Podróże krajoznawcy: sosna ze wsi Szynkarzyzna
Zajechałem pod koniec lipca do wsi Szynkarzyzna w gminie Sadowne powiatu węgrowskiego. Chciałem zobaczyć jak się czuje rosnąca tam charakterystyczna sosna pospolita o zwieszającej się nad drogą koronie. Podobnej urody sosna rosła w warszawskiej Falenicy, ale ją ścięli, bo ważniejsza od sosny okazała się droga. A co słychać u sosny we wsi Szynkarzyzna? Drzewo nie jest wysokie, jest dość krzepkiej budowy, jak to na wsi, wyróżnia je od innych piękna, oryginalna korona, zwisającą jak parasol nad drogą. Teraz to całkiem poważna, choć lokalna szosa, jest na niej asfalt, jeżdżą po nim potężne autokary Dar-Busa z Sadownego do Warszawy i z powrotem.
Pięć lat temu pierwszy raz zrobiłem jej zdjęcie. Widywałem ją wcześniej, jeździłem tamtędy, ale zdjęcia nie miałem. A więc, specjalnie dla niej tę szosę wybrałem na swojej trasie, gdy wracałem z Garnka w Lasach Ceranowskich do Warszawy. A tak w ogóle, to ja zawsze bardzo lubiłem jeździć autem, ale nie głównymi szosami, a drogami bocznymi, którymi nie jedzie się szybko, więc jest czas na oglądanie tego, co znajduje się obok.
No więc tak. Z Ceranowskich Lasów jechałem przez Prostyń do Sadownego, stamtąd skierowałem się na Zarzetkę, za którą przejechałem most na Ugoszczy i zaraz potem zaczęła się wieś Szynkarzyzna. Wioska ta pierwotnie nosiła nazwę Sękarzowizna i jej dzisiejsze nazwanie nie od >szynku< pochodzi, lecz od sęków karczowanych pod wioskę drzew leśnych. Zapewne pierwszych mieszkańców osadzono tutaj po to, aby mogli karczować okoliczną puszczę. Być może sami sobie polane pod sadyby wykarczowali.
Było to jakiś czas temu, jeszcze w Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Pierwsza pisana wzmianka o tej wiosce pochodzi z roku 1756. Co ciekawe, miejscowi świetnie to wyczuwają, bo potocznie swoją wieś nazywają krotko – Sękara. I tam właśnie czekała na mnie ta sosna. I jak ją tak wtedy fotografowałem, to z przodu, to z tyłu, to z profilu, dostrzegłem w oddali kobietę na rowerze. Ona zobaczyła to moje fotografowanie, zmieniła kierunek jazdy i podjechała do mnie.
– Dlaczego pan zdejmuje tę sosnę? – zapytała. Bo jest piękna, po prostu dlatego – odpowiedziałem. I wtedy popłynęła jej opowieść. Sosna rośnie na jej gruncie. Chcieli ją ściąć, jak robili tę szosę, bo im przeszkadzała. Ale ona się nie zgodziła. Uparła się i nie pozwoliła. To i nadal sosna rośnie. A ją to bardzo, jak i to, że tacy, jak ja, przyjezdni, do tego z Warszawy, tak się tą jej sosną zachwycają. Spytałem niewiastę czy zechce się dać razem ze swoją sosną sfotografować. Zechciała. Łącznie z rowerem ją zdjąłem.
No i mam to zdjęcie. I chciałbym aby wszyscy znali komu życie tej sosny zawdzięczają: Danuta Konik-Kobylańska, tak się nazywa właścicielka tego pomnika przyrody. Że to narodowy pomnik, to potwierdza stosowna tabliczka z godłem państwa, umieszczona na pniu drzewa. A sosnę sadził dziadek pani Danuty, Józef. Jeszcze przed I wojną światową. Zdjęcie robiłem w roku 2017. Sosna w Szynkarzyźnie miała wtedy już ponad sto lat ! Po pięciu latach, teraz, przy końcu lipca roku 2023 odwiedziłem ją ponownie. Wygląda na to, że jeszcze trochę sosna pożyje. Czego i pani Danucie ze wsi Szynkarzyzna z całego serca życzę.
….......................................
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz