wtorek, 12 lipca 2022

Letnie wędrówki krajoznawcze. 

 Na Łężnej Drodze wśród nadbużańskich łąk...


Ogromne nadbużańskie łąki ciągną się w  dolinie dolnego Bugu pomiędzy Wywłoką, a okolicami Broku. Dla tego pejzażu tam  przyjeżdżam, a rok w którym mnie tam nie ma, jest dla mnie rokiem straconym.   Bo też są to pejzaże boskie! Rzadko można zobaczyć  krajobrazy, które wyglądają tak naturalnie, chociaż zostały ukształtowane przez człowieka. Zawsze, ilekroć tam się pojawiam, nie wiem, czy jeszcze kiedy Bug da mi szansę, abym się tam  nad nim znalazł. Przecież jednak wiem, że tak może być, więc się upajam i upijam tym krajobrazem. 




Pamiętam te tereny z czasów przed obwałowaniem Bugu, jeszcze wtedy,  zanim zmieniono częściowo jego kryto. Mam nawet pamiątkę z tamtych czasów, drewniana kijankę, znalezioną w Lipieńcu.  Dla przeciętnego miłośnika przyrody i krajobrazów, łąki nadbużańskie ("nadbużne" - powiedzą miejscowi)  prezentują się bardzo przyjemnie, zwłaszcza przed sianokosami, gdy pokrywają się łanami białego, żółtego i fioletowego kwiecia; wtedy można się po nich błąkać godzinami. 

Przyjeżdżam tam autobusem firmy Darbus, który od lat codziennie startuje do Sadownego o tej samej 8-ej godzinie rano z ulicy Wileńskiej w Warszawie. Po kilkudziesięciu minutach jazdy jestem pośrodku lasu, wokół pozostałości historycznej Puszczy Kamienieckiej i ani jednego zabudowania. Są dwa takie przystanki pośród tego lasu, na tym drugim, nieopodal pełnej letniskowych działek wioski Wywłoka, wysiąść jest wygodniej, stamtąd albowiem jest bliżej do początku Łężnej Drogi, prowadzącej przez jeden z najładniejszych krajobrazów mazowieckich.


Od Wywłoki idę przez te łąki śladem Łężnej Drogi ku wschodowi, aby wędrówkę zakończyć we wsi  Brzuza. Jadący od Sadownego  popołudniowy kurs Darbusa  zawiezie mnie stamtąd z powrotem do mojego miasta i gdy wysiądę tam, w samym środku ruchliwej warszawskiej Pragi, trudno mi będzie się przyzwyczaić do tamtych, hałaśliwych krajobrazów. 

Ale to będzie kilka godzin później. Tymczasem jednak jestem wśród łąk na Łężnej Drodze, jest środek dnia, niebo niebieskie jak należy, a łąki pełne zieleni, jak trzeba. Droga prowadzi nadbużnymi łęgami, te dęby to pozostałość  przedwiecznych lasów łęgowych, jest ich wcale sporo, choć od dawna już nie tworzą zwartego drzewostanu. Niektóre z nich mają korony o pokroju egzotycznych baobabów, na jednym z nich było kiedyś  gniazdo bociana białego, już go nie zastałem, a dąb wyraźnie umiera, zapewne bocianie guano mu w rym dopomogło. 



 

Na północ od dębów płynie Ugoszcz, która w kilku miejscach tworzy wąskie jeziora.  W pełni wiosny droga stoi niekiedy pod wodą, nieźle się trzeba nagimnastykować, aby się nie zamoczyć, czasem bez gumiaków się nie obejdzie. Ale teraz tej wody nie ma. Skończyła sie wiosna. Zaczęło się lato. Młodym latem też jest bardzo pięknie.  A gdy pogoda jest taką, jak być powinna, wtedy wędrówka Łężną Drogą staje się modlitwą... Jest tak, jak być powinno. Nad brzegiem Ugoszczy przystanęła sarna, patrzy na mnie i wygląda, że wcale się mnie nie boi. Gdzieś dalej krzyczą coś do mnie żurawie, czasem z łopotem skrzydeł przeleci nade mną łabędź, kumaki kumkają i żaby rechocą, firlukają kuliki, brodźce krwawodziobe wołają coś do mnie głosami pełnymi tęsknoty, i czajki jęczą, derkacze derkają,  świerszcze świerszczą. 


Te nadbużne okolice to jeden z pejzaży jakich niewiele w całej nizinnej Polsce. Okolica jest bardzo piękna i aż trudno w to dzisiaj uwierzyć, że całkiem niedawno było tu jeszcze  piękniej. Przekopanie w 1982 roku nowego koryta dla Bugu odcięło od rzeki duże zakole wraz z przyległymi starorzeczami. Łąki, pomimo niekorzystnych zmian środowiska przyrodniczego wciąż budzą zainteresowanie przyrodników.  Ja też wiem swoje i wciąż mnie tutaj ciągnie, zawsze, kiedy odjeżdżam, wiem że na pewno tutaj powrócę, bo powracać muszę i nie wyobrażam sobie, że mogło by być inaczej. Pięknie bardzo jest tam albowiem. Zwyczajnie i po prostu...



….........................

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz