środa, 13 lipca 2022


Letnie wędrówki krajoznawcze

Okolica jak malowanie

Kilka lat temu w ostatnią sobotę lipcową wybrałem się na pieszą wędrówkę po Mazowszu. W mało znaną część okolicy podwarszawskiej mnie wywiało, na rzadko przez turystów odwiedzaną część Wysoczyzny Rawskiej. Teraz tutaj najlepiej dojeżdżać z Grodziska Mazowieckiego, wtedy do autobusu wsiadaliśmy z przyjaciółmi na warszawskim Okęciu. Nad nami co dwie minuty przelatywały samoloty, startujące z pobliskiego lotniska, dzień zapowiadał się pogodny, letni jak należy, ostatecznie kończył się właśnie lipiec, był sam środek lata.

― Państwo na wycieczkę? ―   zapytała mnie niewiasta, wsiadająca przede mną do autobusu.
―  Ano, na wycieczkę.
―  A jest tam po co jechać? Jest tam coś do zwiedzania?

Autobus jechał niespełna godzinę. Wysiadłem na krańcowym przystanku, tam również wysiadła owa niewiasta. Ona poszła w swoją stronę, ja w swoją. Pętla autobusowa (teraz nosi nazwę Piotrowice, wtenczas Grzegorzewice) znajdowała się koło od lat nieużywanego peronu przystanku kolejowego w Grzegorzewicach, przy torach linii kolejowej.  Jej budowa miała znaczenie strategiczne. Omijając Warszawę stanowiła ważny element w ruchu tranzytowym pomiędzy Moskwą a satelickim przyczółkiem ZSRR, jakim była Niemiecka Republika Demokratyczna. W roku 1954 ukończono budowę 160 kilometrowego szlaku kolejowego. Piętnaście lat później linię zelektryfikowano. 

Kursowały po tej linii pociągi pasażerskie. Razem z upadkiem komunizmu i rozsypce socjalistycznej wspólnoty pod egidą Rosji, linia straciła na znaczeniu. Z osobowych pociągów  i ja korzystałem; jadąc do Warszawy trzeba się było przesiąść w Czachówku na pociągi kursujące linią radomską. Dzisiaj pasażerom starcza autobus, od jakiegoś czasu dociera tu regularna linia autobusowa z Grodziska Mazowieckiego.  

W okolicy pól uprawnych niewiele,  zagród wiejskich mało,  krów żadnych, nieużytków sporo, rozsiewały się na nich malownicze chwasty. Część dawnych upraw rolnych  zajęły sady owocowe i ze sporą dawką przesady poniektórzy nazywali tę okolicę mazowiecką Toskanią. Coś w tym jest, bo od lat kilku znajduje się tam nawet całkiem spora, kilkuhektarowa winnica we wsi Dwórzno, położona w pagórkowatej powierzchni. Przed niszczącymi najbardziej dojrzałe owoce szpakami strzegą plantacji dwa jastrzębie,  sam ich głos budzi popłoch wśród zgłodniałych rabusiów.

Winnica Dwórzno – czytam na jej stronie internetowej  –   to największa winnica na Mazowszu i jedna z większych w kraju. Oddalona zaledwie 40 km od Warszawy zajmuje się produkcją tradycyjnych, wysokogatunkowych win gronowych oraz owocowych. Wina produkowane są naturalnymi, nieprzemysłowymi metodami, przy zastosowaniu nowoczesnej technologii i z ogromną dbałością o najdrobniejsze szczegóły. To młoda winnica, komercyjnie działa od roku 2014. Obecnie plantacja zajmuje 4 hektary, ale planowany rozwój i powiększenie upraw. Odmiany białe: Adalmiina, Aurora, Hibernal, Johanniter, Seyval Blanc, Solaris. Odmiany czerwone: Frontenac, Leon Millot, Marechal Foch, Regent, Heridan, Rondo, Swenson Red. Obecnie winnicę można odwiedzić w celu zwiedzenia, zdegustowania wina i jego nabycia. 

Niezwyczajnym elementem krajobrazu jest ta winnica, otoczona sosnowymi borami i borkami. Lasu w tej okolicy jest sporo, w znacznej części wprowadził się na dawniej uprawiane pola. Pośród lasu są poukrywane wille i rezydencje, w nich kształtowana z gustem zieleń, zadbane trawniki, domostwa gustowne i kosztowne, majętni ludzie je postawili. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W Petrykozach stoi wśród lasu taki drewniany, współczesny dom, jest bardzo pięknym dworkiem o niewielkich oknach. Ma  ogromny, jak należy, krytym dranicami dachu. Bardzo pasuje do tej okolicy. Przed nim głaz, pewnie jeden z tutejszych, to kamienista ziemia, w te okolice przed tysiącami lat przywlókł je z sobą z dalekiej północy lądolód. Na głazie tablica z marmuru, na niej znajduje się napis: Andrzej Sadowski scenograf dom ten postawił wdzięczni – żona i syn. Zmarły przed kilku laty scenograf urodził się we Lwowie, zmarł w Warszawie, w urodziwym krajobrazie prowincjonalnego Mazowsza postawił ten drewniany dworek w polskim stylu. Był żołnierzem Armii Krajowej, walczył w Powstaniu Warszawskim, przede wszystkim był scenografem, bardzo wybitnym twórcą dekoracji i kostiumów do wspaniałych spektakli teatralnych i operowych, w tych drugich czuł się szczególnie dobrze, jego kostiumy były bardzo „operowe”, na deskach Warszawskiej Opery Kameralnej razem z reżyserem Ryszardem Perytem stworzył cykl przedstawień Mozartowskich.  Chodziło się na te spektakle...


Kilka kroków stamtąd stał ziemiański dworek z XIX wieku, cale lata mieszkał w nim Wojciech Siemion. Znakomity aktor był kolekcjonerem, miał w tym dworku świetne zbiory sztuki, tak profesjonalnej, jak i ludowej. Był dumny z tych swoich zbiorów. Pokazywał je z entuzjazmem. A jak przy tym o tych swoich zbiorach opowiadał! Był fenomenalnym gawędziarzem.

Nie ma już tego dworku. Wypadek drogowy w Ruszkach koło Sochaczewa  wiosną roku 2010. Zabrakło gospodarza, wdowa widać nie miała serca do Petrykoz i tak się jakoś nieszczęśliwie stało, że trzy lata później, 4 marca 2013 roku pożar strawił dwór, teraz to ruina bez dachu, pozbawiona duszy, to jest teraz bardzo straszny dwór. Co się stało ze świetnymi zbiorami świetnego malarstwa i sztuki ludowej, tego nie wiem. Był obok dworu skansen. I on  w ruinie. Ruiny dworku kryły się za wysokimi jesionami, drzewa  ogromne, cała ich aleja. Nie bez powodu zostały posadzone obok dworu. Jesion to starożytne drzewo święte, występujące w mitach greckich, germańskich, skandynawskich. Grecy, Germanie i mieszkańcy Italii wierzyli, że człowiek pochodzi od jesionu. Jowisz u Rzymian lubił pomieszkanie w pniu jesionu. Jesion jest drzewem magicznym, drzewem życia.  Sen pod jesionem krzepi i nie jest to żadnym mitem lub zmyśleniem. Zmarły, pochowany w jesionowej trumnie, od razu osiągał wieczny spokój i po śmierci nie straszył żywych.


Pośród uprawnych  malowanych złotem zbóż na południe od Petrykoz, rozścielił się Las Petrykoski, kiedyś własność miejscowych dziedziców, od 1945 roku należący do nas wszystkich, do społeczeństwa, bo to las państwowy.  Jak wszędzie na Mazowszu, tak i w tym lesie dominują w tym lesie drzewostany sosnowe, jak wszędzie tak i tutaj są lasami gospodarczymi, więc zręby i wyręby w tym lesie to rzecz normalna i po to, aby wyrąbane tu drewno łatwo można było wywieźć, pobudowano w tym lesie wygodne drogi, bardzo zdatne do wygodnej wywózki. Nie tylko do tego, gdyby nie one wędrówka piesza po tym lesie byłaby niełatwa, bujność leśnego podszycia jest tutaj ogromna. Teraz przez las wiodą specjalnie budowane drogi żwirowe, są wygodne, dawniej drogi przez las były brukowane kamieniem polnym (tradycyjnie na Mazowszu zwą taki bruk kocimi łbami), tego kamienia w okolicy wcale sporo, to morenowa wysoczyzna. Pozostałości takich brukowanych kocimi łbami , jak taki bruk nazywa się tradycyjnie, są niewątpliwym zabytkiem.  
    
Krajobraz okolicy to niezła mozaika. Jest więc ten wcale spory las, widać że gospodarze dbali o niego, jest uprawianym lasem. Od południa graniczą z tym lasem ogromne sady owocowe, one się ciągną dalej ku południowi przez wiele kilometrów, aż po Pilicę, to już sławne sady grójeckie. 



Ozdobą okolicznego pejzażu jest drewniany kościół we wsi Lutkówka, postawiono go na piaszczystym wzniesieniu, rosną na nim sosny, niektóre bardzo stare i malownicze. Wieś po raz pierwszy wzmiankowano w 1445 roku  i pod tą datą erygowano pierwszy tutejszy kościół, lecz – jak się przypuszcza – kościół stał tutaj już zapewne w XIII wieku. Wiadomo też, że w XVII wieku wieś należała do rodziny Osuchowskich, oraz że w 1905 roku ówczesny proboszcz przyłączył się wraz z parafianami do kościoła mariawickiego i secesja trwała przez rok. Obecny orientowany kościół powstał w 1744 roku staraniem kasztelana ciechanowskiego Władysława Grzegorzewskiego. Późniejsze są murowane kaplice. Obok stoi drewniana dzwonnica, prawdopodobnie z XVIII w. Z tyłu prezbiterium znajduje się na terenie cmentarza kościelnego wystawiona Ś.P. Józ:Wiśniewskiemu Ofic:Gward:Pol.Franc: Majorowi Puł: 2º Uuła: Wojska Pols: Kawal: Hono: Krzyża Wojsko: Znaku niska: służ: za lat XV i znaku Pamiąt: Fran: Sº Heleny. Mężowi pełnemu cnót i prawości Człowiekowi serca i czynu zmarlemu w 67 ͫ R: Życia, w d.24/4 1864 R: Pozostała żona i Syn wdzięczna za najszczęśliwsze 40 ͣ Let: pozycie U Kochanemu Mężowi i Ojcu w dowód czci i dozgonnej pamięci.




W zakonnym domu bezhabitowego Zgromadzenia Sióstr od Aniołów mieszkała kilka lat w Lutkówce Wanda Boniszewska (1907-2003). W lasku opodal kościoła postawiono  upamiętniający ją kamień. Była stygmatyczką, miała niegojące się rany na rękach, stopach, głowie, prawym boku i tułowiu oraz rany po biczowaniu. Rany te pojawiały się nieregularnie. Ukazywały się głównie w czwartki po południu, w piątki, a przede wszystkim w wielkim poście i w Wielkim Tygodniu. Według relacji świadków, miała dar proroctwa oraz uzdrawiania. Doznawała ataków sił nadprzyrodzonych. Do zakonu wstąpiła w Wilnie, gdy Litwa znalazła się w Związku Radzieckim została aresztowana, oskarżona wraz z  innymi siostrami o przynależność do nielegalnego tajnego zakonu, w roku 1950, wyrokiem sądu sowieckiego skazana na 10 lat więzienia, wyrok odbywała w Wierchnie Uralsku. Uwolniona, w roku 1958 jako repatriantka przybyła do Polski.


Niezwykła to okolica i niezwyczajni ludzie są nią związani. A przecież okolica ta jest właściwie zupełnie nieznana, chociaż tak ważna droga ją przecina. Ruchliwa droga krajowa nr 50 pełni od lat rolę tranzytowej obwodnicy aglomeracji warszawskiej. Wkrótce zacznie się budowa obwodnicy autostradowej, będzie nosić numer A 50 i jak ta zwykła, jednopasmowa droga krajowa nr 50., tak i ona będzie prowadzić ze wschodu na zachód. Jeszcze nie wiadomo jaki wariant tej trasy projektanci wybiorą, może wzdłuż obecnej pięćdziesiątki, może wzdłuż linii kolejowej, może jeszcze inaczej, ale prawie na pewno tędy, przez tę okolicę. Jak by jednak ta autostrada nie została poprowadzona, na pewno jest inwestycją potrzebną, dla Polski konieczną, dla Warszawy niezbędną, ale przecież będzie raną w krajobrazie tej okolicy.

…..........................


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz