione na świecie sosny taborskie z ndl.Miłomlyn na Mazurach wykorzystywane były do budowy masztów żaglowców o dochodzą do 30–40 metrów wysokości. Na mazowieckich piaskach takich nie spotkamy, najwyższa, jaką oglądałem, miała 35 metrów, od wielu lat już nie żyje. Można ją było oglądać przy Drodze Wareckiej w Lasach Chojnowskich, miejsce jej usytuowania można odnaleźć na starszych wydaniach map turystycznych. Wysokość sosen w Puszczy Kampinoskiej może dochodzić teoretycznie do 30 metrów, 22 metry  ma najtęższa z żyjących sosen kampinoskich, jest nią Sosna Królowej Bony przy Górczyńskiej Drodze, w obszarze ochrony ścisłej „Nart”. Około dwustuletnia ma 330 cm obwodu. Potężniejsza od niej była mająca 350 cm obwodu 170-letnia Sosna Powstańców 1863 roku w Górkach, zanim śmiercią naturalną umarła w roku 1984;  na poniższej fotografii została zdjęta w 2018 roku.  
 

Puszcza Kampinoska kryje zazdrośnie swoje tajemnicze piękno. Jej osobliwy urok i bogactwo form krajobrazowych nie rzucają się od razu w oczy – pisał Kazimierz Saysse Tobiczyk w roku 1973. Miał stokrotną racje. Od pięćdziesięciu lat znam tę puszczę, wrosła w moje życie. Bez niej, cóż to byłoby za życie... 

Wielu warszawiaków ogranicza się w swojej przyjaźni do fragmentów znajdujących się w najbliższym sąsiedztwie Warszawy. To już Kampinoski Park Narodowy, ale jeszcze nie Puszcza Kampinoska. To młode lasy, w większości bory sosnowe. Przez wiele dziesiątków lat, praktycznie przez cały wiek dziewiętnasty i jeszcze trochę dwudziestego, był to teren całkowicie niemal pozbawiony lasu, mapy z połowy XIX wieku ukazują to wyraźnie. Prawdziwie stare bory i trudno dostępne lasy bagienne zaczynają się dalej. Przez najładniejsze  prowadzą znakowane szlaki turystyczne.



Najstarsze zwarte drzewostany dosięgają już lat dwustu w sąsiedztwie Granicy,  w partiach, rosnących m.in. wokół Sejmikowej Drogi niedaleko palmirskiego cmentarza oraz w obszarach ochrony ścisłej koło Rybitwy i Wilkowa. Teoretycznie sosny mogą dożyć czterystu lat. Siekiera drwala im nie grozi. Umrą, kiedy zechcą i jak same zechcą.  
W lasach gospodarczych ostatnimi laty niemiłosiernie są wycinane sosnowe starodrzewy, gdzie tylko sto lat zaliczą.  Bolesny to widok dla zwykłych ludzi, ale przecież na tym polega zawód leśnika. A o pożytkach dla człowieka z sosen płynących można nieskończenie. Na Mazowszu za sosnę dojrzałą do wycięcia uważa się drzewo stuletnie, na niektórych siedliskach  w niektórych nadleśnictwach osiemdziesięcioletnie. Zdaniem drzewiarzy, starsze egzemplarze drzew tracą wartość techniczną. Jak i my, ludzie, którzy w swojej starości techniczną wartość miewamy już dość marną...


Są takie drzewostany w Puszczy Kampinoskiej, do których nie wypada wchodzić inaczej, niż na palcach, z najwyższym szacunkiem. Mają one w sobie coś, co gnie nam kolana. Przypominają się słowa poety, nazywał się Zbigniew Herbert: Wchodząc do takiego starego boru złóż ręce tak by sen zaczerpnąć, tak jak się czerpie wody ziarno.
  
O Boże, jakaż ona jest ogromna! Jakże wspaniała! Żyje od niespełna dwustu lat, a przecież sosny w naszym kraju mogą dożywać lat czterystu. Tak, jak dąb powszechnie uważany jest za groźnego monarchę, za  ojca, tak sośnie przydziela się rolę matki, u różnych ludów była drzewem świętym. W drzewostanie borowym zdecydowanie matriarchat obowiązuje. Panowie nie mają tu na ogół dostępu, co najwyżej w charakterze sług pomniejszej rangi. Tę fotografię  w starodrzewie pod Kaczubalską Górą wykonała jedna z  towarzyszek moich wędrówek i jestem jej za to bardzo wdzięczny. Nikt mi nigdy nie zrobił zdjęcia, na którym byłbym w takim towarzystwie.
  
Powalone olbrzymy. Nadszedł ich kres i teraz te umarłe drzewa, zalegające dno rezerwatowego boru, rozpoczęły już drugie życie, dziesiątki żywych stworzeń będzie się żywić ich truchłami w nieskończonym, zadziwiającym cyklu życia przyrody. Po to również istnieją rezerwaty, ale i po to, byśmy mogli sobie to uświadamiać, także i po to aby móc podziwiać to piękno...
 
..............................................................
         
Post scriptum. Napisała mi serdeczna moja znajoma po zajrzeniu do tego blogu:"Leszku, czy nie czujesz, że samo słowo "sosna" ma w sobie coś ciepłego (jak rozgrzany piasek w zagajnikach sosnowych), wonnego (jak unoszący się wszędzie zapach żywicy), swojskiego i polskiego (bo polska sosna to nie to samo co angielska, niemiecka, włoska czy ukraińska)?"   
..............................................................